9/24/2016

10. Tommy

Minął kolejny dzień, nadchodził wieczór. Tym razem spędzili więcej czasu w miasteczku. Adam wyciągnął Spencera do dwóch muzeów i śmiesznej małej herbaciarni ukrytej pomiędzy domkami od strony lasu. W lokalu wszędzie było pełno małych figurek zwierząt wystruganych z drewna i muzyk nie mógł się powstrzymać przed fotografowaniem każdej z nich. Zamówili sobie herbatę o smaku bzu, którą poleciła im młoda kobieta stojąca za barem. Do tego po kawałku ciasta wyglądającego na jakiś rodzaj sernika z syropem malinowym i bitą śmietaną.
- Oho - zaśmiał się Adam robiąc zdjęcie swojej ogromnej porcji. - Czuję, że po tym ciastku będę musiał trochę pobiegać.
Dobrze, przyjemnie, lekko, wesoło. Dziś Lambert czuł się tak, jakby był tu z Terrancem na ich miesiącu miodowym. Za każdym razem kiedy spojrzał czy choć musnął dłonią skórę chłopaka, jego serce przyspieszało.

- Słońce, ja ci ręce poobcinam - zaśmiał się cicho tancerz, zaraz porwał jego telefon i wcisnął do swojej kieszeni. Ujął jego twarz za podbródek i czule, delikatnie, krótko pocałował.
- Dość zdjęć - chwilę później podsunął mu kawałek ciasta na widelczyku pod nos.
- Jedz, nie marudź, potem razem pobiegamy - uśmiechnął się promiennie. - Przed łóżkiem pójdziemy się trochę przebiec albo rano cię wyciągnę na wspólny trening.

Adam przełknął ciasto delektując się delikatnym smakiem sera.
- Mmm, rewelacja, spróbuj - nabił kawałek na swój widelec i wsunął do jego otwartych ust uśmiechając się szeroko. Upił łyk swojej herbaty.
- To miejsce jest genialne, po prostu przyznaj. Nawet nie teraz, przyznasz mi, że dobrze robiłem fotografując wszystko, kiedy za jakiś czas detale zamażą ci się w pamięci.

- Ymm rzeczywiście dobre - mówiąc to ​w żarcie zaczął zgarniać całe ciasto do siebie śmiejąc się. - Nie no, bardzo dobre.
Terry zajadał się popijając herbatę, dzieląc się z Adamem.
- I jest genialne. Ale wolę pamiętać twoją twarz w tym miejscu, taką uśmiechniętą i szczęśliwą, zachwycającą się ciastem, niż drewniane figurki. To wszystko to jest drugi plan. Pierwszy mnie bardziej interesuje. I pierwszy chcę zapamiętać - uśmiechnął się ciepło patrząc w oczy chłopaka. - I sam przyznasz mi z czasem racje, że najlepiej pamiętasz czas, jak poszliśmy do restauracji i zostawiłeś telefon w domu. I mogliśmy się w pełni skupić na sobie. Albo podczas wchodzenia na szczyt.

- Wiesz jak to bywa z moją pamięcią - odpowiedział piosenkarz spokojnie, uśmiechając się lekko i nadal zajadając ciastem. Terrance nie wiedział, że Adam robił mu zdjęcia, kiedy tylko mógł. Kiedy tańczył. Kiedy szedł kilka kroków przed nim. Miał wielką nadzieję, że pomogą mu one przeżyć trasę z Queen po Europie. Choć na samą myśl o opuszczeniu Terrance'a na pewien czas, wszystko w nim protestowało.
- Muszę ci powiedzieć, że nasza wyprawa szlakiem była wspaniała. Nigdy wcześniej nie spałem pod namiotem.

- To stracisz nie tylko ręce, jeśli mi zapomnisz moment, w którym ci powiedziałem, że idziemy w oficjalny związek - zaśmiał się Terrance ciepło. - I tą noc pod namiotem. Ja nie spałem pod namiotem jako dorosły człowiek i nigdy wiesz... będąc z kimś tak ważnym w ten sposób. Nocowałem kiedy byłem dzieckiem, z mamą może raz i raz z kolegą, Ale to wiesz... inna bajka. no i to było dawno temu.
Spencer promieniał i dopijał herbatę.
-Ymm, niedługo wracamy do Kalifornii... powiem ci, że zaczynam powolutku tęsknić - zaśmiał się. - Za znajomymi baristami wydającymi kawę, za plażą... I będziemy mieli niecałe dwa tygodnie jeszcze dla siebie, tak?

- Daj spokój, takich rzeczy nigdy nie zapomnę - Adam zakrył jego dłoń spoczywającą na stole swoją dłonią. - To mi przypomniało, że musimy przygotować ludzi na nasz powrót. Wiesz, instagram.
Puścił do niego oko i potwierdził kiwnięciem głowy.
- Tak, jakieś dwa tygodnie. I naprawdę fajnie byłoby niedługo zrobić tą imprezę. Potem moglibyśmy jeszcze trochę pokorzystać z wolnego czasu.

- Wooow, jeszcze tego nie zrobiłeś? - zaśmiał się. - Byłem pewien, że już gdzieś ukradkiem coś dodałeś! - splótł swoją dłoń z dłonią srebrnowłosego i ucałował jej wierzch.
- Wracamy i robimy. Potem trzeba będzie wracać powoli do pracy. Ja się zajmę tymi wspinaczkami no i nad choreografią będę pracować, więc nie będę się nudzić, jak będziesz wymiatał z Queen - zaśmiał się cicho tancerz.

- Nie, nie - uśmiechnął się Lambert. - Zrobię to jak wrócimy do domu i oddasz mi telefon.
- Ale będę tęsknił - stwierdził ten fakt już teraz patrząc mu szczerze w oczy. - Nawet nie chcę o tym myśleć, bo sama perspektywa mnie lekko przeraża w tym momencie.

- Oj daj spokój, będziesz się dobrze bawić. Publika czeka i cię pochłonie. A ja zawsze będę przy telefonie. Znaczy... będę się starać - zaśmiał się Terrance. - Też będę tęsknić, ale damy radę. Męczyłeś się od Ghost Town. Dasz radę jeszcze trochę - droczył się z uśmiechem na twarzy. - Nie masz się przecież czego bać.

- Mam nadzieję - uśmiechnął się i delikatnie, czule pocałował usta Terrance'a. Usłyszeli, że drzwi do lokalu się otworzyły. Adam wbrew sobie uchylił powieki i zauważył, że do środka wszedł nie kto inny tylko Mia. Kąciki ust rozszerzyły mu się w uśmiechu. Dopiero po chwili oderwał się od tancerza oczywiście udając, że dziewczyny kompletnie nie zauważył. Mia przeszła obok stolika patrząc na nich jak na coś totalnie uroczego. Adam napił się herbaty mając nadzieję, że nie wybuchnie śmiechem, choć miał na to wielką ochotę.

Terrance zauważył, że Adam wewnętrznie się skręca ze śmiechu. Rozejrzał się i ...
- Przestań, Boo - zaśmiał się cicho i zdzielił go w ramię - Przyzwyczajaj się, a nie, będziesz mi się śmiał za każdym razem w twarz - mruknął i skradł z jego warg krótki pocałunek, sprowadzając go na ziemię i przypominając, że teraz, od rozmowy, to będzie normalne. Stanie się cudowną codziennością. Będą mieli gdzieś, czy ktoś patrzy.
- Czemu cię to tak rozbawiło? - zaśmiał się cicho patrząc Adamowi w oczy.

- Nie widziałeś jak szybko spurpurowiała, temu - zachichotał Lambert cicho, muskając ustami jego nos. Musiał się przyzwyczaić. To wciąż wydawało się bardzo nierzeczywiste, nie musieli ukrywać swoich uczuć. W pewnym momencie Adam pomyślał, że z nich dwóch to chyba on jest na to mniej gotowy. Te myśli trochę go zakłopotały, ale zakrył je uśmiechem.
- Wiesz, myślę, że przed moim wyjazdem mama wykombinuje jakiś trik ze wspólnym obiadem. Zawsze tak robiła. Wolę cię z góry uprzedzić.

- W porządku. Chętnie wpadnę. Twoja mama niesamowicie gotuje, więc chętnie. I co to za mina? Widzę to. - zauważył Terrance. - Kochanie, za dobrze cie znam. Uśmiech mnie nie zmyli.
Patrzył Lambertowi w oczy nieco rozdrażniony, ale też nieco rozbawiony.
- Przy tym wyjeździe zostało już wiele powiedziane. Jak chodzi ci po głowie coś jeszcze to mów, nie tuszuj tego, bo ja wszystko widzę. Nie schowasz się, Lambert - mruknął.

Uśmiechnął się.
- Cieszę się bardzo. I cieszę się, że moja mama cię już zna. Przynajmniej nie będzie żenujących momentów, jakie są zwykle przy pierwszych obiadkach.
Zagryzł wargę nie bardzo wiedząc jak ubrać to w słowa.
- Widzisz, tak się przeliczyłem z tym, że będziesz chciał pozostać w ukryciu, że sam tego porządnie nie przemyślałem. Obecność Mii trochę zbiła mnie z tropu. Ale czasu już nie cofniemy.

- Zaraz, zaraz... chcesz mi powiedzieć, że jednak nie? Że wracamy i się trzymamy metr od siebie?
Spencer spoważniał i się wyprostował. Trochę go to wszystko kosztowało, żeby podjąć takie decyzje jakie podjął, więc zanim zrobi mu się przykro i zanim się zdenerwuje, wolał się upewnić, czy dobrze wszystko rozumie. Co to znaczy, że czasu nie cofniemy? Adam miał na to ochotę?

- Nie, nie, źle mnie zrozumiałeś. Chodzi o to, że myślałem, że to zlewam, że zlewam to co ludzie mówią, ale jak ona weszła to jakoś...podświadomie się spiąłem. Pewnie dlatego, że ostatnio nikt nie zwraca na nas uwagi i to takie...nietypowe. Wybacz, jeśli wprowadziłem cię w błąd. Nie chciałem żebyś myślał o tym, o czym pomyślałeś - wytłumaczył się Adam.

- Ja mam nadzieję. Bo bym chyba pierdolnął stolikiem i wrócił do domu - tancerz odetchnął nieco. - Ale, no cóż. Zmuszę cię teraz do spięcia obolałego tyłka i ogarnięcia tego. Bo wiesz, że mnie to sporo kosztowało. I nerwów i myślenia i mówienia ci rzeczy, których się wstydzę i brzydzę, których nie mówiłem nikomu.
Patrzył mu w oczy. Głęboko w oczy. Bo to było dla niego na tym etapie cholernie ważne.
- I skoro tak się spinasz, to wrzuć w końcu co tam chcesz rzeczywiście do sieci, żebyś sam się oswoił z tym wszystkim - mruknął i oddał mu telefon. Spięty.

- Ogarnę to. Nie zajmie mi to długo. To po prostu był szok, a ty go wyłapałeś. Wiesz, jaka ważna jest dla mnie twoja szczerość.
Lambert wziął od niego telefon i odłożył go na stolik.
- Nie chciałem cię zdenerwować - powiedział uspokajająco. - Jak widzisz to nic takiego. Szybko się z tym uporam.

- Mam nadzieję Adam, mam nadzieję - westchnął cicho Spencer. - I w porządku - pogładził jego dłoń.
- Zrobisz mi rollercoaster z życia. Czuję to. Ale tak czy siak, mów mi o wszystkim. Nie chcę, żeby cokolwiek było ukrywane, tuszowane. Bo to z czasem prowadzi do kłamstw. I lepiej mówić na bieżąco, niż się dowiedzieć jak jest już za późno albo dużo ciężej wszystko sprostować.

- Wiem, wiem - lekko się uśmiechnął. - I tak nie umiem niczego przed tobą ukryć.
Wypił ostatni łyczek herbaty i przez ułamek sekundy grzebał w telefonie.
Znalazł to zdjęcie od razu. Zrobili je niedługo po przyjeździe do miasteczka. Terrance po lewej, uśmiechnięty, radosny, szczęśliwy, obejmujący Adama. On po prawej, z każdym pozytywnym uczuciem widocznym na jego twarzy. Obrazek pełen ciepła i miłości.
Adam odwrócił ekranik telefonu do Terrance'a.
- Mogę to...? - zapytał ciepło Spencera.

- Ale próbujesz czasem - mruknął i przyglądał się, co Adam robił. Przyjrzał się zdjęciu. Mimowolnie się uśmiechnął i skinął twierdząco głową.
- Jaki ty szczęśliwy... - uśmiechnął się od ucha do ucha. Momentalnie się rozluźnił na widok ich radosnych mordek.

Uśmiechnął się jak małe, uradowane dziecko i włączył instagram. Położył telefon na stolik tak, żeby Terrance dokładnie widział wszystko co robi. Oznaczył tancerza, oznaczył miasteczko, udostępnienie na facebooku oraz twitterze i napisał: "Najwspanialszy czas", po czym nacisnął przycisk publikacji. Przez chwilę patrzył na to co zrobił z błogim uśmiechem, po czym zablokował telefon i schował go do kieszeni.
- I gotowe - uśmiechnął się do Spencera od razu chwytając jego dłoń w swoją.
Tancerz uśmiechnął się i ucałował policzek srebrnowłosego.
- Ja bym wyłączył powiadomienia, bo telefon ci się zwiesi. - gładził delikatnie jego dłoń. - Teraz nie ma odwrotu. Uruchomiłeś lawinę. Jak się z tym czujesz? - zaśmiał się cicho - i ile dajesz Holly na zadzwonienie i nakrzyczenie na nas i na jej lawinę pytań? - pytał rozbawiony.
- A Mii to powinieneś być wdzięczny swoją drogą. Ona mi dała do myślenia z tym zdjęciem do autografów i nieświadomie popchnęła do dalszych decyzji - dorzucił uśmiechając się ciepło.

Muzyk roześmiał się.
- Kochanie, powiadomienia to ja mam wyłączone już dawno. Można umrzeć przy każdym poście, jak ludzie tak do ciebie walą. Hmmm...- zamyślił się chichocząc. - Parę godzin, różnica czasu, więc może akurat leży zmęczona przez Darwina. A właśnie, ona gdzieś tu jest - zaczął rozglądać się za Mią.
- Zapytamy ją, czy chce selfie z nami na pamiątkę?

- Cóż, ja swoje też powinienem teraz wyłączyć... Po tym jak mnie oznaczyłeś to mi telefon umrze. Do tej pory wszystko włączone. Nie ma tego aż tak dużo. Ale to zrobię potem.
Spencer się roześmiał a propos zmęczenia Holly.
- Oh boże, myślisz, że tylko się nawzajem męczą? - nie mógł powstrzymać śmiechu. - Ymm czemu mamy jej pytać o zdjęcie? - znów się śmiał. - To żenujące.

- Powinieneś - pokiwał głową. - Zaraz przyleci masa obserwujących i tak dalej.
- Myślę, że jak już zaczęli to nie są w stanie przestać. Holly pewnie przycisnęła biedaka tymi udziskami do łóżka i nie mógł się obronić - zaśmiał się myśląc o tym.
- Em, osobiście uważam to za słodkie, ale jak sobie chcesz.

- Nie nawykłem do pytania ludzi o selfie. zazwyczaj to działa w drugą stronę, słońce - roześmiał się tancerz. - Biedny Darwin. I się zdziwisz, szefie, bo pozwoliłeś na związek i jak w trasę nie wrócą, bo coś przyrobią - żartował. - Jak tak się ujeżdżają, to kiedyś zapomną o gumce.

Wokalista zaśmiał się bardzo głośno kolejny raz.
- Mam nadzieje, że mają więcej oleju w głowie. Chociaż, można się po nich wiele spodziewać.
W tej samej chwili do ich stolika podeszła Mia.
- Em, chłopaki - zaczęła z uśmiechem wymachując telefonem. - Nie chcę wam przeszkadzać, ale jestem w szoku, no. To znaczy, gratuluję. Bardzo. Szczęścia życzę.
Adama rozczuliło jej zakłopotanie. Uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki, Mia. To trochę nowa sytuacja dla nas. Pewnie się dzieje na instagramie, co?
Dziewczyna zachichotała przeglądając komentarze.
- Jest pozytywnie. Nie ma się czego bać. I tak w ogóle, chciałam zapytać czy mogłabym sobie strzelić z wami selfie?
Adam lekko się zdziwił, że wpadli na ten sam pomysł, ale spojrzał na Terrance'a z wesołymi ognikami w oczach.
- No, Terry? Robimy?

Terrance był wyraźnie, ale to wyraźnie rozbawiony sytuacją, nie wytrzymał i zaśmiał się wesoło pod nosem.
- Zaczęło się. - spojrzał na Adama rozbawiony, ale i szczęśliwy.
Wstał, żeby przepuścić dziewczynę między siebie a Adama.
- Wskakuj - powiedział wesoło. Kiedy siedzieli już w trójkę, wziął telefon Mii i zrobił im wszystkim może ze trzy selfie, jakby któreś wyszło nie takie jak trzeba.
- Proszę - uśmiechnął się i oddał jej telefon.

- Woah, dziękuję, dziękuję - rzuciła podekscytowana przeglądając zdjęcia. - Pewnie dodam je do sieci, ale dopiero jak stąd wyjedziecie. Chociaż będzie ciężko przyzwyczaić się do tego, że nie można was już spotkać na mieście. Bardzo wam dziękuję. Za wszystko.
Mia wstała, pożegnała się z nimi i wyszła z lokalu.
Adam siedział z uśmiechem na ustach.
- Ah, urocza dziewczyna. To co, Kochanie? - spojrzał na Terrance'a. - Co porobimy dziś wieczorem? Mamy jakieś plany?

- Aj szybko uciekła... - jęknął tancerz. - A sam bym jej podziękował. Mam poczucie, że zrobiła dla nas więcej niż my dla niej - uśmiechnął się ciepło. - I niech dodaje, choćby teraz. I tak ty sam oznaczyłeś gdzie jesteśmy. Zdradziłeś położenie.
Spojrzał na Adama.
- Ymm, nie wiem. Jakieś pomysły? Możemy próbować nie spalić kuchni, pobiegać, bo ten sernik to był grzechem rzeczywiście - zaśmiał się cicho i wesoło. - Możemy też wziąć prysznic i się nawzajem topić. I czekać na telefon od Holly.
O dziewczynie wspomniał rozbawiony, przypominając sobie ją męczącą Johnsona.

- Widzisz, ona jest chyba bardzo zakłopotana tym, że mogłaby nam przeszkadzać. Tak ją odbieram. A co do miasteczka, dociekliwi i tak wyłapaliby charakterystyczną architekturę za nami i połączyli z tym miejscem. Nie ma co się chować - uśmiechnął się Lambert. Było mu dziwnie lekko na sercu. Nagle zadzwonił jego telefon.
- Oh nie, chyba wywołałeś wilka z lasu - zarechotał, ale kiedy spojrzał na wyświetlacz, zmarszczył brwi.
- Dlaczego on do mnie dzwoni?
Położył telefon na stoliku. Na ekranie widniało zdjęcie Tommy'ego.

- To nie takie duże miasteczko. Trochę jednak musieliby szukać.
Terrance wzruszył ramionami.
- Pytanie dlaczego po prostu nie odbierzesz? Odbierz, może coś się stało czy coś.

Zagryzł wargę. Nie rozmawiał z Tommym już bardzo dawno. Wolałby nie rozdrapywać konfliktów, które były między nimi. Odebrał z duszą na ramieniu.
- Halo? - rzucił krótko w słuchawkę, zszokowany.
Gdyby byli w domu, zapewne ustawiłby tryb na głośnomówiący, ale teraz nie miał takiej możliwości.
Rozmowa trwała dość krótko. Adam rozłączył się mając mieszane uczucia.
-Hmm. To dziwne wiesz? Pogratulował nam, niby się śmiał i wszystko okej, ale chyba zapomniał, że go znam. Dałbym sobie rękę uciąć, że w tonie jego głosu były złość i groźba.

- Groźba? W Tommym? Czemu? W sensie... ma jakiś powód? Do złości? - pytał kiedy już w sumie wychodzili z lokalu kierując się powoli do domu. - Ja się w sumie nigdy nie dowiedziałem, co właściwie między wami się działo. Wszystko było pogmatwane.

- Masz rację, było - zgodził się Adam próbując sobie poukładać przesuwające się przed jego oczami sceny. Trochę się zdenerwował.
- Powiedzmy, że Tommy to ktoś w stylu psa ogrodnika. Tylko trochę bardziej psychiczny i z dziwnymi skłonnościami. Niestety, ciężko go zrozumieć, jeśli się ma inny tok myślenia.

- Od kiedy? - zaśmiał się cicho tancerz. - Kochany był na trasach przecież. I jakie skłonności? Opowieedz mi...
- Nie wiem czy psuć w twoim umyśle wizerunek Tommy'ego czy nie - Lambert spojrzał na niego.
- Utrzymujecie kontakt?

- Niewielki? I daj spokój, mów...
Sam Terry się teraz spiął. Było coś, czego nie wiedział.

Lambert podrapał się nerwowo po karku. Nie lubił do tego wracać. Nie lubił myśleć o tym, jak wredną ropuchą jest Tommy Joe.
- Kiedy byłem z Saulim dzwonił do niego. Prawie codziennie, o dziwnych porach. I dyszał do słuchawki. Za którymś razem odebrałem mu telefon i powiem Ci, że trochę mnie to zszokowało. Jego oddech był świszczący i urywany. Nawrzeszczałem wtedy na niego, żeby przestał straszyć Sauliego. A on się roześmiał. Dziwnie, nieprzyjemnie i gardłowo. Sądziłem, że się naćpał, ale potem zaczął dzwonić na mój numer i zauważyłem, że jego głos jest kompletnie trzeźwy. Nawijał o naprawdę dziwnych rzeczach i nie wiem, czy serio je robił czy wymyślał, ale ciężko mi było go sobie takiego wyobrazić. Nasz uroczy, słodki Tommy opowiadał mi ze szczegółami, jak penetrował odbyt bezpańskiego kota nożem wyobrażając sobie, że to Sauli....
Urwał na chwilę nie wiedząc jak Terrance przyjmie te słowa.
- Próbowałem do niego dotrzeć, porozmawiać z nim w cztery oczy. Ale Sauli nie wytrzymał tego napięcia. Telefony urwały się kiedy się rozstaliśmy.
Poczuł złość: między nim a Saulim nigdy nie było tak idealnie jak między nim a Terrancem, ale Adam czuł się w tamtym związku dość szczęśliwy, żeby mieć ogromny żal do Tommy'ego.
- Rozpieprzył mi związek, a potem znowu zaczął odwalać szopkę z Pretty Kitty, więc podziękowałem mu za współpracę.

- Skoro jest z nim problem, to będąc razem jest to teraz nasz problem, więc mów...
Tancerz patrzył na niego w oczekiwaniu. Słuchał uważnie.
- Pretty Kitty przedawkował horrory?... I co? Ale chyba nie zrobił tego naprawdę..?  Co to w ogóle za chora wizja? Poważnie? Przecież takie osoby trzeba leczyć... Są niebezpieczne. Zgłosiłeś to komuś? Myślałeś o tym? Żeby też nie zrobił krzywdy sobie. I innym. W przyszłości... To dlatego Tommy nie wrócił na trasę...- mruknął układając cała układankę w głowie.
- I tylko dlatego nie jesteś już z Saulim? Czemu w ogóle nie powiedziałeś mi wcześniej? Choć jednocześnie zobacz, mój telefon milczy - wzruszył ramionami.

- Właśnie, twój telefon milczy - westchnął muzyk. - Może podejdzie do ciebie inaczej, bo znał cię wcześniej. Miejmy taką nadzieję. I jak ci mówię, bardzo chciałem z nim o tym porozmawiać, ale w mojej obecności zachowywał się zupełnie normalnie i czułem się wręcz jakbym zaczynał wariować. Wkurwiło mnie to. Wyleciał, bo nie mogłem znieść jego nienormalnego zachowania. Wydaje mi się, że on tych wszystkich tortur zwierząt nie robił naprawdę. Trochę mu siadło na mózg, pewnie rzeczywiście od tych wszystkich horrorów i schizowych gówien, które ogląda.

- No wiesz, trzymaliśmy się tyle lat razem... Sauli jakby dołączył z czasem. Boże... Jeśli zacznie coś odpierdalać, to chcę to tym wiedzieć od razu. I jak będzie do mnie świrował, to nie będę owijał w bawełnę i sam z nim porozmawiam, a jak nie pomoże to porozmawiamy przez władze. Straszenie ludzi i takie teksty są chore... - mówił wchodząc do domu. - I tylko dlatego nie jesteś już z Saulim? W sensie... myślisz, że gdyby nie Tommy, to dalej bylibyście razem? I kiedy to się właściwie zaczęło? Od początku?

- Powiem ci szczerze, że wątpię - przyznał Adam. Usiadł na sofie w salonie patrząc w zamyśleniu w jeden punkt. - Mieliśmy dla siebie coraz mniej czasu, a sprawa z Tommym tylko nas od siebie oddalała. Na końcu zostały prawie same pretensje i naprawdę długo robiliśmy wszystko, żeby mimo to rozstać się w przyjaźni.
Na chwilę zrobiło się cicho. Dla muzyka to wciąż nie był łatwy temat: bardzo przeżył rozpad związku, w którym pokładał tyle nadziei i zepsucie się relacji z Ratliffem, który był jego przyjacielem i Terrance wiedział o tym doskonale. Dobry humor Lamberta trochę przygasł.
- Od początku - powiedział w końcu cicho. - Najpierw to były tylko głuche, kilkusekundowe połączenia brane przez nas za pomyłki. Potem zaczęło robić się gorzej.

Spencer westchnął cicho.
- No już... bez psucia humoru - Terry kucnął przed nim i wziął jego dłonie w swoje. - Poradzimy sobie, tak? Po prostu mi powiedz jak zacznie świrować, a to załatwię.
Skradł z ust chłopaka czuły, delikatny pocałunek.
- Będzie dobrze - uśmiechnął się ciepło. - Coś jeszcze powinienem wiedzieć?

Adam oddał mu całusa splatając palce ich dłoni ze sobą i czując, że smutek odchodzi. Uśmiechnął się i oparł swoje czoło o jego czoło.
- Tak. Jesteś najskuteczniejszym lekarstwem na złe momenty.

Tancerz uśmiechnął się promiennie.
- Kochany jesteś - skradł kolejnego buziaka. - Idziemy biegać czy do łóżka?

Wokalista spojrzał krytycznie na swój brzuch i zaśmiał się.
- Chyba jednak pobiegać. Zaokrągliłem się trochę. Idę poszukać jakichś odpowiednich ubrań - pocałował tancerza czule w czubek nosa i wstał kierując się do sypialni.

- Też się przebiorę.
Terrance poszedł za nim, od razu znalazł odpowiednie ubrania i zaczął się przebierać. Chwilę później był gotowy.
- Dawno z kimś nie biegałem - uśmiechnął się promiennie. - Fajnie będzie mieć towarzystwo.

***

Adam nigdy nie miał najgorszej kondycji, ale w porównaniu z Terrancem raczej szybko się męczył. Nawet kiedy tancerz rozkręcał się po drodze, on biegł sobie żwawym truchtem jedną z leśnych ścieżek. Zrobili jakieś dwie krótkie przerwy na napicie się wody i wrócili do domu. Muzyk czuł, że jeszcze żaden mięsień nie boli go za bardzo.
- Ale będę miał zakwasy jutro - jęknął ze śmiechem kierując się do łazienki i rozbierając po drodze.
- Chcesz wziąć ze mną prysznic? - spojrzał na Spencera rozbawiony.

- Co ty, już? To rozmasuję jutro - tancerz skradł krótki pocałunek, sam też już zaczął się rozbierać. - To będę cię częściej ciągał na treningi i bieganie. I jasne.. idę - uśmiechnął się szeroko i promiennie. Cały się błyszczał, chwilę później kiedy obaj byli już nadzy, wciągnął Lamberta pod prysznic i myli się nawzajem.

Po kąpieli Adam troskliwie wytarł Terrance'a, ale nie pozwolił mu się ubrać. Zaatakował jego usta i za ręce pociągnął do sypialni. Nie na łóżko, na dywan. Który był miękki i przyjemny. Spencer zawsze pachniał zniewalająco, ale teraz kiedy muzyk umył go jego ulubionym żelem, pachniał jeszcze bardziej intensywnie. Męsko i ponętnie. Nachylił się nad nim pogłębiając pocałunek, jego dłonie błądziły wzdłuż jego ciała. Ale nie były to gesty pożądania. Lambert chciał w tej chwili przede wszystkim bliskości. Chciał okazać swoją czułość.

Spencer zaśmiał się cicho przez pocałunek i czule go odwzajemnił, głaszcząc delikatnie zarost srebrnowłosego. Przytulił go ciasno do siebie. Gładził dłońmi jego kark, potem barki, ramiona, plecy, potem przyjemnie drażniąco delikatnie jego bok. Chwilę później był już nad nim i pogłębiał pocałunek. Czule, ale i gorąco.

Uwielbiał ciepło promieniujące od Terrance'a. Uwielbiał, kiedy Terrance był blisko. Objął go mocno oddając pocałunek z całą swoją pasją. Wtedy zadzwonił telefon tancerza.

Ktoś mniej znający muzyka pewnie by tego nawet nie zauważył, ale Spencer na pewno poczuł jak Lambert się spiął i wstrzymał na chwilę oddech. Jednak szok szybko minął ustępując miejsca wściekłości i nerwom. Nawet nie wiedział kto dzwoni, ale już miał świadomość, że to może być Tommy.
- Zignoruj - mruknął cicho do Terrance'a ponownie całując jego usta.

- Nie mam zamiaru odbierać - mruknął uśmiechając się szeroko, niesamowicie seksownie ale i pozytywnie. Zarażał. Był rozluźniony i szczęśliwy. Byli tylko oni. Razem. On i Adam. Na powrót odwzajemnił pocałunek zupełnie przylegając do Adama. Zupełna bliskość. Skóra przy skórze. Powoli się nakręcał czując go po prostu przy sobie. Jego męskość mimowolnie stwardniała. Gładził delikatnie udo Lamberta.

Odprężył się słysząc słowa Terrance'a, ale sposób w jaki je wypowiedział sprawił, że przeszyły go dreszcze kumulując się w podbrzuszu. Telefon nadal dzwonił, ale Adam już o nim nie myślał, nie słyszał go. Przytulił tancerza mocno do siebie, zaczął całować jego szyję kierując się coraz wyżej, przez linię szczęki aż do ucha, po czym przygryzł jego płatek, niezbyt mocno ale drażniąco. Dłonie powędrowały na biodra Spencera, dotykał ich i drapał gdzieniegdzie.

Tancerz mruknął cicho.
- Nakręcasz mnie... - ukąsił delikatnie jego szczękę. Był tak blisko, że jego twardy członek, teraz już w pokaźnej erekcji ocierał się o podbrzusze i przyrodzenie chłopaka. Niedługo później pożerał delikatnie jego szyję. Całował, muskał, kąsał, drażnił językiem. Nie mógł mu się oprzeć.

Męskość Adama stwardniała znacznie, kiedy tancerz tak ocierał się o jego podbrzusze. Podniósł się na łokciach  chwilę poobserwował poczynania Terrance'a, po czym usiadł, delikatnie przewrócił go na plecy i zaczął zostawiać mokre ślady ust oraz malinki na jego brzuchu. Potem znów wtopił się w jego usta całując coraz bardziej namiętnie. Ujął w prawą dłoń swoje sterczące przyrodzenie, zbliżył je do męskości tancerza i zaczął pocierać je o siebie, co chwilę pieszcząc palcami to swojego penisa to członka Spencera. Robił to zmysłowo, nie spieszył się, usta całowały twarz i szyję tancerza. Nie chciał, nie mógł się oderwać.

Odwzajemniał pocałunek mocno, z pasją, namiętnie i gorąco. Spencer odchylił delikatnie głowę w tył, dając chłopakowi łatwiejszy dostęp. Mruczał cicho z podniecenia, a jego oddech stawał się powoli nieco cięższy. Nie kontrolował swoich dłoni. Nie panował nad nimi i nie zauważył kiedy zaczęły same pożądliwie błądzić po ciele Adama. Pożądliwie, ale nie w ten zwierzęcy sposób.

Kontynuował pieszczenie członków jeszcze przez chwilę, po czym zsunął dłoń na jądra Terrance'a zaczynając je głaskać. Przyklęknął, aby móc drugą dłonią gładzić wnętrze ud chłopaka. Całował go mocno, namiętnie, w pewnym stopniu władczo. Spencer rozpalił go do czerwoności swoją zmysłowością, nieziemskością. Wciąż trzymał się na uwięzi, którą założył dla ich wspólnego dobra, ale nie wiedział, jak długo będzie w stanie to znieść. Ciało tancerza kusiło, nęciło, na samą myśl o takich rzeczach męskość twardniała mu jeszcze bardziej. Ale na razie tylko całował, czule pieścił jego skórę w najbardziej intymnych miejscach nie posuwając się dalej.

Podniecenie rosło z każdą kolejną chwilą coraz bardziej. Czuł się zrelaksowany, swobodnie, ale kiedy Adam zaczynał się robić władczy delikatnie go kąsał sprowadzając go tym samym na ziemię. Terrance koniec końców cały jego, ale jednocześnie wciąż niedostępny, co tylko pewnie budziło jeszcze większe pożądanie i utrzymywało zainteresowanie. Był pewny siebie, więc nie atakował. Dawał się cieszyć Adamowi, póki tamten nie zbliżał się do pewnych granic. Telefon zadzwonił ponownie

Wsunął dłonie pod jego pośladki schodząc mokrymi pocałunkami na szyję chłopaka, kiedy usłyszał znów dzwonek telefonu Terrance'a. Serce zatrzymało się w nim na ułamek sekundy, ale nie dał tego po sobie poznać. Ukąsił  kilka razy agresywnie, ale i delikatnie skórę wokół jego obojczyków, po czym dokładnie te miejsca wycałował. Skupiał się na zapachu Spencera, na jego cieple, bliskości, na miłości, którą emanował. Nie słyszał telefonu. Nie słyszał. Żaden telefon nie dzwoni. Nie dzwoni. Dłonie nieznacznie mu zadrżały, ale nie było to wyczuwalne, gdyż zaciskał palce na jędrnym tyłku tancerza, pieścił go i delikatnie drapał.

Mruknął przeciągle, kiedy Adam go kąsał. Na samą pieszczotę uśmiechnął się pod nosem. Wydało mu się to urocze, że tak niby, atakuje, ale zaraz potem całuje delikatne jakby chciał tym powiedzieć "To było niechcący!", choć w istocie wcale tak nie było.
- Ymhh.. może jednak powinienem odebrać...

Oderwał się od niego trochę jakby od niechcenia i spojrzał przeciągle w jego oczy. Teoretycznie rzecz biorąc, nie wiedzieli kto dokładnie dzwoni. To nie musiał być Tommy. To mógł być ktokolwiek.
- Zobacz kto to w ogóle - powiedział w końcu, niepewność czaiła się w jego głosie.

Spencer skradł dłuższego, czułego buziaka, ale się oderwał i podszedł do szafki nocnej sprawdzić kto dzwoni. Tommy. Okeeej. Po prostu wziął telefon i odebrał.
- Tak? Co tam? - zagadnął wesołym tonem od niechcenia gładząc się po brzuchu i usiadł na łóżku. Popatrzył na Adama sugestywnie i z uśmiechem poklepał miejsce obok siebie.

Było tak, jak mówił Adam. Dziwny, urywany oddech, chwila ciszy i połączenie zostało przerwane. Muzyk usiadł na łóżku obok Terrance'a i w skupieniu przyglądał się jego twarzy w czasie "trwania rozmowy".

- Hmmmh... Okej. Biorę to na klatę, jak dorosły człowiek..
Wyłączył telefon i odłożył go na szafkę. Nie przejął się. Nie ma czym. Nie chciał się na tym skupiać i sam siebie popychać w tworzenie popieprzonych historii i herezji. Przyciągnął Adama do siebie i znów go czule pocałował.

Doskonale wiedział, że rano Terrance będzie miał na swoim telefonie masę powiadomień o próbach połączeń, ale teraz przestało go to obchodzić. Zaczął oddawać mu gorące, pełne namiętności pocałunki. Dłonie znów błądziły po ciele Spencera, położył go na łóżku wracając do przerwanych im przez telefon czynność. Adam wiedział, że telefon już nie zadzwoni, ale mimo to czuł się rozdrażniony i cały czas nasłuchiwał. Nie dawał jednak po sobie tego poznać, dłonie znów pieściły pośladki tancerza, a usta składały drobne pocałunki w okolicach klatki piersiowej.

Sam Spencer był teraz delikatnie spięty. Nie przejmował się, ale nie mógł kontrolować podświadomości. Gładził uda chłopaka, biodra, pieścił pośladki, błądził po klatce piersiowej, brzuchu, ramionach... Dłonie zwiedzały nienasycone. Było miło, ale przez spięcie wiadome było, że do niczego nie dojdzie. Czułości, pożądanie i pasja... Ale nie byli już tylko oni. Byli oni i telefon. Nawet, jeśli wyłączony.

Nerwy powoli opadały: na nowo zatracał się w cieple i uczuciach. Delikatnie zaczął rozmasowywać ramiona Terrance'a czując jak bardzo chłopak się spiął. Choć nic w tej sprawie nie było jego winą, poczuł się winny. Wiedział, że mimo wszystko tancerz jest terroryzowany z jego powodu, choć nigdy nie udało mu się dowiedzieć, dlaczego Ratliff się tak zachowuje. Pocałował Spencera mocno, prawie przepraszająco.

Tancerz pogładził czule jego policzek i przyciągnął chłopaka bliżej, ciepło go do siebie przytulając. Podświadomość tak czy siak stworzyła mały dystans w nim samym. To była rzecz, z którą należało się przespać, potem włączyć telefon, poczekać na kolejne wydarzenia i zareagować. Mieć to z głowy. Nie czuł się terroryzowany, ale przejęty. Że ma coś do zrobienia, załatwienia i to musi być zrobione. Jako, że czuł, że musi chronić Adama, że chce go objąć opieką i troską, to się tym musi zająć i to załatwić. I coś z tym zrobi. Jak wrócą. Jak to się pociągnie dalej. Kiedy te myśli wydarły się z podświadomości poczuł, jak zalewa go fala ciepła. Czysta troska rozlała się po całym jego ciele. Znalazł się nad Adamem. Oderwał się i patrzył mu w oczy. W ciszy. Dotarł do dna tego, dlaczego się przejmuje i teraz każda myśl skupiła się na tej pięknej twarzy. Chciał coś powiedzieć, ale wszystkie rzeczy, które mu przychodziły teraz do głowy Adam już słyszał. "Nie masz pojęcia, jaki jesteś dla mnie ważny. Nie masz pojęcia". Nie powiedział tego i pewnie nie musiał, bo jego spojrzenie mówiło wszystko. Patrzył na Lamberta jak na największy skarb, coś najdroższego, ale jednocześnie coś, co jest bardzo, bardzo kruche, więc kochał i podziwiał jeszcze bardziej, właśnie dlatego, że musiał dbać i się troszczyć.

Gdzieś w podświadomości nie czuł się najlepiej z faktem, że Terrance jest nad nim. I nie chodziło tylko o łóżko. Pod wieloma względami to wyczuwał. Bycie na dole nie było tym, do czego przywykł. Lubił mieć kontrolę, czuć się bezpiecznie, czuć, że coś co ma jest tak jakby stałe. Niezmienne. Że zależy od niego. Teraz miał dość odwrotne wrażenie. Ale czułość i troska z jaką Spencer spoglądał w jego oczy wciąż na nowo łamała całą hierarchię jaką w sobie uporządkował. Jego świat zmieniał się o 180 stopni i czuł się z tego powodu lekko zakłopotany. Nie wiedział czy da sobie radę, ale wiedział, że się postara. Starał się.
Uśmiechnął się do Terrance'a nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. Wrażenie, że ich dusze łączą się ze sobą powróciło. Wyciągnął dłoń i zaczął z uczuciem gładzić policzek ukochanego.

- Adam? - mruknął tak miękkim tonem, że można by się poczuć jak zrzuconym z wieżowca, ale popchniętym w basen puchu. Uwalniające poczucie lotu, przyjemnej bezwładności, a potem już tylko miękko i ciepło. Delikatnie musnął nosem policzek Lamberta. łamał się w sobie. Był bardzo blisko od wypowiedzenia tych słów. No dawaj, Terry, już raz to zrobiłeś! Zebrał się w sobie. Przecież trzeba mieć w życiu jaja, nie? 
- Chyba... Chyba cię kocham - powiedział patrząc w to ukochane, zimne spojrzenie.
Tancerz poczuł, że od tej chwili ta troska o niego i chęć opiekowania będą nieuleczalne.
- Właściwie to nawet nie chyba... - mruknął nieco zakłopotany. Niełatwo mu było mówić o uczuciach. Koniec końców był zamknięty w sobie i wszystko zatrzymywał dla siebie. Odgarnął kilka niesfornych pasm z czoła Lamberta i delikatnie go w nie ucałował.

Ciepło i błogość rozlały się po jego ciele, kiedy usłyszał te słowa. Wiedział to, tancerz nie musiał niczego mówić, ale poczuł się niesamowicie słysząc te słowa przeznaczone dla niego z ukochanych ust. Jego dłoń odnalazła dłoń Terrance'a, ujął ją w swoją, przysunął do swoich warg i czule, ciepło ucałował. Przez cały ten czas patrzyli sobie w oczy, a intymność i bliskość jaka się między nimi wytworzyła była wręcz nie z tego świata. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Tak pięknego, tak czystego, tak obezwładniająco potężnego. Odwzajemnił pocałunek głaszcząc przy tym kości policzkowe Spencera. Oderwał się na chwilę po to, żeby przesunąć kciukiem po ponętnych ustach Terrance'a. Kolejny pocałunek, który złożył na jego wargach był krótki, ale intensywny. Pełen tych wszystkich uczuć, którymi darzył chłopaka.
- Też cię kocham, Terry - powiedział ciepło wciąż na niego patrząc i głaszcząc jego kark palcami.

Spencer uśmiechnął się ciepło. Kamień spadł mu z serca. Ulżyło. To było rzeczywiście ciężkie do wyrzucenia z siebie. Przyciągnął go ciasno do siebie i niesamowicie ciepło do siebie przytulił. Dwa idealnie dopasowane puzzle.
- I poradzimy sobie ze wszystkim, wiesz? Ja wszystko załatwię - mruknął wprost do jego ucha gładząc chłopaka delikatnie po plecach.

Kąciki ust Adama rozciągnęły się w błogim uśmiechu, kiedy oddech Terrance'a popieścił jego ucho.
- Spokojnie, Terry - zaśmiał się cicho, z rozczuleniem. - Nie jestem jakimś bezradnym dzieciaczkiem. Załatwimy to razem.
Objął go równie ciasno wtulając twarz w jego ramię. Z przyjemnością wdychał znajomy, najpiękniejszy na świecie zapach.

- Nie wmówisz mi niczego, słońce - zaśmiał się cicho i ucałował jego skroń. - Idziemy spać?

- I nie robię tego. Stwierdzam tylko fakty - dokończył cicho, ale pewnie uśmiechając się lekko.
- Myślę, że najwyższy czas. Fajnie by było jutro rano trochę pobiegać. Co o tym myślisz?

- Jeśli będziesz w stanie... Jak rozmasujemy zakwasy - ucałował jego wargi czule, ale krótko. Okrył siebie i chłopaka kołdrą i delikatnie bawił się jego włosami, jak miał już w zwyczaju. Powoli zasypiali mocno do siebie przytuleni.

***

Adam obudził się gwałtownie nad ranem. Zaraz po przebudzeniu dotarło do niego, że czuje strach. Musiał mieć koszmar. Pierwszy raz od dawna. Nie pamiętał już snu, ale uspokojenie się zajęło mu chwilę. Na dworze było jeszcze szaro, więc leżał wpatrzony w twarz spokojnie śpiącego Terrance'a i delikatnie głaskał jego ramię. Kiedy się już rozluźnił, zostawił na policzku chłopaka lekki pocałunek i ruszył do łazienki. Po ogarnięciu się poszedł do kuchni, gdzie zaczął parzyć kawę i zajął się robieniem sałatki ze świeżych warzyw i oliwy. Jak zwykle podśpiewywał sobie cicho pod nosem.

Spencer spał jeszcze trochę. Obudził się, kiedy Adam praktycznie kończył już swoją kawę. Ale wcale nie miał ochoty wstawać. Włączył telefon. Najpierw przyjemności. Przeglądał co ludzie piszą, sam też opublikował jakieś kochane zdjęcie uśmiechniętego Adama siedzącego po turecku przy namiocie i ognisku, a więc skąpanego w przyjemnym, przytulnym ciepłym świetle ognia, ale jednocześnie zimnym świetle księżyca. Robił niewiele zdjęć, ale kiedy je robił, to było co podziwiać. Brakowało mu słów, żeby to w jakikolwiek sposób opisać czy skomentować. Myślał chwilę, po czym opublikował zdjęcie z podpisem: "Powód, dla którego warto być lepszym. I dla którego warto było uczyć się rozbijać namiot i rozpalać ognisko. Inaczej ten rudzielec by wymarzł ♥". Uśmiechnął się sam do siebie. Lubił mu dogryzać. Ciekawe, kiedy odkryje ten post i się na niego rozbawiony rzuci mówiąc, że to nieprawda, że sam wszystko potrafi! Potem sprawdził ilość nieodebranych od Tommy'ego. Napisał do niego sms'a:
"Wszystko w porządku, Stary? Z twojego numeru miałem w nocy telefony. Wszystko ok? Mam nadzieję, że jesteś bezpieczny".
Terrance mimo wszystko to kochający człowiek. Czasem się denerwował, spinał, ale kochał cały zespół obecny jak i dawny... Kumplował się z Tommym bardzo długo, więc martwił się, że przy okazji może sam chłopak sobie z czymś nie radzi, może coś się dzieje... Po prostu się troszczył. I pomyślał o Saulim. Też się dobrze znali i mieli dobry kontakt. Napisał także do niego:
"Możemy kiedyś porozmawiać?". Wysłane.
Przeciągnął się i przysłuchiwał Adamowi w kuchni.

Sauli odpisał prawie od razu:
"Cześć Terrance! Nie ma sprawy, jasne. Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze."

Adam zajął się swoim zeszytem z kompozycjami nucąc pod nosem słowa, które zapisywał i dopasowując je do melodii, które tworzyły się w jego głowie. Było cicho, spokojnie. Nie chciał budzić Terrance'a. Niektóre noce nie były dla jego chłopaka najłatwiejsze i wolał dać mu czas na odpoczynek. Bo znając tancerza, jak tylko wrócą do LA rzuci się w wir treningów i będzie znów za mało sypiał. Martwiło go to. Stwierdził, że będzie musiał popilnować go pod tym względem.

Terrance:  "Gdzie teraz jesteś? Finlandia? I też już wiesz? :)"

Sauli:  "Zrobiłem sobie małe wakacje, jestem w Pradze. Koleś, internet szaleje!"

Terrance: "Niedługo wracamy, potem Adam jedzie z Queen...  To mógłbym w sumie wpaść pogadać. Jak znajdziemy obaj czas, bo chyba wolałbym w cztery oczy"

Sauli: "Wiesz, w sumie to wybieram się do LA za niedługo, bo kręcimy nowy reportaż dla naszej telewizji i będę miał kilka dni wolnego. Może się uda to ogarnąć?"

Terrance: "O, to jeszcze lepiej. Niedługo, czyli kiedy? My wracamy w sumie... za dwa dni."
Sauli: "Niedługo znaczy jutro. Lecę prosto z Czech, więc jak widać, będę tam przed wami. Zgadamy się?"

Terrance: "Jasne, do zobaczenia w takim wypadku. U nas wszystko w porządku poza jedną rzeczą, którą też w sumie właśnie z tobą chcę obgadać. A ty jak tam? ;) "

Sauli: "Problemy z Adamem? U mnie dobrze, zaczepiłem się na stałe w krajowej telewizji, program głównie podróżniczy, więc i wycieczki na koszt tv, żyć nie umierać. A jak wasze wakacje? Wypoczywacie czy nagabują was ludzie?"

Terrance: "Nie... nie... Oo, to się ustawiłeś!To na ile w LA zostajesz?Nie ma tu żadnych ludzi. Znaczy hm.. jedną glam owieczkę zaginioną znaleźliśmy. Ale kulturka i spokój na szczęście. Miesiąc miodowy mimo, że to ani nie miesiąc ani nie miodowy... hahaha"

Sauli: "Pół miesiąca, może trochę dłużej. Cieszę się bardzo. Szczerze, uśmiechnąłem się jak zobaczyłem, że wy jesteście razem. Macie zawsze te same szalone pomysły, łatwo się dogadujecie. Nic tylko szczęścia życzyć."

Terrance: "Dzięki... Mam nadzieję, że tobie też się układa ;> Sporo czasu. To będziemy mogli poimprezować trochę! Znajdziesz chwilę wolnego. ja o to zadbam! :D Hahaha, i dobra. to jesteśmy w kontakcie i się dogadamy. Wrócę, odeśpię i się do ciebie odezwę ;)"

Sauli: "Haha, spoko! Pewnie jest dużo klubów, których nie znam, więc zdaję się na ciebie. Jasne. To do zobaczenia!"

Spencer odłożył telefon, wyskoczył z łóżka, umył zęby, twarz, zakradł się do kuchni i ciepło przytulił plecy Lamberta delikatnie kąsając do w kark.
- Dzień dobry! - powiedział wesoło i melodyjnie. Szczęście uniosło się z podłogi i wisiało w powietrzu. Zaczął składać mnóstwo małych pocałunków na karku Lamberta tym samym go nieco łaskocząc.

Adam lekko podskoczył nie zdając sobie od razu sprawy z tego, że chłopak jest tuż za nim, ale zaraz się rozluźnił i ciepło usmiechnał.
- Dzień dobry - odpowiedział czule, przymykając notatnik. - Wyspałeś się? Chcesz kawy?
Przygryzł wargę czując usta Terrance'a na swoim karku. Przykrył swoimi dłońmi jego dłonie i splótł ich palce ze sobą.

- Przestraszyłem cię? - zaśmiał się cicho. - Ymm... w sumie to bym się napił. I jak mięśnie? Bolą? - delikatnie obcałowywał jego plecy. - Bo w planach mamy mały trening. Jadłeś już coś?
Włączyła się mu potrzeba troski i czułości. Dobra atmosfera z rana.

- Zakradasz się tak cicho, że w ogóle cię nie słychać - zaśmiał się i pokręcił przecząco głową. - Właśnie nie jestem obolały, tylko łydki mnie trochę napieprzają - Wstał z miejsca i podszedł do blatu, żeby zagotować wodę na kawę. - Zaraz pójdziemy pobiegać, tylko najpierw musisz coś zjeść.
Postawił przed Terrancem talerz z sałatką i usiadł na swoim miejscu czekając aż woda się zagotuje. Otworzył jeszcze na chwilę swój notatnik, z zatroskaną miną coś tam pokreślił i zamknął go idealnie wtedy, kiedy woda była gotowa. Po chwili kawa również stała przed Terrancem.
- Rany ja nie wierzę że zostały tylko dwa dni. Ciężko będzie rozstać się z tym miejscem - westchnął Adam. Był już ubrany w dresy i wygodną koszulkę.

- Dziękuję, słońce - uśmiechnął się ciepło i zaczął się zajadać. - Pójdziemy pobiegać jak ja zjem i rozmasujemy ci łydki, nie chcemy ci zrobić krzywdy. Na trasę z naciągniętym ścięgnem jechać byłoby kiepsko...
Klepnął muzyka lekko w pośladek, nie mógł się oprzeć, kiedy tylko ten się odwrócił po wodę. Uśmiechnął się szeroko.
- Znów coś piszesz? - zerknął na notes Adama. - Nowe, czy pracujesz nad tym, co już było? Taa.. zleciało. Przywiązałeś się, co? - uśmiechnął się ciepło.

- Przecież ci wspominałem, że chciałbym tu kupić dom, to chyba oczywiste - wokalista zaśmiał się ciepło. Było mu żal opuszczać tak magiczne miejsce, gdzie wszystkie sprawy z Terrancem poukładały się niesamowicie dobrze. Wiedział, że kawałek jego serca zostanie w Hallstatt na zawsze.
- Dzisiaj same ballady mnie męczą, nic odkrywczego. Ale chce zawrzeć choć w jednej z nich pamięć o tym miejscu.
Spojrzał na zajadającego Spencera i uśmiech sam wypłynął na jego usta. Ciepło.
- Ej, spokojnie, aż tak mnie nie bolą. Zaraz to rozbiegam i będzie cacy.

- Na pewno? Ja chętnie tam pomacam co trzeba - zaśmiał się tancerz cicho zdając sobie sprawę jak to zabrzmiało. Kiedy skończył jeść, napił się kawy i przyciągnął Adama do siebie za brzeg dresów na swoje kolana, ujął jego podbródek i niesamowicie, z uczuciem go pocałował.
- Dziękuję bardzo. Było bardzo pyszne - uśmiechnął się szeroko i promiennie. Ucałował jego obojczyk. Miał naprawdę dobry humor.

- Ja wiem, że ty pierwszy do tego jesteś - Adam puścił mu oczko ze śmiechem. Czuł się trochę dziwnie siedząc na kolanach Terrance'a. Kompleksy z powodu niegdysiejszego wyglądu już dawno mu minęły, ale czasami miał wrażenie, że jest po prostu bardzo ciężki. Na szczęście szybko się rozluźnił, zarzucił ręce na szyję Terrance i spojrzał mu prosto w oczy z ducklipsem na twarzy.
- No ja mam nadzieję, że było dobre - jego wzrok był piorunująco głodny; zdawał się nim pożerać tancerza. - To co, zbieramy się?

Spencer uśmiechał się radośnie i skradł z ust Adama pocałunek, kiedy tamten się o to aż prosił.
- Zbieramy - ucałował go w szyję i klepnął znów w ukochany tyłeczek. Dopijał szybko kawę.
- Idę się ubrać. Ty tak idziesz? - po chwili obaj wstali. Terry poszedł się przebierać.T elefon zawibrował. Wiadomość od Tommy'ego. Podniósł go i odczytał:
"Cześć. Podobno jesteś z Adamem. Moje gratulacje. Tylko uważaj trochę na niego. Jest całkiem inny niż ci się wydaje."

Adam nie pozostał mu dłuży i kiedy Terrance tylko się odwrócił, złapał go za pośladki i uszczypnął pieszczotliwie obydwa.
- Tak, narzucę bluzę i jestem gotów - odpowiedział patrząc na niego z ognikami w oczach.

- Ejj.. - zaśmiał się tancerz cicho i zaczął się ubierać. Patrzył na telefon. Zmarszczył brwi. Okej. Bawimy się w kotka i myszkę. W porządku.
"Dzięki :) Dzięki za troskę. Dobry z ciebie kumpel :D I co masz na myśli? Coś powinienem wiedzieć...?"
Coś tu było nie w porządku, nie wiadomo o co w sumie chodzi, może Sauli go naprowadzi. Cóż, nie będzie sobie zawracał głowy. Priorytety. Miłość wygrywa. Z telefonem poszedł jeszcze do łazienki się ogarnąć.

Adam zakładał buty, a tymczasem Terrance dostał smsa:
"Kumplujemy się od dawna, więc dlatego nie będę owijał w bawełnę, bo nie chcę, żebyś potem miał nieprzyjemności. Pewnie teraz jest kochany i słodziutki, ale to wszystko do czasu."

Terry patrzył na telefon i odpisywał bez przyjmowania tego do siebie. W tym układzie to jednak Adamowi ufał i raczej było to oczywiste. Ale pisząc przed Tommym budował małą złudzenie, że mu wierzy i że jest niepewny.
"Tommy, stary, konkrety, o czym mówisz?... powiedz mi jeśli coś wiesz..."

Tommy: "Też znam Adama sporo czasu i nieraz byłem z nim w klubach czy słuchałem co mówił o swoich facetach. Adam szybko się nudzi, bardzo szybko. I lepiej, żeby się nudził, naprawdę, bo inaczej robi się mocno i denerwująco zaborczy. Myślisz, że dlaczego się poróżnili z Saulim?"

Terrance: "Co masz na myśli mówiąc, że jest zaborczy?"

Tommy:  "Zazdrosny. Chorobliwie. Pewnie pamiętasz jak parę razy jacyś kolesie oberwali, gdy tylko spojrzeli na Sauliego. I ta sławetna bójka w barze w Finlandii..."

Terrance: "Z zazdrością myślę, że sobie poradzę...nie ma w sumie o kogo być zazdrosnym"

Terry wyszedł na zewnątrz wciskając telefon do głębokiej kieszeni spodni.
- Idziemy? - rzucił do Adama.

Lambert czekał na Terrance'a na ławeczce przed domem grając w jakąś grę na telefonie. Kiedy usłyszał pytanie, wyłączył ją i schował urządzenie do kieszeni. Wstał rozciągając ramiona.
- Jasne, a nawet biegniemy - poprawił tancerza ze śmiechem i ruszył truchtem tą samą ścieżką co wczoraj.

***

Szło mu dużo lepiej niż wczoraj, a łydki w krótkim czasie przestały boleć. Wciąż nie było idealnie i Spencer nadal go wyprzedzał, ale Adam cieszył się z tych małych postępów. Znów zrobili krótkie dwa postoje, a po powrocie do domu Adam zaproponował:
- Może zrobimy sobie takie ognisko jak pierwszego dnia? To nasz przedostatni wieczór.

- Z lesbijskim winem? - zaśmiał się cicho. - Możemy zrobić. Ty robisz jedzenie, ja ogień. Ale nie boli cię nic? - uśmiechnął się ciepło i czule krotko go pocałował. - Wspólny prysznic? - uśmiechał się promiennie. Pocałował błyszczące ramię Lamberta, kiedy dotarli do domu. Wrócili, poszedł się napić wody i w między czasie szybko sprawdził telefon.

Tommy: " "Ma powód o KAŻDEGO. Chorobliwa zazdrość nie potrzebuje logicznych przesłanek. Może się przyczepić nawet sprzedawcy w sklepie, który zbyt długo na ciebie popatrzy."

Terrance: "Kurcze... okej. Dobrze wiedzieć. Pomyślę co z tym zrobić, jak już się uruchomi. Ale dzięki stary. U ciebie wszystko w porządku?"

Tommy: "Tak, nie masz się co martwić. Życzę wam wszystkiego co najlepsze. Po prostu wiem jaki on jest."

- Nic nie boli, za to rano już pewnie zacznie - zaśmiał się Adam. - Pewnie, czekam w łazience!
Szczęście. Czuł się lekko, swobodnie i przyjemnie. Udał się do łazienki i zaczął rozbierać.

- To rozmasuję! - zaśmiał się głośno tancerz i jeszcze tylko szybko odpisał:
"Jasne, dzięki stary. I  ciesze się, że jest okej. Niedługo wracam. Może piwo?"
Odłożył telefon i poszedł do łazienki, oparł się o framugę i podziwiał Adama, który się rozbierał. Mruknął cicho z zadowoleniem uśmiechając się pod nosem i zdradzając tym samym swoją obecność.
- Może ja po prostu popatrzę?

Tommy: "Pewnie, chętnie. Daj znać jak będziesz w LA"

Adam zaśmiał się słysząc słowa Spencera i podszedł do niego zupełnie już nagi. Przesunął dłonią po jego policzku wpijając się łapczywie w jego usta. Całował mocno, namiętnie, rozkosznie sapiąc w jego usta i delikatnie przygryzając jego wargi. Powoli zdejmował z Terrance'a ubranie dłońmi pieszcząc delikatnie jego ciało, nie przestając całować.

Ukąsił Lamberta drobinę mocniej.
- Ktoś tu jest głodny? - mruknął cicho wprost do jego ust uśmiechając się wesoło w małej przerwie na oddech i pozwalał mu się rozbierać, delikatnie głaszcząc mięśnie jego ramion.

- Głody, spragniony - odpowiedział cicho z uśmiechem do ucha tancerza i przygryzł jego płatek. Pociągnął chłopaka za rękę pod prysznic i nawet odkręcając wodę, całował. Ale już nie tylko usta. Obdarzał uczuciem i pożądaniem jego kości policzkowe, linię szczęki, potem szuję, tors. W końcu wziął z półeczki ulubiony żel Terrance'a i zaczął wcierać go w skórę tancerza delikatnie i umiejętnie przy tym masując. Zwłaszcza plecy. Rozluźniał mięśnie jego pleców obcałowując przy tym jego ramiona.

Spencer sam nie był do końca w humorze. Dużo się działo. Spokój byłby mile widziany. I był po prostu błogo szczęśliwy. Nie napalony. mimo wszystko przechodziły go czasem przyjemne dreszcze. Zrobił to samo. żel i delikatnie pieścił dotykiem ramiona Lamberta, błądził myjąc, aż w końcu plecy i pośladki. Oddawał pocałunki, ale bardziej czule, niż pożądliwie.

Adam zauważył, że Terrance się spiął. Zmrużył oczy starając się jeszcze bardziej przy masażu.
- Hej, kochanie, coś się stało? Jesteś nie w sosie - zapytał go z troską, kiedy już wytarci i ubrani siedzieli siedzieli na ławeczce na balkonie. Ognisko planowali dopiero wieczorem, wiec postanowili się pozachwycać okolicą, skoro tak niedługo będą musieli wyjechać. Lambert czule objął tancerza ramieniem.

- Nie, czemu? - mruknął z uśmiechem przytulając Adama do swojej klatki piersiowej. - Zamyślam się tylko czasami. To wszystko.
Ucałował chłopaka w czubek głowy i przymknąć powieki.
- Internet szaleje, wiesz? - uśmiechnął się szerzej. - Wszedłem i nieco czytałem... - zaśmiał się cicho opierając policzek o czubek głowy srebrnowłosego.
- Jest jeden wielki spam. Wykopują jakieś stare zdjęcia i układają teorie, że to tak od początku coś się działo, bo to, bo tamto - mówił rozbawiony.

- Po prostu, jesteś jakiś dziwnie spięty. Daj mi znać jeśli coś cię martwi, dobrze?
Uśmiechnął się słysząc co Terrance mówi.
- Ty nie myśl, ze ja nie widziałem tego zdjęcia które dodałeś - pogroził mu żartobliwie palcem. - Nie zamarzłbym, Głupku. Było mi gorąco przez ciebie.
Przytulił się do klatki piersiowej Spencera czując niezwykłą błogość.
- I widzisz? Nic wielkiego się nie stało. Najgorzej będzie z mediami, ale damy radę - splótł palce ich dłoni ze sobą.
- Naprawdę nie chce mi się stąd wyjeżdżać, Terry. Jeszcze nigdy nie czułem takiej niechęci do powrotu do życia.

- Mhm, nie zmarzłbyś... gdyby mnie tam nie było i moich zdolności to byś zginął - zaśmiał się cicho mierzwiąc siwą czuprynę. - Mnie pewnie za wiele pytać nie będą, a flesze to ja zamierzam ignorować. Ty się za to będziesz dobrze bawił na trasie z wywiadami. I nie wierzę Ci. Nie tęsknisz za ludźmi, sceną, próbami? Światłami, obcasami, szampanem na scenie? - uśmiechnął się.
- Nie myślisz po prostu ile dobrego cię znów czeka. Długo i ciężko pracowałeś, żeby do tego dojść. Doceniaj to, Słońce. Całą karierę do tego dążyłeś w sumie...

- Też mnie to dziwi - przyznał. - Wiesz, że kocham swoją pracę i że pognam do niej jak na skrzydłach, ale będę tak zajebiście mocno tęsknił, że już teraz czuje ten ból.
Uniósł jego dłoń do swojej twarzy i wtulił się w nią lekko cmokając jego palce.
- Haha, już sobie wyobrażam te wywiady "Adam kiedy to się stało? Terrance zawsze był tuż obok a mimo to wy tak nagle..." - powiedział ze śmiechem naśladując podniecony głos jakiejś dziennikarki.

Spencer roześmiał się ciepło.
- Wciskaj im kit, że to od zeszłej trasy, ale byli ślepi! - delikatnie gładził miękki zarost chłopaka. - Możesz zachować ten zarost jak jest? W sensie, nie gól się całkiem... Jest seksowny. Lubię go.
Uśmiechnął się ciepło i delikatnie krótko go pocałował.
- Potrolluj ich tam trochę. Pośmiejemy się chociaż odrobinę - uśmiechnął się promiennie.

- Tak zrobię - odparł słodko oddając mu pocałunek. - Teraz na pewno się nie ogolę. Będę go tylko przycinał. Mam taką wizję, zarost i srebro na włosach na trasie. Do tego pióra.
Patrzył przed siebie skupionym, zamglonym podnieceniem z powodu tematu mody, wzrokiem.
- Tak, pióra, oczywiście paznokcie i jakieś kozackie obcasy. Będzie ostro. Będzie glam.
Uśmiechnął się zadowolony i spojrzał na Terrance'a.

- Oo pióra wracają? - zaśmiał się dość głośno. - A tyle się ich wypierałeś... całe dwie trasy! - podziwiał jego radosną mordkę.
- Ludzie będą zachwyceni, Boo... - uśmiechał się ciepło. - Pewnie ich zmieciesz, jak zawsze. I skąd pomysł na powrót do piór.. Nie mogę tego przyjąć do wiadomości - chichotał cicho. - Bo poważnie, przeklinałeś się, że to nie ty, że koniec z tym...

Aż się roześmiał.
- Skarbie, na początku szkoły średniej kupowałem też pornosy z kobietami, bo wstydziłem się swojej orientacji. Pióra to sztuka. Ja jestem jakąś częścią sztuki. I chcę te pióra. Ale boa jest za mało oryginalne, jakaś kurtka może, będę musiał poszukać.
Kolejny raz ucałował dłoń tancerza.
- Dzięki, Terry. Za te słowa. W sumie to dziękuję za wszystko. Najbardziej za to, że będąc w trasie będę miał cholernie mocny powód, żeby tęsknić.
Powiedział to czule, bardzo czule, a ciepło zalało jego serce.

- Też kupowałem - zaśmiał się cicho. - Oh, idź w divę i każ sobie coś stworzyć dla siebie i tyle - mruknął pół żartem pół serio.
- Nie masz mi za co dziękować. Mówię ci jak jest. I ty też wiesz, że mam rację. Jest jak jest i to jest tylko i wyłącznie zasługa ciebie samego. Tak w ogóle, to mamy jeszcze ponad tydzień, a ty się już tak pieklisz i tęsknisz. Jestem tu, Boo. Będziemy marudzić, kiedy będziesz miał za dwa dni lecieć do Londynu beze mnie, a nie - wolną dłonią bawił się jego włosami. To już wchodziło mu w nawyk.
- I poważnie, zleci ten czas. Zajmiemy się sobą, skupimy na pracy, to czas sam się będzie topił. A obaj będziemy mieli co robić. Na nudę to będziesz tylko wieczorami narzekał - zaśmiał się cicho.

- Jeśli nic mi się nie spodoba, to tak zrobię - zaśmiał się podchwytując pomysł Terrance'a.
- Nic nie poradzę na to, że już czuję, że tęsknię. Przede wszystkim za tym miejscem i za naszą wolnością tutaj, bo w LA mimo wszystko, będzie jej mniej.
Zacisnął mocniej palce swojej dłoni na jego dłoni.
- Będę chodził wcześniej spać w dni bez koncertów.
Zawsze tak robił. Na trasach Adam wykorzystywał wolne wieczory na sen, kiedy jego zespół wolał imprezować.
- Wezmę prysznic, zadzwonię do ciebie i przytulę się do poduszki.

- Moja diva - zaśmiał się cicho i mocniej przytulił Adama.
- Eee tam. Ignorować będziemy. Będę cię ciągnął za rękę jak będziesz się gorączkował. I może dwa tygodnie będą ciekawi, potem Kardashianki coś odpierdolą i o nas prasa zapomni.
- W porządku. Będę miał ci śpiewać do snu? - uśmiechnął się ciepło.

- Miejmy nadzieję - dodał z wyczuwalnym przejęciem, ale o z radością w głosie. Siedząc i swobodnie gawędząc z Terrancem czuł się bardzo szczęśliwy. Jeśli chodzi o związki, zwykłe, najbardziej normalne momenty zawsze najmocniej go cieszyły.
  Zachichotał wtulając twarz w klatkę piersiową tancerza.
- Mmm... kusząca propozycja. Jak coś zaintonujesz tym swoim ciepłym głosikiem, to odlecę od razu.

Zaśmiał się cicho.
- Okej, to będę dzwonił i śpiewał. Nie ma problemu, kochanie - gładził delikatnie kark Adama. - Strasznie się cieszę, że cię mam.
Ucałował  czubek jego głowy i pogłaskał go po plecach.
- Kocham - mruknął cicho i ciepło się uśmiechnął.

Serce w nim rosło, kiedy słyszał słowa tancerza.
- Ja ciebie też - pogłaskał czule jego dłoń. Błogość i niesamowite ciepło znów przepełniało go całego. - Jak będę miał wolne to cie chyba zamęczę przez telefon albo skype'a.

- Mhm, zapewne - uśmiech nie schodził Terrance'owi z twarzy.

2 komentarze: