11/02/2016

11. Złote serce, szklane ciało

Ostatnie dni wakacji minęły spokojnie. Bez telefonów w nocy, bez smsów. Spokój. W końcu się spakowali, po drodze spotkali Mię, pożegnali się z nią, podziękowali i na lotnisko. Teraz lot był łatwiejszy dla Terry'ego. Po prostu zakosił Adamowi książkę i czytał całą drogę, przegryzając przekąski i popijając sok pomarańczowy. Potem przytulił Adama do swojej klatki piersiowej, kiedy chłopak usypiał i gładził delikatnie jego kark czytając dalej. Zdążył skończyć książkę, kiedy przyszło im lądować. Na lotnisku odebrali swoje walizki. I po raz pierwszy zderzyli się z rzeczywistością. Było tam więcej prasy  niż podróżujących. Terrance splótł swoją dłoń z dłonią Adama i powoli, ale zręcznie wymijali fotoreporterów zmierzając do samochodu.

Adam czuł się lekko zdenerwowany, ale był także bardzo pewny siebie i szczęśliwy. Z uśmiechem przeszedł przez halę lotniska trzymając mocno dłoń Terrance'a w swojej, gładząc jej wierzch kciukiem. Dziennikarze otoczyli ich zewsząd, ale dali radę przejść pomiędzy. Adam z ulgą zamknął drzwi od samochodu rozsiadając się na siedzeniu pasażera.
- Chyba pierwsze koty za płoty - uśmiechnął się do tancerza i skradł z jego ust krótki, czuły pocałunek.

Terrance rozsiadł się wygodnie i zaśmiał cicho.
- Czułem się jak mysz w labiryncie. I no myślę, że przez najbliższe kilka dni będzie tak ciasno, potem zrobią kilka kroków do tyłu i powinno być lżej. Odwożę cię i jadę dalej. Chcę się rozpakować i z mamą zobaczyć. Wpadnę jutro. I pokombinujemy z tą całą imprezą, co?
Okradali się nawzajem z pocałunków. Wieczorem Terry miał się spotkać z Saulim. Dogadali się przez prywatne wiadomości na twitterze, że pójdą się napić i pogadają.

- Pewnie. Możliwe, że będę jutro nieżywy przez zmianę stref czasowych - muzyk pocałował go kilka kolejnych razy. Nie wyobrażał sobie nocy bez Terrance'a, ale zapewne będzie tak padnięty, że i tak od razu zaśnie. - Pamiętaj, że za trzy dni moja mama zaprosiła nas na obiad.

- To jutro wieczorem jak odeśpisz - uśmiechnął się tancerz ciepło i pocałował go krótko, ale mocno i z niesamowitym uczuciem. Konkretnie.
- Muszę to zanotować, żeby rzeczywiście nie zapomnieć.
Pomógł Adamowi z walizkami, kiedy byli już pod jego domem. Pod drzwiami jeszcze mocno go ucałował.
- Idź i odpocznij. I dbaj o siebie - uśmiechnął się ciepło.

- Zanotuj, zanotuj. I odpocznij - oddał mu ciepły, pełen uczuć pocałunek głaszcząc czule jego policzki. Przytulił go mocno do siebie i oparł brodę na jego ramieniu. Oderwał się po dłuższej chwili i spojrzał w jego oczy.
- Ale serio mówię, Terry. Idź się wyspać, a nie bierz się od razu za ćwiczenia. I pozdrów ode mnie twoją mamę - pocałował go jeszcze raz.
- To do jutra. Kocham cię.

Terrance odwzajemnił krótko pocałunek.
- Jasne. Wyśpię się wieczorem, przemęczę i przestawię sobie wewnętrzne zegarki - zaśmiał się cicho. - Do jutra. Ja ciebie też.
Skradł jeszcze czułego, drobnego buziaka i poszedł do samochodu. Działał według planu. Do domu, rozpakował się, zdążył nawet odwiedzić na krótko mamę, porozmawiać, a wieczorem już mocno zmęczony, ale wciąż w stanie, pojechał spotkać się z Saulim. Przytulił go mocno i ciepło na powitanie.
- O boże, stary ile ja cie nie widziałem! -zaśmiał się wesoło i energia wróciła.

 Sauli uśmiechnął się radośnie na widok Terrance'a.
- Koleś! - poklepał go przyjacielsko po plecach ze śmiechem. - Jeszcze bardziej wysportowany niż zwykle, ty chyba samymi mięśniami jesteś. Siadaj - zaprosił go do stolika, który zajął. - Chcesz piwo? Dziś ja stawiam. No to co tam, opowiadaj. Pewnie zmęczony jesteś.

Tancerz zaśmiał się wesoło.
- No pracuje nad sobą. I dzięki. Woaaah, tak się powodzi że stawiasz - zażartował - Taa, piwo. Jak wypije coś mocniejszego to mnie zmiecie. Jestem cholernie zmęczony, ale niedługo już muszę zacząć pracę, więc zegarki przestawiam już teraz.
Zaśmiał się.
- I wszystko jest jak trzeba, tylko jeden mały problem się wdarł...

- No a jak - zaśmiał się blondyn. - Widzę właśnie po tobie, że jetlag w pełni. Ja zawsze piję w takim stanie i padam na twarz, dopiero potem mogę normalnie funkcjonować. Gadaj, co się dzieje, co to za problem?
Skinął na kelnerkę i zamówił dwa duże piwa, po czym pytająco spojrzał na Terrance'a.

- Ja myślę że możesz się domyślać. Tommy.
Terry spojrzał na niego już nieco poważnej, kiedy dostali piwa i upili po sporym łyku.
- Adam mi opowiedział. Chciałbym wiedzieć, jak to wyglądało z twojej perspektywy, od kiedy też stałem się tego częścią. Bo też dostawałem dziwne telefony w nocy

Sauli nie był zaskoczony: przypuszczał, że może chodzić o to, kiedy tylko Terrance wyraził chęć rozmowy sms-owej. Odstawił kufel i spoważniał.
- Wiem, że traktujesz Adama poważnie. I mam nadzieję, że jesteś silniejszy psychicznie niż ja. Ignoruj Tommy'ego. Nie ma ani grama prawdy w tym co mówi, ale dziwnym trafem zawsze uderza tam, gdzie boli najbardziej.

- Nie - zaoponował tancerz. - Nie potrzebuję na razie porad. Po prostu mi opowiedz, jak to wyglądało z tobą. Twoja perspektywa. Chcę poznać każdą stronę, żeby zrozumieć. Bo też z nim rozmawiałem. Adam o tym jeszcze nie wie. Umawiam się z nim na piwo niedługo. Po pierwsze, martwi mnie, bo nie wiem, o co mu chodzi. To, co mówi, nie biorę na poważnie do końca, bo jednak Adamowi ufam. Jesteśmy razem, traktuję go poważnie i go kocham, więc... - westchnął i zbierał myśli w głowie.
- Ale o samego Tommy'ego też się martwię. Nie wyrabiam sobie opinii, póki nie przegnie. A znając jego, boję się trochę, że sam sobie może coś pojebanego zrobić, nie wiem... Dlatego chcę znać sytuację z każdej strony. Chcę dokładnie wiedzieć, na co się piszę i z czym mam do czynienia, żeby być w stanie to ogarnąć, wziąć na klatę i rozwiązać jak trzeba. I liczę na twoją pomoc, więc po prostu mi... po prostu mi opowiedz. - Upił większy łyk piwa.

Sauli przygryzł wargę i cicho westchnął.
- Powiem Ci. Lubię cię i szanuję, Adam jest moim przyjacielem, więc ci powiem. Tylko wolałbym, żebyś nie mówił nikomu co ode mnie wiesz. Przynajmniej na razie.
Przerwał na chwilę, żeby napić się piwa i kontynuował.
- Adam powiedział mi raz, że pod koniec trasy Glam Nation między nim a Tommym stało się coś dziwnego. Nie wiem dokładnie o co chodziło, ale podobno Adam pomagał mu w jakichś osobistych problemach i pewnego dnia Tommy powiedział mu, że zaczyna mieć przez niego problemy z określeniem siebie jako heteryka. Adam można powiedzieć, że to zignorował, więc Tommy nie naciskał. Dopiero kiedy pojawiłem się ja, zaczęło się. Te telefony. Potem dzwonił do Adama i opowiadał mu jakieś chore rzeczy. Wiesz, że Adam najbardziej na świecie boi się, że zostanie oblany kwasem żrącym? To dla niego bardzo kłopotliwy temat, ale ogólnie mam wrażenie, że działa na niego jak inne fobie na ludzi. Kiedyś byłem świadkiem sytuacji jak natknął się w sieci na zdjęcie oblanego kwasem człowieka. Dostał tak wielkiego ataku paniki, że nigdy czegoś takiego nie widziałem. Mój tata cierpi na siderodromofobię, ale na widok pociągu nie zachowuje się aż tak. Wiesz, że Tommy jest trochę dziwny pod względem tego co ogląda. Wysyłał Adamowi jakieś popieprzone materiały o ofiarach kwasu. I Adam i ja prosiliśmy go nieraz, żeby przestał. Kiedy nasze relacje ochłodziły się z powodu innego niż Tommy, telefony i chore maile przestały przychodzić. Adam nie powiedział mi wszystkiego. Wiem, że Tommy pisał lub mówił mu chore rzeczy związane ze mną, bo nieraz krzyczał do słuchawki, że jeśli mnie tknie, to pożałuje.
Chłopak westchnął, ponownie kręcąc głową.
- Aż wierzyć się nie chce, co? Taki miły Tommy okazuje się takim człowiekiem. Myślę, że to wszystko.

Terrance zamyślił się na chwilę popijając piwo, więc chwilowo siedzieli w ciszy.
- Myślisz, że to po prostu mały, niski creep, który ma problem, czy rzeczywiście może stać się niebezpieczny? - przejął się teraz mocno. Miał małe pretensje do Adama, a jednocześnie poczucie, że musi go chronić wzrosło do niewyobrażalnego poziomu. - I też już dostałem telefony z tym oddechem. Potem się rozłączał. Uznałem, że będę grał. Pisałem do niego, czy wszystko w porządku i że chyba mu się telefon psuje, czy coś... wiesz jakaś taka ściema trochę, ale starałem się być autentyczny. Jak to mówią: niedobre rzeczy morduj dobrocią.
Westchnął cicho.
- Powinienem się bać z nim spotykać?

- Jeśli nadal robi to samo - Sauli popatrzył mu w oczy - to albo będzie całkowicie zbywał twoje zarzuty albo naopowiada ci kłamstw o Adamie. Szczerze to ja myślę, że on ma ze sobą poważne problemy. Raczej wątpię, żeby to robił naprawdę, ale serio nie wiem już czego się po nim spodziewać.

- Ja nic oficjalnie nie wiem, więc niczego mu nie zarzucam. I a propos właśnie kłamstw, uprzedzał mnie przed zaborczością i zazdrością Adama. I jak w zazdrość nie wierzę, tak zaborczość... myślę, że może kiedyś, to jak? Bywał bardziej zaborczy? Nie mówię, że mu wierzę, bo nie utrzymują kontaktu i to od dawna, ale jestem ciekawy. W każdym bądź razie zainteresowało mnie to. I cóż. Najwyżej pójdę, pogadam na luzie. W miejscu publicznym. To może wyjdę z tego cało. Wiesz, po prostu bardzo ale to bardzo chcę chronić Adama i rozwiązać wszystko sprytnie i szybko jak tylko się da. I te telefony... to tylko oddech był? Nic więcej do ciebie nie sapał?

- Nic innego, ale z biegiem czasu telefon odzywał się o nienormalnych porach, a jako dziennikarz nie mogę sobie pozwolić na wyłączenie go czy zmienianie numeru średnio co jakiś czas. Adam zaborczy bywa, zazdrosny też, ale to raczej w granicach normy. No, widzę, że Tommy nie próżnuje - w głosie Koskinena brzmiała złość na Ratliffa. - Rozumiem, że chcesz ochraniać Adama. Pod wieloma względami jest wrażliwy aż za bardzo.

-Wiem, wiem... - mruknął Spencer. - Jestem trochę na niego zły - przetarł twarz dłońmi. - Ale no dobra. Dzięki za informacje tak czy siak - kiwnął głową i uśmiechnął się słabo, ale wdzięcznie. Był już zupełnie zmęczony. Wszystkim.
- Z Adamem mam też nie rozmawiać o tym, czego się dowiedziałem? Znaczy wiesz, nie chodzi mi o sam kwas, bo nie chcę go w panikę wpędzać, ale całą resztę mam na myśli.

- Nie ma sprawy, wcale ci się nie dziwię - Sauli uśmiechnął się pocieszająco do tancerza. - Chodziło mi głównie o kwas, ale obawiam się, że jakieś mocniejsze wspomnienia tez mogą przywołać myśli o jego fobii. I naprawdę mam nadzieję, że rozmowa z Tommym pójdzie dobrze. Gdybyś czegoś potrzebował, daj mi znać, dobrze?

- Jasne, dzięki. - Terrance uśmiechnął się i dopijał piwo. Był tak zmęczony, że już to jedno na niego nieźle wpływało, chwilkę później kończył drugie.
- Naprawdę mi na nim zależy, wiesz? I na jego szczęściu... - mruknął. - Co jak mu nie dam tego, czego potrzebuje? Boję się, że mu nie dam tego, co mu się należy. Że taki nie jestem. I że nie spełnię oczekiwań. Co jeśli Tommy sobie coś przeze mnie też zrobi? Kumplowałem się z nim... nie chciałbym... mam tyle obaw, stary...

- Hej, hej, nie zapomnij, że masz jakieś wsparcie w tym wszystkim - tu Sauli wskazał na siebie. - Teraz będę miał masę pracy, ale za tydzień powinno się rozluźnić. Chętnie sobie pogadam z Tommym. A może zrobimy to razem? Moglibyśmy skuteczniej przyprzeć go do muru i może coś by z tego było.

- Nie, nie... ja nic nie wiem. I nic póki co nie zrobił. Będę grał, że mu ufam. Jako tancerz bywałem w teatrach, wiem coś o grze i dzięki tańczeniu jestem w pełni świadom swojego ciała, mięsień po mięśniu, więc jak chcę, mogę kontrolować mowę ciała i nią manipulować. Jak skurczybyk wyciąga swoje gierki, ja wyciągam swoje sztuczki i ukryte talenty. Bardziej się teraz martwię, że może ja to nie to, czego Adam potrzebuje, albo na co zasługuje.
Alkohol plus zmęczenie dawał efekty. Plótł powoli głupoty, ale jednocześnie mówił prawdę. Tą, której nie powiedziałby na trzeźwo. Martwił się. Po prostu.

- A to przepraszam. Jako prosty dziennikarz korzystam z mniej wyrafinowanych metod - zaśmiał się fin krótko i spojrzał poważnie na Spencera.
- To piwo było chyba nie najlepszym pomysłem, bo zaczynasz dziwnie gadać. Rozumiem, że się martwisz, ale myślę, że dla niego to ty najlepszy jesteś. Przestań się dołować czymś, co tak naprawdę nie ma miejsca. Gadałem dziś z Adamem przez telefon i gdyby nie to, że brzmiał na bardzo zmęczonego, to w jego głosie było samo szczęście. Pamiętaj o tym.

Terrance uśmiechnął się słabo.
- Dzięki... i nie wie, że z tobą rozmawiałem. Wolałbym, żeby na razie nie wiedział... - mruknął. - Czuję się już dosyć wstawiony - zaśmiał się cicho.
- Ale no nie ważne... Jak w ogóle z tobą? Sam? Czy coś wyrwałeś? Albo wyrywasz?

Sauli uśmiechnął się kwaśno.
- Nie mam na to czasu. Ostatnio pochłania mnie praca, a wcześniej...wcześniej próbowałem poukładać sobie wszystko po rozstaniu z Adamem. Nie było łatwo, ale wciąż mamy ze sobą dobry kontakt, wiec daliśmy radę.
I nie dowie się o naszej rozmowie, spokojnie. A jak ogólnie po trasie koncertowej? Zadowolony jesteś?

- Oh stary, świetna trasa - westchnął tancerz z rozrzewnieniem. - Choć Austria była do dupy. Więc jako, że nie było tam energii to uznaliśmy, że właśnie tam polecimy, bo i tak mają na nas tam wyjebane. I mieli. Spokój, cisza. Jedna osoba w miasteczku, która nas kojarzyła, ale pozostała przy zdrowych zmysłach. Chociaż z charakterkiem podobnym do Holly. Zagiąć mnie umiała. - zaśmiał się cicho.
*
Popili razem i Terry pojechał do domu. Pora odpocząć, odespać. Spał długo, wstał później niż zwykle. Zjadł pokaźne, pełnowartościowe śniadanie i poszedł biegać. Potem na siłownię, później obiad z siostrami i mamą.W końcu napisał do Tommy'ego:

Terrance: "Jutro? Piwo? whiskey? Proponuję ten bar co zwykle"

Tommy: "Hej, nie ma sprawy. Około 21?"

Terrance: "Okej, do zobaczenia!" 

Tommy: "Do jutra"

Tymczasem Adam zadzwonił do Terrance'a.
- Hej, Terry. Dzwonię, żeby Ci powiedzieć, że mama zaprasza nas do siebie w sobotę o 16:00. Może spotkamy się chwilę wcześniej u mnie i pojedziemy razem? A w ogóle, co słychać? Wyspałeś się? 

Terrance odebrał telefon - Jestem u ciebie za pół godziny. Jestem po obiedzie z rodzinką i właśnie miałem wsiąść w samochód i jechać. I jasne. Jest w porządku. Obolały trochę, ale jest okej i tak! spałem do 11! uwierzysz? -zaśmiał się cicho. - Zaraz u ciebie będę, słońce.

Lambert zaśmiał się ciepło.
- Woow, takiej szybkości to się nie spodziewałem! Mam nadzieję, że u rodziny w porządku. I bardzo mnie cieszy, że tak długo spałeś. Ja tez padłem jak zabity i obudziło mnie moje własne chrapanie jakoś po òsmej rano. A poszedłem spać o czwartej po południu. Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle spałem.

- Dokładnie - Terry zachichotał. - Dobra, Boo, rozłączam się i widzimy się za chwilę. Kocham!
Uśmiechnął się i rozłączył. Wsiadł do samochodu i pojechał do Adama. Kiedy chłopak mu otworzył, zapytał tylko krótko:
- Słońce, jesteśmy sami? - a gdy uzyskał potwierdzenie wszedł do środka, zamknął drzwi, wpił się w jego usta i zaczął go powoli ciągnąć na kanapę w salonie, błądząc dłońmi po jego ciele. Całował z uśmiechem, pasją i pożądaniem. Mocno i namiętnie. Stęsknił się.

Adam ledwo zdążył kiwnąć głową na znak, że istotnie, są sami, kiedy tancerz dziko zaatakował jego usta. Uśmiechnął się: znajome, przyjemne ciepło ogarnęło go całego. Oddawał łapczywe, namiętne pocałunki pozwalając dłoniom wtargnąć pod koszulkę Spencera gładząc i muskając delikatnie jego umięśnione plecy. Mruknął i zachichotał zduszenie w jego usta, kiedy przewrócił się na kanapę. Dłonie od razu powędrowały na pośladki i biodra tancerza. Lambert pomyślał z ulgą, i z radością, że teraz nawet poza ich magicznym miasteczkiem daleko w górach czuje się, jakby miał wakacje.

Terrance pożerał Lamberta, a już po chwili rozbierał dość pospiesznie jednocześnie i jego i siebie, z latających ubrań ratując tylko gumkę z swojej kieszeni. Reszta poleciała gdzieś niedbale. Dłonie spragnione błądziły gdzie popadnie, pieściły dotykiem mięśnie. Był stanowczy, zdecydowany i władczy w tym co robił, przy tym robił wszystko z jego dbałością i uczuciem. Całował po szyi, klatce piersiowej, brzuch, uda... po czym go pod sobą obrócił. Zaczął pieścić jego plecy, a potem pośladki. Mocno, ale dokładnie. Miał ochotę go pożreć w całości. Przesunął dłoń w przód i dotarł do jego męskości, którą zaczął masować i pieścić, a sam chwilę później pieścił językiem wejście chłopaka. Pożreć. Całego. Nie był pewien, czy i jak długo dzisiaj będzie w stanie być delikatny. Pasjonujący, mocny i namiętny seks wisiał w powietrzu.

Mięśnie Adama spięły się lekko, kiedy poczuł język Terrance'a przy swoim wejściu. Zacisnął pięści na materiale sofy i z jękiem wypuścił powietrze z ust. Nikt nigdy mu tego nie robił, co też potęgowało uczucie nietypowości. Biodra instynktownie wypięły się w tył w odpowiedzi na pieszczotę. Imię tancerza kilka razy padło z jego ust między głośnymi, urywanymi jękami. Członek stwardniał niesamowicie od intensywnych dreszczy kumulujących się w jego podbrzuszu.

Dłonie Spencera dokładnie pieściły jądra i członka chłopaka. Po chwili sam się wyprostował, nasunął prezerwatywę, wciąż i wciąż masując męskość Adama, stopniowo coraz szybciej i mocniej, delikatnie na niego napierał, a jednocześnie kąsał i mocno pożądliwie całował jego kark i szyję mrucząc mu cicho głębokim niskim podnieconym tonem i nieco zachrypniętym głosem, jak bardzo go uwielbia. Pożre go. Całego. Terrance kipiał z podniecenia i gotował się od środka.

Pieszczoty Spencera, ton jego głosu i słowa, które mówił doprowadzały wokalistę do szaleństwa. Oddychał płytko i szybko, sapnięcia pełne podniecenia były zduszone przez zagryzaną mocno wargę.
- Kurwa, Terrance... - wymruczał w pewnej chwili będąc na skraju wytrzymałości.

- Słucham, słońce - mruknął tancerz drażniąco. Ocierał się o pośladki, delikatnie napierał, ale kiedy Lambert był już bliski orgazmu, przycisnął delikatnie kciuka do czubka penisa chłopaka. Powstrzymywał go. Uniemożliwiał mu orgazm. Przytrzymywał na granicy, kąsał płatek jego ucha, szyję, ramiona... Wiedział, że jeszcze trochę, a Adam będzie odchodził od zmysłów i aż się prosił o więcej.
- Bardzo lubię słuchać jak jęczysz... - mruknął drażniąco, drugą dłonią delikatnie pieścił jądra chłopaka.
Spencer był rozgrzany jak nigdy dotąd. Napalony i podniecony jak nigdy dotąd. Mruczał z zadowoleniem powoli wchodząc w chłopaka. Wciąż trzymając jego orgazm na uwięzi.

Naprężył się i wypiął jeszcze bardziej w stronę Terrance'a, kiedy ten zaczął się w niego zagłębiać. Jęczał głośno i syczał z bólu zupełnie tracąc nad sobą kontrolę. Tylko dłoń Spencera na jego męskości powstrzymująca go od osiągnięcia szczytu usilnie trzymała go na ziemi. Jego oddech jeszcze przyspieszył, a dźwięki które z siebie wydawał były coraz dziksze.
- Kurwa, kurwa, kurwa - wysapał cicho napinając mięśnie rąk tak, że pojawiły się na nich wszystkie żyły.

Spencer uśmiechnął się niebezpiecznie pod nosem i zaczął się w nim powoli poruszać, ale to dość szybko zamieniło się z rytm jak tylko Adam się nieco rozluźnił. Szybko się rozpędzał. I był stanowczy, z czasem nawet nieco gwałtowny, ale wciąż był to rozkoszny rytm. Dla kontrastu wolna dłoń delikatnie pieściła jego pośladki.
- Pięknie brzmisz kochanie. Coś pięknego - mruknął między zduszonymi jękami i ciężkim oddechem.

Błyskawicznie podchwycił rytm pchnięć reagując na nie całym swoim ciałem. Przygryzał wargę prawie do krwi, żeby zdusić jęki, które przez to stawały się coraz bardziej urywane. Kiedy członek Spencera dobił do jego prostaty, Lambert wydał dźwięk jakby się dusił, po czym jego jęki stały się jeszcze głośniejsze. Jego przyrodzenie zaczynało drażniąco boleć, kiedy tancerz wciąż się z nim droczył, więc między stęknięciami dało się słyszeć słowa.
- Pozwól...mi...
Oszaleje. Za chwilę oszaleje.

Spencer wplótł palce w srebrną czuprynę Lamberta i jednym ruchem go do siebie ciasno przyciągnął, oparł go o swoją klatkę piersiową i objął w pasie, cały czas mocno i głęboko go penetrując. Jeszcze się rozpędzał. - Adam, kochanie, nie wstydź się.. ymmhh... - jęknął - nie bądź taki cichy... nie dosłyszałem co mówisz - mówił prost do jego ucha, sam rozkosznie jęcząc i pożerając szyję chłopaka. Wciąż go trzymał. Ale reszta palców delikatnie pieściła trzon jego męskości. Zwykła delikatność wystarczyła, żeby pozbawić srebrnowłosego resztek zmysłów.

Oddychał głośno i wydawał z siebie jęki tak głębokie, że ogłuszały jego samego.
- Terrance... - imię tancerza zabrzmiało niezwykle śpiewnie wymówione w całkowitym podnieceniu. - Pozwól mi, kurwa, dojść.
Ostatnie słowa prawie wywarczał pożądliwie mając wrażenie, że jego męskość za chwilę eksploduje. Tancerz był w nim tak głęboko, że wzrok Lamberta był całkowicie rozmyty, wręcz nieprzytomny.

Spencer przesunął całą dłoń na jego trzon i na powrót zaczął masować. Sam już teraz go mocno pieprzył. Mocno, szybko i dziko. Oddech stał się zupełnie ciężki. Chciał go dogonić. Jego biodra mocno obijały się o pośladki srebrnowłosego. Głośno sapał, wyrywały się pomruki i głębokie, gardłowe zachrypnięte jęki. Był coraz bliżej. W całym domu roznosiły się pożądliwe warknięcia, głębokie jęki i ciężki urywany oddech.

Wyprężył się, kiedy orgazm wstrząsnął jego ciałem, a pierwsze krople spermy wreszcie zaczęły swobodnie wypływać z jego członka. Przez wcześniejsze powstrzymywanie, uczucia wydawały się teraz mocno zwielokrotnione. Oparł się na łokciach i pochylił głowę zaciskając powieki i wydając z siebie jęki tak wysokie, że były prawie piskami. Nie czuł nic, nic z zewnętrznego świata. Nie wiedział już nawet jak się nazywa. Była tylko ekstaza.

Jęki Lamberta działały na tancerza niesamowicie podniecająco. Kilka kolejnych mocnych pchnięć i sam doszedł z głośnym gardłowym zduszonym jękiem:
- Oh boże, Adam..!
Powoli zwalniał, po czym z niego wyszedł. Gumka wylądowała na podłodze.  Dyszał ciężko i głośno. Pocałował czule kark chłopaka. Obaj byli rozgrzani i spoceni. Skóra Terrance'a mieniła się jak po dobrym koncercie. Powoli uspakajał oddech przytulając plecy Lamberta i uspokajająco głaszcząc jego bok.


Leżał płasko dysząc ciężko i powoli dochodząc do siebie. Kiedy w końcu mógł normalnie oddychać, uniósł się na łokciach i odwrócił głowę w stronę Terrance'a. Jego twarz lśniła od potu.
- Kurwa, Terry, nie usiądę dzisiaj przez ciebie - zaśmiał się krótko i sycząc z bólu zaczął wstawać.

- Ale nie powiesz mi, że nie było warto - uśmiechnął się tancerz łobuzersko i jeszcze klepnął go w pośladek - Idziemy pod prysznic?

Ofuknął go łapiąc się za tyłek i pociągnął go za dłoń.
- Chodź. Błyszczysz się, jakby cię brokatem posypali.
Kiedy doszli do łazienki, Adam od razu odkręcił wodę w kabinie i wsunęli się do środka. Lekko przypadł Spencera do ścianki prysznica, wziął z półeczki swój żel i zaczął nacierać nim jego ciało masując relaksująco mięśnie. Z uśmiechem zostawiał na nim swój zapach i lekko musnął ustami czoło tancerza.

- Mmm.. będę pachnieć tobą - uśmiechnął się szeroko i skradł z jego warg krótki i czuły pocałunek. Cieszył się chwilę dotykiem, potem sam zaczął myć Lamberta. Delikatnie rozmasowywał mięśnie i pieścił je dotykiem. Przyciągnął go bliżej siebie i niesamowicie czule z uczuciem i uśmiechem pocałował.

- Oznaczam swój teren. Jak kot - mruknął wprost w jego usta. Dłonie pieściły policzki tancerza, kiedy Lambert pogłębił pocałunek.

Terrance uśmiechnął się ciepło słysząc jego słowa. całował czule, pasjonująco i z uczuciem, delikatnie gładząc bok chłopaka. Przepływało przez niego mnóstwo ciepłych uczuć do Adama. Starał się je wszystkie oddać w pocałunku.

Adam zostawił jeszcze jeden krótki pocałunek na ustach chłopaka, po czym zaczął muskać wargami jego nos, policzki, potem szyję. Palce prawej dłoni delikatnie, z wyczuciem pieściły kark, a lewą przyciągał Terrance'a do siebie za biodro przy okazji głaszcząc je czule.

Gładził delikatnie jego kark, drugą ręką gładził go nisko po plecach. Przytulał go ciasno do siebie. Kiedy się sobą nacieszyli, wytarli siebie nawzajem i wskoczyli w bokserki.
- Nie mamy planów na dziś, nie? - spontanicznie ucałował ramię Adama, kiedy go mijał w drodze do kuchni, żeby wygrzebać z lodówki sok pomarańczowy.
- Wziąłem ze sobą nieco ubrań. Jakby mnie coś przypadkiem u ciebie zatrzymało - uśmiechnął się promiennie.

Uśmiechnął się idąc za nim do kuchni i zapinając po drodze koszulę.
- Nie przypuszczałem, że od razu do mnie wpadniesz kiedy do ciebie dzwoniłem, wiec nie planowałem niczego. Ale skoro już jesteś - przytulił się do jego pleców splatając dłonie na jego brzuchu - to nie dam ci uciec. Kolacja na mieście?

- A usiedzisz? - zaśmiał się Terrance cicho, nalewając sobie soku. Droczył się. Upił łyk i się obrócił. Ucałował Adama w czoło.
- W porządku, jedźmy na coś zdrowego... Wracam do zdrowego trybu życia. Znaczy hm... staram się - zaśmiał się cicho. - I tak jak ty nie usiądziesz przez dwa dni, tak ja jutro się nie ruszę z zakwasów. Byłem rano na siłowni. Tak wiesz... intensywnie. Kiedy chcesz jechać?

- Wątpisz we mnie? - zaśmiał się, ale po chwili dodał - Jest tu niedaleko taka fajna vege knajpka, mają ogródek na dachu, można się wyłożyć na kocach. Jeśli jesteś bardzo głodny, to możemy iść zaraz. I ej, prosiłem cie, żebyś odpoczął zanim zaczniesz zasuwać jak mały samochodzik

- Odpocząłem. Przespałem całą noc - zaśmiał się cicho Terry. - Jeszcze wybitnie głodny nie jestem, ale możemy iść i się powygrzewać na dachu przy czymś dobrym do picia, a potem zjeść - uśmiechnął się ciepło, ujął jego podbródek i delikatnie czule krótko pocałował, po czym wymknął się ubrać. - I wracając, to ja nie zasuwam jak samochodzik, tylko po prostu nie marnuję czasu.

Odwzajemnił pocałunek gładząc swoimi dłońmi jego dłonie, a kiedy chłopak szedł się ubrać, wyciągnął sobie wodę z lodówki i zaczął się śmiać.
- Tutaj nikt się nie obija, Terry. Po prostu się martwię i tyle. I nie mów mi, że nie mam o co, bo wiesz dobrze, że i tak będę.

- ... nie masz o co - śmiał się tancerz. - Jestem dorosły, jem porządne śniadania, porządne posiłki, porządnie ćwiczę i doprowadzam swojego mężczyznę do porządnych orgazmów. Wszystko jest jak w najlepszym porządku, słońce.
Powiedział, wchodząc już ubrany z promiennym flirciarskim uśmiechem na ustach.

Również zaśmiał się głośno, po czym upił łyk wody i spojrzał z rozczuleniem na Terrance'a. Podszedł do niego i położył mu dłonie na ramionach patrząc mu w oczy.
- Słuchaj, kochany głupku. Jesteśmy razem, jesteś dla mnie bardzo ważny i to raczej normalne, że się martwię. Codziennie na świecie dzieje się tyle pochrzanionych rzeczy. Nie chciałbym, żeby coś ci się stało.

- To o ciebie trzeba się martwić wrażliwcu - uśmiechnął się czule tancerz. - Jak to było? Serce ze złota, ciało ze szkła? Moim zdaniem na odwrót - pogładził delikatnie jego zarost.

- Kochanie, ja po prostu chcę, żebyś zawsze był bezpieczny, wiesz? - oparł swoje czoło o czoło Terrance'a.
- No i nie wiem skąd wynalazłeś to szklane ciało u osoby, która osypywała się brokatem, kiedy nikt inny tego nie robił.

Terrance wybuchnął śmiechem. i zaczął śpiewać jednocześnie tańcząc w miejscu układ ze sceny.
- My heart is gold, my body is glass, Come on baby, can't you see? I don't need no GPS, to show me where to go... Skarbie, sam to napisałeś i sam o tym śpiewasz. Widzisz? Jesteś gapą. O ciebie się trzeba martwić. Zapomnisz kiedyś rozejrzeć się na przejściu dla pieszych, i co będzie? - żartował zdrowo rozbawiony.

Muzyk roześmiał się głośno.
- No dobra, dobra. Masz mnie. Jestem ze szkła hartowanego, ciężko mnie rozwalić, ale jak się posypię to w całości. I bez przesady, aż taką niezdarą nie jestem. Jeszcze ogarniam co się dzieje.
Pociągnął go za rękę.
- To idziemy?

- Jesteś moją niezdarą. Jesteś - zaśmiał się Terry. - Idziemy, prowadź!
Po drodze namierzył ich jakiś pojedynczy fotoreporter, co oznaczało, że zbiegnie się ich z czasem więcej.

Adam czuł się bardzo szczęśliwy kiedy szli razem za rękę w ogóle nie przejmując się niczym. Nawet objął chłopaka ciaśniej i poprowadził go do ciekawego miejsca ukrytego w ciasnej alejce. Lokal tonął w świeżych kwiatach, a drewniane stoliki i krzesełka dodawały mu oryginalności. Od razu podeszli do baru.
- Dzisiaj ja stawiam - Adam błysnął zębami do Terance'a. - Zamawiaj co chcesz.

- Waaah, okej - zaśmiał się tancerz, po czym zamówił sobie coś dobrego do picia bez alkoholu.
- Czuję się tu dalej jak na wakacjach - uśmiechnął się i rozłożył się na kocu przeglądając jeszcze menu.
- Mam strasznie dobry humor - promieniał.

Lambert zamówił sobie koktajl z zielonych warzyw i owoców po czym z pogodną miną podszedł do Terrance'a i rozłożył się na boku na kocu. Z dachu widok był naprawdę wspaniały. Choć budynek nie należał do najwyższych, akurat w tym miejscu grunt opadał lekko w dół, wiec większość miasta przed nimi była niżej.
- No widzisz - ucieszył się bardzo i delikatnie pogładził ramię tancerza. - Znam parę miejsc mocno podobnych do tego i nie wszystkie to kawiarenki. Możemy kiedyś zrobić po nich rajdzik jak chcesz.

Spencer patrząc na widoki zamyślił się przez chwilę.
- Skąd je znasz? - mruknął patrząc na chłopaka i uśmiechając się lekko.

- Zawsze szukam fajnych miejsc w okolicy, gdzie jest chociaż minimum spokoju i ludzie nie rzucają się na ciebie z łapami - wyjaśnił Adam. - Przychodzę do takich miejsc przecież po to, żeby się trochę zrelaksować.

- Sam chodzisz i szukasz? - zaśmiał się cicho Terrance. - No dobra, można pozwiedzać - uśmiechnął się patrząc na niego czule i skradł krótki pocałunek. - Zamykają dach potem, czy można podziwiać gwiazdy do późna? - rozpromienił się jeszcze bardziej na myśl o spokojnym odpoczywaniu i szukaniu kształtów wśród gwiazd.

- Nie zakrywają. A co, chcesz tu zostać? - uśmiechnął się Adam i już miał przysunąć się do chłopaka, kiedy zadzwonił jego telefon.
- O rany, kto to? - mruknął pod nosem wyciągając telefon z kieszeni spodni. Na widok zastrzeżonego numeru skrzywił się lekko, ale odebrał.
- Słucham? - rzucił wyzywającym wręcz, wrogim tonem, po czym nagle zamilkł i zmarszczył brwi. - Co...ale co się stało? A...ale kiedy? Jak?
Przez chwilę słuchał w napięciu, prawie nie oddychając. Siedział nieruchomo, ale jego oczy zdradzały, ze jest zdenerwowany i przejęty.
- Dobra, postaram się. A wy gdzie jesteście? Okej...to na razie.
Rozłączył się przez chwilę patrząc w telefon, zupełnie zatopiony w niewesołych myślach.
- Dzwonił Darwin. Sauli miał wypadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz