7/18/2016

1. Nie umiesz kłamać

Stanął w kącie i zaczął wykonywać swoje standardowe ćwiczenia na rozgrzanie gardła. Przymknął oczy starając się nie wpatrywać nawet w ścianę. Miał wrażenie, ze czuje na karku spojrzenie ciemnych oczu i choć nie wiedział, czy to była prawda, czy tylko mu się to wydawało, miał świadomość, kto może spoglądać na niego tak natarczywie. Obiecał sobie. Przecież sobie obiecał, ze nie będzie się wdawał w kolejne romanse, po tym, jak jego kolejny związek rozwalił się i zostawił go z połamanym sercem. Starał się więc jak mógł nie dawać po sobie poznać, jak wiele znaczył dla niego jego długoletni przyjaciel. Kto próbował podnieść go na duchu po rozstaniu z Saulim? Terrance. Kto nie pozwolił mu upijać się do nieprzytomności, kiedy kolejnej nocy nie mógł sobie znaleźć miejsca w zdecydowanie za dużym łóżku? Terrance. Kiedy Adam o tym myślał, to Terrance zawsze był gdzieś z boku gotowy do pomocy. Urzekło go to i zanim się spostrzegł, tętno samo zaczęło się podnosić na widok przyjaciela, a kolorowe motyle rozpoczynały dziki taniec w jego brzuchu.

-Adam… Adam? Jesteś dzisiaj jakiś nieprzytomny. Dzieje się coś? Czekamy na Ciebie. Mamy mnóstwo roboty. Dźwięk się nie zgadza. ... - Przyglądał się chłopakowi - Co się dzieje? Widzę, że coś jest nie tak i to od jakiegoś czasu - spojrzał na niego z troską w spojrzeniu.

Zamrugał gwałtownie i odwrócił się do Terrance'a. Kiedy tylko ich oczy się spotkały Adam poczuł się tak, jakby właśnie coś kopnęło go w żołądek. Mimo to tylko pokręcił głową spuszczając wzrok i zaśmiał się trochę sztucznie.
- Nic mi nie jest, zamyśliłem się. - I rozmazałeś - zaśmiała się stojąca obok makijażystka i od razu podbiegła do Adama, żeby wyrównać makijaż. - A ty gotowy? - zapytał Adam Terrence'a starając się nie wodzić wzrokiem po jego skąpo odzianym ciele, choć ta pokusa była niesamowicie silna.

Spencer przyglądał się Adamowi uważnie i nieco nieufnie, spojrzeniem które mówi: wiem że coś kręcisz, Lambert - ale z przekąsem i uśmiechem.
-Wszyscy jesteśmy już w pełni gotowi. Holly też. Czekamy. - Powiedział i zaczął się zastanawiać o co chodzi, bo zaczynało to go już martwić. Adam ucieka od rozmowy, omija tematy, spuszcza wzrok. Znają się juz tyle lat, a chłopak za nic nie potrafi kłamać. to po prostu widać, że coś jest nie w porządku. Terry podszedł do Holly.
-Holly, nie uważasz, że Adam ostatnio jest nieswój. Spięty jakiś?

Piła ostatni łyk wody, kiedy podszedł do niej Terrance. Szybko spojrzała na Adama i zmarszczyła brwi.
- Hmm jakoś tak mu się nie przyglądałam, ale chyba rzeczywiście coś jest na rzeczy. Ostatnio był na fazie po koncercie w Polsce, ale patrz teraz na jego wyraz twarzy - tu Holly szybko odwróciła wzrok.

Adam trzymał w dłoniach setlistę, ale przyglądający się człowiek mógł z łatwością stwierdzić, ze wcale na nią nie patrzy. Miał minę, jak mały chłopiec, który coś przeskrobał i nerwowo tupał prawą stopą w podłoże. Poza tym jego oddech przyspieszył znacznie, co było widać po ruchach klatki piersiowej. Adam, który zawsze wchodzi na scenę mocno wyluzowany, nagle miałby się zestresować aż tak bardzo?
Holly wydęła usta i chrząknęła cicho.
-Wiesz jak to mówią? Serce nie sługa. Intuicja podpowiada mi, że nasz Adaś jest nieszczęśliwie zakochany. Ale mogę się mylić.

- Nie no, nie znowu... ledwo co poskładaliśmy go po poprzednim razie. -westchnął ciężko. - Martwi mnie. Może pogadam z nim po koncercie, albo jeszcze przed. Zależy kiedy znajdzie się chwila czasu. My musimy jeszcze powtórzyć układ. - spojrzał na Holly - A Adama najwyżej jakimś drinkiem rozluźnię i coś z niego wyciągnę, a jak nie to się wrócimy do Polski po dobrą energię - zaśmiał się ciepło i szczerze. On sam był rozluźniony i gotowy na ostatnie próby. W głowie pojawiła się myśl: a może on jest na coś na mnie zły? Mi nic nie powie, ale czuję na sobie jego spojrzenie. O co mu chodzi? przecież on zawsze jest pierwszy, żeby się wygadać i wyjaśniać takie sytuacje.

Holly spojrzała na zegarek.
- Mamy jeszcze jakieś trzy godziny do koncertu, więc może to nie jest głupi pomysł. Idź, wyciągnij go, najwyżej trochę się spóźnimy - dziewczyna zaśmiała się. - A ja pójdę troszkę poćwiczyć - położyła dłoń na ramieniu Terrance'a. - W końcu to z siebie wyrzuci. I wiesz to tak samo dobrze jak ja.
Holly odeszła w stronę korytarza.
*
Adam usiadł na sofie i starał się zająć czymkolwiek, ale niespecjalnie mu to wychodziło. W głowie miał wręcz pustkę, która pogłębiała się za każdym razem, kiedy Terrance był gdzieś blisko. Aż za dobrze wiedział, ze kolejny raz przegrał . Po prostu nie potrafił udawać że nic się nie dzieje. Czasami wręcz nienawidził tej swojej szczerości i otwartości. Miał świadomość, że jego przyjaciel niedługo tu przyjdzie targany niepokojem z powodu jego zachowania, a on nie znał słów, którymi mógłby mu odpowiedzieć. Chciał wymyślić cokolwiek, choćby najbardziej banalnego na świecie. Ale to nie był randomowy koleś - chodziło o Terrance'a, który przez te wszystkie lata zdążył aż za dobrze poznać prawie wszystko w Adamie. Muzyka trochę to przerażało. Bał się dnia, w którym jego przyjaciel się domyśli.

Chwilę mu zajęło zebranie się z prób, wyplątanie z kabli i rozmów. Praca, praca, praca wszędzie. Każdy czegoś chce. wziął z lodówki alkohol i zaczął szukać Adama. Po jakimś czasie go znalazł.
- Naszukałem się. - usiadł obok, podał chłopakowi alkohol - Napijemy się na rozluźnienie. Przyda się. Wszyscy dzisiaj chodzą spięci. Ty zwłaszcza. Co jest, co? ... - spojrzał na Adama, zapytał otwierając alkohol i upijając łyka, wygodnie się rozsiadając opierając się o oparcie sofy. Po próbach jego skóra wciąż delikatnie się błyszczała, a mięśnie były bardziej zarysowane.
-Od dłuższego czasu coś widocznie jest nie tak. Ja coś spieprzyłem to mi o tym powiedz. Jeszcze za czasów Glam Nation była zasada szczerości, żeby była czysta i miła atmosfera wśród zespołu. No c'mon.. - zaśmiał się cicho i delikatnie szturchnął Adama w ramię uśmiechając się tak, że ciężko się takim uśmiechem nie zarazić.

Adam odruchowo wstrzymał powietrze, kiedy zobaczył, kto wchodzi. Zdał sobie też wtedy sprawę z tego, ze po cichu oczekiwał tego momentu. Od razu poczuł motyle w brzuchu ukradkiem obserwując Terrance'a, którego twarde mięśnie aż błyszczały od potu. Kiedy jego spodnie nagle zrobiły się zdecydowanie za ciasne, zacisnął uda, żeby to ukryć i odwrócił się do Terrance'a z miną, która przynajmniej miała być beztroska.
- Serio, w porządku. Może dopiero teraz dopada mnie zmęczenie. Wszyscy jesteśmy zmęczeni - kolejny raz odwrócił wzrok i nie patrząc na przyjaciela wziął od niego butelkę. Upił dużego łyka i skrzywił się lekko,kiedy alkohol pozostawił piekący posmak w jego gardle.
- Czy ta wódka jest z Polski? Mocna.
Adam doskonale wiedział, ze jego zespół zażądał na halę koncertową pokaźnej ilości lokalnych trunków, ale łaskawie przymknął na to oko. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się, żeby ktoś na scenę wyszedł pijany. Wszyscy mieli silne poczucie obowiązku.
Na kolejne ponaglenie Terrance'a Adam lekko się zaśmiał próbując ukryć zakłopotanie.
- Zawsze jestem szczery, przecież wiesz. Po prostu...jestem śpiący. Odkąd ruszyliśmy w trasę nie przespałem dobrze ani jednej nocy.
Mówił prawdę. Jego problemy ze snem nie były kłamstwem, ale to, co je powodowało nie mogło ujrzeć światła dziennego.

Roześmiał się - Mówiłem, że chcemy więcej, bo dobra. Nigdy więcej shitu. I od Wiednia jesteś taki zmęczony? Mieliśmy przecież wolne ostatnio... Nie myślałeś, żeby w końcu wybrać się do lekarza? Ta bezsenność cię nie opuszcza widzę. Musisz o siebie dbać, ej. Jesteś zbyt ważny - uśmiechnął się patrząc na Adama - Ludzie cie kochają, potrzebują, my... no z kim ja będę pił jak mi się wykończysz, co? - zaśmiał się, upił kolejny łyk, żartując, starając się rozluźnić atmosferę - Komu będę truł tyłek? - Terrance spontanicznie po przyjacielsku przytulił Adama będąc przy tym mocno rozbawionym.

Kiedy Terrance go objął, na początku wszystkie mięśnie Adama się naprężyły od elektrycznego impulsu, który przebiegł wzdłuż jego kręgosłupa. Ale jego przyjaciel pachniał tak zmysłowo, że Adam nie mógł się mu oprzeć. Po chwili głowa muzyka spoczęła na ramieniu Spencera, a Adam westchnął wdychając z lubością zapach rozgrzanego ciała.
- Wiesz, to chyba wszystko przez to, że nie potrafię sam spać. Zaśnięcie samemu zajmuje mi tak dużo czasu, ze często się po prostu poddaję.
Mruknął i mocniej wtulił się w jego ramię nie chcąc, aby ta chwila kiedykolwiek minęła.

Terrance ciepło się uśmiechnął i pocieszająco poklepał go po udzie - Jutro mamy wolne. Zaciągnę cię do lekarza choćby siłą. Było już lepiej... to dalej przez Sauliego? Tęsknisz?... Byłem pewien ze to juz za tobą.

- Lekarz mi nie pomoże. Chyba, że psychiatra - parsknął Adam przymykając oczy. Zawsze czuł się senny po mocnej wódce. - Czasami tak mnie nachodzi. Tęsknię za kimś, ale nie umiem o tym mówić. Tak naprawdę, to nawet nigdy nie byłem na poważnie z tą osobą. To skomplikowane.
Do Adama dotarło, jak blisko był powiedzenia prawdy i ulżyło mu na myśl że jakoś z tego wybrnął. Być może Terrance pomyśli, ze chodzi o jakiegoś kolesia, w którym się kiedyś podkochiwał w tajemnicy. W końcu wtedy zachowywał się bardzo podobnie.

-Teraz to przesadzasz... psychiatra to zły pomysł. Terapeuta ci nie wystarcza?-  uśmiechnął się i oczywiście sugerując swoje towarzystwo po czym cicho westchnął - Nie wiem jak ci pomoc. Mogę coś zrobić? Wieczorem na pewno gdzieś wszyscy wyjdziemy, ale tak po za tym... Jest coś, co mogłoby choć trochę poprawić sytuacje? ...  I to ktoś z LA? Jak wrócimy to możesz pogadać przecież, nie? Nie miałeś nigdy z tym problemu.

- Chciałbym pogadać z tą osobą, ale nie umiem znaleźć odpowiednich słów.
Dość niechętnie się odsunął i wstał z sofy.
- Po prostu pójdę dzisiaj spać zaraz po koncercie. Nawet nie mam nastroju na wychodzenie. Już niewiele czasu zostało, chodź, pora się szykować na koncert.

-… Jesteś pewny? - zmarszczył brwi, jeszcze bardziej się zmartwił - I zostaniesz sam? - pytał wstając.

- Nie chcę zostać sam - powiedział po chwili. - Ale nie chcę wam psuć zabawy. Zasłużyliście na chwilę imprezy.

- Zostanę z Tobą. Psujesz atmosferę jak jesteś nie w sosie jeśli mam być szczery. Wolę sobie odpuścić imprezę, niż patrzeć jak chodzisz jak cień. Chodź tu. Przytul się i idziemy się ogarnąć. Mamy koncert przed sobą. Ludzie potrzebują energii. - rozłożył ramiona - Więc trzeba naładować baterie.

Objął Terrance'a tak mocno i prawie boleśnie, jakby się bał, ze chłopak mu ucieknie. Oparł czoło na jego ramieniu wydając się przy tym straszliwie zmęczonym człowiekiem.
- Dzięki, Terry - powiedział czule i ciepło jak to miał w zwyczaju, choć tym razem w te słowa zakradło się jeszcze jedno, prawie niewyczuwalne uczucie.

Pogładził przyjaciela po plecach - Hej będzie dobrze. Odpoczniemy. ... Poważnie wydajesz się przemęczony... Może przesuniemy jakiś koncert, co? Jak jest bardzo źle - równie mocno go przytulił - Póki co kradnij trochę energii ode mnie - Uśmiechnął się i zaśmiał cicho.

Na dźwięk jego słów uśmiechnął się.
- Twoja energia bardzo mi się przyda. Daj spokój, nie będziemy nic przekładać, nie chcę jeszcze fanów martwić. Jutro mamy wolne, spróbuję się przespać. A teraz chodź, bo się spóźnimy na koncert.

- Jestem przekonany, że by zrozumieli. Wszyscy o bezsenności wiedzą ze snapchata. I widzą. kłamać, ani ukrywać czegokolwiek wszyscy wiemy, że nie potrafisz. I chodź - odsunął się i poszli dać koncert. Terrance jak zawsze dawał z siebie wszystko i miał przy tym fun na scenie, więc Adam miał co podziwiać, to pewne. Terry oczywiście prawie pół nagi na scenie bo ogrodniczki zsuwały się z ramion. Pośmiali się, potańczyli, czasem się wygłupiali, czasem przytulił Adama spontanicznie, dotknął, droczył się, grał i bawił, żarty, żarty, żarty... ale ze strony Adama to musiała być wewnętrzna masakra. I solówka Terrance. Już cały spocony, błyszczący, ale uśmiechnięty, rozbawiony, popisujący się się zwinnymi ruchami, giętkim ciałem i pięknie zarysowanymi mięśniami.

Adam kolejny raz zszedł ze sceny jak rażony piorunem. Szybko przetarł twarz ręcznikiem i usiadł pozwalając obsłudze zmyć makijaż. Po jego przymkniętymi powiekami wciąż przesuwał się obraz tańczącego Terrance'a. To, co ten facet wyprawiał ze swoim ciałem było niesamowite i Adam już od dawna czuł, że kiedyś się na to złapie. Do tego wszystkiego jeszcze dochodziła ciepła i pogodna osobowość, którą Lambert zawsze bardzo cenił. Potrzebował wokół siebie ludzi takich jak Terrance, swoich osobistych "słoneczek", które poprawią mu humor nawet w najbardziej tragicznym momencie.
- Gotowe - mruknęła nagle makijażystka i Adam otworzył oczy akurat wtedy, kiedy Terrance stojący jakiś metr od niego pochylił się żeby podnieść butelkę z wodą, którą upuścił. Adamowi od razu zaschło w gardle, a bicie serca przyspieszyło. Zwłaszcza, że Terrance nigdy nie miał problemu z rozbieraniem się za kulisami i prezentował się teraz w samych bokserkach. Adam poczuł wybuch ciepła w podbrzuszu.
- Nie za gorąco ci? - ku swojemu zdziwieniu usłyszał własny głos zaczepnie pytający tancerza.

- Mógłbym zadać ci to samo pytanie. Gorąco jak cholera, a ty dalej ubrany. - Upił łyk wody i się uśmiechnął. Ocierał ręcznikiem pot z swojej twarzy i klatki piersiowej - Szkoda, ze tak mało czasu nam dali. Dużo trzeba było wyrzucić, ale też w sumie energia żadna. Mam ochotę iść, napić się i położyć do łóżka. I prysznic po drodze. - Mówił swobodnie, po czym przesunął butelkę wody w stronę Adama pytająco kiwając głową, czy może czasem nie chce się napić. - Zaraz przyjeżdża samochód i możemy jechać.

- Na pewno nie chcesz iść do klubu? - spytał jeszcze raz. Mimo tego. co czuł na myśl o zostaniu sam na sam z Terrancem, nie chciał psuć mu wieczoru. Wziął od niego wodę i upił pospiesznie łyk wstając z miejsca. Popatrzył na wejście na scenę. - Będę chamski, ale cieszę się, że ten koncert się skończył wcześniej. Co za drętwa publiczność.

Westchnął głośno odstawiając butelkę na stolik.
- Chcesz zostać sam, czy nie? - pytał uśmiechając się. Pogodny, w bardzo dobrym humorze, ale widocznie też zmęczony, zaczął się ubierać w dresy - Mhm jak na Europę to byłem w szoku. Europa zwykła się bawić. Co się stało, to ja nie wiem. Ale może gdybyśmy mieli więcej czasu, to mielibyśmy większe możliwości do rozruszania tłumu. Ale racja, patrzyłem na ich twarze i z nich wszystkich zebranych, mam wrażenie, że ja się bawiłem najlepiej - zaśmiał się cicho - Zbieramy się? Reszta już się zabrała na miasto.

- Nie chcę, ale nie chcę cię też zanudzać swoim towarzystwem - zaśmiał się wiedząc, że inne słowa byłyby tutaj nie na miejscu. - Wydaje mi się, że twoja Europa zaczęła się i skończyła na Polsce.
Śmiał się i starał żartować, choć wewnątrz czuł, ze denerwuje się i spina coraz bardziej. Przypomniało mu to sytuację ze szkoły średniej, kiedy zakochał się w najprzystojniejszym chłopaku w szkole. Wtedy wyglądał, jak wyglądał i nikt nie zwracał na niego uwagi, ale dziś był pieprzonym Adamem Lambertem, a mimo to wciąż borykał się z tymi samymi problemami.
- Pójdę się przebrać do łazienki i możemy iść - zabrał swoją torbę z podłogi i opuścił pomieszczenie.

- Adam, weź mnie nie denerwuj takimi tekstami - zaśmiał się ciepło - Co to za teksty w ogóle. Jesteśmy dorośli. Jakby mi tak zależało to bym poszedł na tę imprezę i tyle. - Skończył się ubierać i dopił wodę i zaśmiał się dość głośno
- No a tobie nie? Tobie też się energia po Polsce wyłączyła. Ym.. no dobra. Czekam przy samochodzie. Menadżerka macha. Idę i czekam. - I zebrał się do wyjścia, ignorując to ze zauważył że Adam się spina.

- Po prostu jestem rozkojarzony, nie przejmuj się - Machnął ręką mając wrażenie, że coraz bardziej się kompromituje. Kiedy tylko wszedł do łazienki, odstawił torbę i usiadł obok opierając się o ścianę plecami. Poczuł, że policzki zaczęły go piec. Pięknie, jeszcze się rumieni!
W tamtej chwili, przebierając się i gderając na siebie po cichu, Adam obiecał sobie, że będzie całkowicie ignorował swoje uczucia.
Trochę pokrzepiony tą myślą, wyszedł na zewnątrz, gdzie najpierw rozdał kilka autografów czekającym fanom, po czym ruszył do samochodu. Usiadł obok Terrance i od razu poczuł, jak jego durne obietnice pryskają. Nie mógł nie odczuwać tego, że ich uda ocierają się o siebie. Nie mógł nie wyczuwać promieniującego z wysportowanej sylwetki chłopaka ciepła. Nerwowo zagryzł wargi i zaczął bawić się swoimi palcami.
- Po prostu padam - Powiedział tak cicho, żeby tylko Terrance mógł go usłyszeć.

- Sam jestem zmęczony. My daliśmy z siebie wszystko - Terrance rozsiadł się wygodnie i blisko Adama.
- Jeszcze tylko dwa koncerty i do domu. Będę tęsknił za tymi tłumami - westchnął i tym samym przypomniał sobie o swoim domu i rodzinnym mieście, przyjaciołach którzy też na niego czekają. Niedługo rozstaną się z Adamem i zajmą swoim życiem. Dopóki Adam znów nie wciągnie go w kolejny krążek czy trasę.
- Planujesz kolejny krążek, jakiś materiał jakoś niedługo czy przerwa? Pojechałbym na wakacje czy coś... - uśmiechnął się sam do siebie- Odpoczął. Ale jeśli będzie trzeba, to chętnie zacznę pracować nad kolejną trasą i tam wiesz... Jak poprzednio działać jako wyrafinowany krytyk - zaśmiał się szczerze

Zaśmiał się starając się nie myśleć o tym, ze kiedy to wszystko nagle się skończy przestaną się z Terrancem widywać. Tak po prostu, z dnia na dzień. Mógł znosić ukrywanie uczuć, ale nie wierzył, że by zniósł jego nieobecność.
- Mam już mały zarys pierwszych kawałków, jeśli o to ci chodzi - odparł dumnie. - Ale cóż, zaraz po powrocie jesteś wolny, możesz szaleć, bo potem znów przyjdzie ciężka praca.
Pomyślał o tym, że na przestrzeni lat miał mnóstwo znajomych i przyjaciół, ale albo powykruszali się ze światka, urwał się kontakt, albo pozakładali rodziny i żyją życiem domowym odzywając się raz na rok "do kolegi artysty". Z przerażeniem pomyślał, że Terrance też może odejść. Nawet teraz. Jechać do siebie po skończonej trasie, po czym przy następnym spotkaniu powiedzieć, że już nie chce pracować.
- A gdzie to planujesz się wybrać? - zagaił chcąc usilnie zmienić temat, choć w głowie wszystkie obawy były wciąż żywe.

-Nie wiem, mam rodzinę w Nowym Yorku, może ich odwiedzę. Może Miami... Potańczę na plaży - uśmiechnął się do srebrnowłosego - A potem nie wiem. Zależy co się stanie i co życie przyniesie. -ciągnął temat - Jesteśmy. - Przypomniał i zabrali się za wysiadanie z samochodu i weszli do hotelu - Wezmę szybki prysznic, odświeżę się w końcu jak trzeba i wpadnę z alkoholem. Upijemy i pewnie padniemy zaraz ze zmęczenia.

- Ja, to bym sobie pojechał w jakieś odludne miejsce. Najlepiej mieć prywatną wyspę, ale na to to mnie raczej nie stać - zaśmiał się. - Mógłbyś sobie tańczyć nawet na głowie na mojej plaży.
Wysiadł z samochodu powoli czując, że dopada go zmęczenie po całej tej trasie. Jutro rano będzie musiał poprosić o masażystę.
Dotarł na swoje piętro, szybko wszedł do pokoju i w biegu się rozebrał rozrzucając wszędzie ciuchy. Z wielką ulgą skorzystał z prysznica, który choć odrobinę ukoił jego obolałe, spięte mięśnie. Pustka, którą czuł w głowie na powrót trochę go przygasiła, dopóki nie zaczął sobie podśpiewywać cicho pod nosem. Po prysznicu, założył bokserki i dokładnie wyszorował zęby po czym położył się do łóżka. Wziął w dłoń telefon i zastanawiał się czy Terrance serio zamierza przyjść tu z alkoholem. Z ich wspólnych pijackich imprez nigdy za wiele dobrego nie wychodziło. W czasach Glam Nation Tour obudził się prawie nagi na stole w apartamentowym salonie, a pod stołem leżała pijana na umór Camila. Jeszcze nigdy nie słyszał, żeby jakaś dziewczyna tak chrapała! Zaśmiał się na samo wspomnienie.

- Ciebie nie stać? Co ty... przecież płyta świetnie się sprzedała, merch, koncerty... - poszedł się odświeżyć i już po chwili, nie każąc Adamowi czekać zbyt długo, a prawie wcale -pukał do drzwi chłopaka z zapasem alkoholu. Butelka na głowę. Terrance z pewnością trzeźwości nie miał w planach. Nie tej nocy. Czas na zresetowanie baterii. Pozostał pozytywny, ale samopoczucie Lamberta i jego ciągłe spięcie powoli mu się udzielało
- Mogę? - wychylił się zza drzwi. - Co ty robisz pod kołdrą? - zaśmiał się - Siadaj i pijemy, a nie! Oj Adam, starzejesz się? Może już umyłeś zęby, co? Gotowy do spania? - zaraz usiadł obok niego jedynie w spodniach od piżamy. Nie miał na sobie bielizny. Tylko spodnie z delikatnego materiału i zaczął odkręcać alkohol, po chwili wręczył butelkę Lambertowi - Ale masz pić, nie jak przed koncertem, że łyk i się zgrywasz, że pijesz. Tak się nie bawię - Terrance się rozbudził i jego pozytywna energia powróciła.
-… A apropo wyspy, to zbieraj! - zaśmiał się i upił łyk alkoholu - Twoim tempem i patrząc jakie sukcesy osiągasz, to mógłbyś w krótkim czasie całą chociaż wynająć na jakiś czas.

- Umyłem zęby i co z tego - zaśmiał się odpowiadając jadowitym tonem. - Nie lubię jak mi śmierdzi z ust, wybacz Terry. Mam rozumieć, że ty swoich nie myłeś?
Pomasował sobie kark dłonią marszcząc brwi.
- Mam nadzieję, że mają jakiegoś dobrego masażystę w tym hotelu. Mięśnie mojego karku wołają o pomstę do nieba. - Wziął butelkę od Terrance'a. - No już, nie marudź. Kto normalny piłby przed własnym koncertem.
Upił kilka pokaźnych i szybkich łyków.
- Po alkoholu stwierdzam, że dalej jesteśmy w Polsce - Zaśmiał się oglądając obcy język na butelce. W pewnym momencie jego głowa po prostu opadła na ramię Terrance'a, ale postanowił się tym nie przejmować. Miał wrażenie, że w ten sposób mógłby zasnąć nawet od razu i mieć w nosie fakt, ze rano kark bolałby go setki razy mocniej.
- Wiesz, z drugiej strony to wolę te pieniądze przekazać jakiejś fundacji. Albo klubom gejowskim. Powinno być ich więcej!
Niestety, Adam nigdy nie należał do ludzi z mocną głową, więc i tym razem już po paru łykach zaczął mówić zdecydowanie zbyt głośno.

-Masz rozumieć że ja imprezy jeszcze nie skończyłem i pasta do zębów z pizzą się kłóci -zaśmiał się - A już jest w drodze. Ymm chodź tu.. I się odwróć. Pomasuję...  Kto pije? Amy Winehouse! - Odpowiedział rozbawiony - I jeden drink by Ci krzywdy nie zrobił. I no tak. Choć podobne to do każdego innego języka tutaj. Nie mam pojęcia co piszą po za procentami. - Upił kolejne kilka łyków - Tak czy siak na takie wakacje Cię stać. Oboje o tym wiemy. Stać cię i Ci się należy. I serio daj, rozmasuję Ci ten kark, tylko podtrzymaj mi alkohol.
- Tsaa, brakuje do tego tylko półnagich striptizerów i skrętów - zaśmiał się krótko podsumowując ich "imprezę".


Adamowi już trochę szumiało w głowie, więc kiedy usłyszał, że ma się odwrócić, zamurowało go, ale szybko się zreflektował. Odwrócił się biorąc butelkę Terrance'a i wzdychając głośno. Co on robi! Co on właśnie wyprawia! Przecież jeśli raz poczuje na swojej skórze dotyk jego dłoni, to już nie będzie dla niego ratunku. Miał dziwne wrażenie, że wtedy po prostu zwariuje, dlatego wolał się skupić na słowach swojego przyjaciela.
- Pewnie mnie stać i zasługuję, ale zawsze marzyłem, żeby zaszyć się w takim miejscu z kimś zupełnie wyjątkowym.

- Wiesz zawsze można coś wynaleźć, ale rozbierać się, to już nie ma z czego - zaśmiał się dość głośno, tak samo już nie dbając jak głośno mówi czy się śmieje.

Zabrał się za delikatny, ale dokładny masaż. Muskając opuszkami skórę, delikatnie naciskając i stopniowo rozluźniając mięśnie Adama. Chwilę później, nie myśląc przeszedł na barki przyjaciela dokładnie z wyczuciem je masując i rozmawiając jednocześnie - No to widzisz. Akurat wrócisz do domu, twoja tęsknota się skończy, może wyrwiesz i wyspa wasza - uśmiechnął się ciepło nie przestając masować - Lepiej? - Zapytał delikatnie uciskając kolejno mięśnie i rozmasowując je jeden po drugim. A dłonie Spencera były delikatne, ciepłe, gładkie i zwinnie, delikatnie przesuwały się po ciepłej skórze Adama. Terry w cale nie zastanawiał się nad tym jak to może działać, ani nie domyślał się co dzieje się w głowie Lamberta. Chciał jedynie pomoc mu się rozluźnić.

Adam parsknął śmiechem.
- To miało znaczyć, ze chcesz zrobić striptiz swojemu szefowi?
Normalnie pewnie nie powiedziałby takich słów, ale procenty robiły swoje. Poza tym dochodził do tego delikatny, ciepły dotyk Terrance'a. Adam czuł się coraz bardziej podniecony tą całą sytuacją. Jego sutki i członek stwardniały dość szybko i w pewnym momencie muzyk zaczął się zastanawiać, jak działałby na niego dotyk chłopaka na bardziej wrażliwych partiach jego ciała. Przymknął oczy i zamruczał przeciągle, trochę nieświadomie.
- Tak, tak, tak, lepiej - powiedział cicho, jakby bał się przerwać namiętność, którą dla niego ten cały masaż przesiąkł. Zaśmiał się ponownie.
- To jest raczej niemożliwe, żeby wyspa była "nasza", ale dzięki za optymizm.

- Ohoho trochę alkoholu i już nie kumpel, a szef. No popatrz skoro tak to nie powinienem tu być, szefie. Pracownicy wieczorów w jednym łóżku z szefami nie spędzają - parsknął śmiechem - Ja może pójdę, co szefie? - Masował jeszcze chwilę, po czym śmiejąc się zdzielił lekko Adama w ramię, pochylił się blisko niego żeby sięgnąć do jego dłoni i zabrał mu alkohol prawie się o niego niechcący ocierając. Wziął kolejnego większego łyka.
-Szef chyba trochę odpływa. Poproszę o podwyżkę - cały czas się zgrywał ignorując fakt, że zauważył reakcje Adama. Uznał to za komplement, że masaż był dobry. Wziął kolejnego, jeszcze większego łyka i się skrzywił od mocnego palącego posmaku w ustach. To alkohol sprawił że się niczym nie przejął. Wziął po prostu kolejny i kolejny łyk.
- I wie szef... Powiedziałbym że szef przesadza, pocieszył, że może jednak, ale no nie wypada jak szef jest szefem... - parsknął śmiechem - Ja tu tylko pracuję. Tylko tańczę.

- Rany, złośliwy człowieku, a pożartować z tobą to już się nie da - Adam uderzył się dłonią w czoło. - Czy ty nie widzisz, że ja jestem pijany?
Spojrzał na niego z głupią miną.
- No weź się przestań zgrywać, to brzmi idiotycznie.
- Dzięki za masaż - poruszał ramionami. - Może nawet masażysta nie będzie mi potrzebny. I daj już spokój z tym szefem. Miał być jednorazowy żart. Jestem Adam, jasne, Terry?
Upił kolejny łyk wódki.

-A ty myślisz, że ja poważnie?...  Szefie? - Zaśmiał się jeszcze głośniej i weselej. Stracił równowagę i runął w poduszki wciąż się śmiejąc. - Też trzeźwy już nie jestem. Zmęczenie robi swoje. - Oparł się na łokciach i spojrzał na Adama śmiertelnie poważnie... I wyszeptał - Szefie. - wpadł w tak zabawny humor, że nie mógł się nie śmiać. Promieniał. Ukradkiem przyglądał się nieco Adamowi. Nieco bardziej się przyglądać niż zawsze. Bo może ta reakcja nie wzięła się znikąd? Zaczął się zastanawiać i mimowolnie w zamyśle zmarszczył czoło.

Przyłożył palce do skroni.
- Ja już chyba nie ogarniam. Za dużo wódki.
Mimo to, upił jeszcze łyk ze swojej butelki. Kiedy usłyszał szept Terrance'a, dreszcz przebiegł mu po plecach. Poczuł, że się zaczerwienił, ale to przecież mogła być wina alkoholu. Uniósł brwi i spojrzał w punkt zaraz obok jego twarzy starając się ze wszystkich sił nie myśleć o tym, że chłopak leży przed nim prawie nago. Fala ciepła uderzyła w jego podbrzusze ponownie, kiedy ich oczy się spotkały.
- Co? - zapytał takim samym szeptem. - Nad czym tak myślisz?

- Nie wiem, zawiesiłem się. Alkohol działa - uśmiechnął się szeroko, patrząc na Adama już nieco zamglonym spojrzeniem i upił kolejny spory łyk i nie odwrócił spojrzenia cały czas się zastanawiając. Adam kłamał. Był pewien, że nie mówi mu prawdy, więc uznał, że też sobie na małe ominięcie tematu pozwoli. Po chwili musnął opuszkami ramię chłopaka. Uznał, że zaryzykuje i sprawdzi reakcję pod przykrywką - Planujesz jakieś kolejne tatuaże? - mruknął delikatnie sunąc opuszkiem po wytatuowanych liniach.

Tym razem Terrance dotknął go całkowicie niespodziewanie. Adam nie miał czasu, żeby się na to przygotować, więc kiedy tylko smukły palec zaczął wodzić po jego skórze, z trudem udało mu się stłumić cichy jęk. Nie rozumiał tego, jak to możliwe, że taki znikomy dotyk, a raczej muśniecie wywołuje u niego takie reakcje. Nigdy, nawet kiedy był bardzo wstawiony coś takiego mu się nie zdarzyło. Zreflektował się jednak szybko i chwycił go za dłoń, którą ten głaskał jego tatuaże.
- Może - powiedział zmysłowo, miękko i zaczepnie. Trzymając dłoń Terrance'a w swojej przysunął się do niego tak, że dzieliły ich od siebie jakieś centymetry. - Chciałbyś mi zaproponować wzór?  Może ciebie…nago?

Zaśmiał się cicho, wesoło patrząc Adamowi w oczy - Jesteś pijany... - mruknął delikatnie gładząc dłoń chłopaka i przyglądając się jego twarzy. - Jesteś zdecydowanie za blisko, szefie - ale sam, drażniąc Lamberta - zbliżył się jeszcze bardziej. Spojrzenie Spencera pociemniało i stało się głębsze. - Czy to nie kłóci się z twoją zasadą, że wybryki w zespole są niedozwolone?

- Nie jestem pijany. Jestem podpity, a to różnica - wymruczał cicho Adam czując, że ma w głowie kompletny mętlik. Dłonią powędrował na przedramię Terrance'a i zatrzymał ją na twardych mięśniach chłopaka. Zawsze miał słabość do jego muskularnych ramion.
- A kto tu mówi o wybrykach? Chciałeś podwyżkę, czyż nie? - zaśmiał się pod nosem wodząc wzrokiem po linii jego ust.

Uniósł brew mocno zdziwiony, tym co Adam powiedział. Teraz to się zdziwił mocno. Jak ma to rozumieć? Co o ty myśleć? Żart? Wyjątkowo słaby. Chyba nie mówiłby poważnie. Co? Podotyka go i stawka rośnie? Poważnie? Żartował, albo coś się z jego Adamem stało. Coś bardzo złego. Teraz nie był pewny niczego. Odsunął dłoń chłopaka
- Nie jestem pewien co masz na myśli i jak mam to rozumieć. - zpowazniał. Alkohol miesza w głowie. I jemu i adamowi. Z żartów w powagę. Atmosfera się nieco ochłodziła i stała się wyjątkowo napięta. Kontakt wzrokowy się nie urywał.

Adam spuścił głowę zdając sobie sprawę, jak bardzo nieśmiesznie zabrzmiało to, co właśnie powiedział.
- Przepraszam, Terry. Ja wcale nie miałem tego na myśli. Nawet już żarty mi nie wychodzą. Nie gniewasz się, co? - szturchnął go delikatnie w ramię.
Chyba w całym życiu nie było mu tak głupio. Obiecał sobie, że już nigdy nie wypije. Nie przy nim. Zbyt mocno plątał się w swoich uczuciach, a już po alkoholu wychodziła z tego katastrofa.

-Za to? Nie. Choć mnie martwisz. Chodzisz spięty, a jak już się rozluźnisz… - westchnął cicho - Nie gniewam się, no. Jedynie na to, że kłamiesz. Bo kłamiesz. Nigdy nie potrafiłeś kłamać - zaśmiał się cicho - A przynajmniej mnie okłamywać nie możesz. Nie zliczę nawet ile lat cię już znam. Od czasów błyszczących przyciasnych spodni, przez przykre czasy z Saulim i odejście Tommiego z zespołu. Za dużo wiem, Adam, ty mały zboczeńcu. Takie rzeczy mi proponować... - powiedział z przekąsem i uśmiechem i upił kolejny łyk alkoholu jeszcze większy od poprzedniego. - To co w końcu z tymi tatuażami? - mruknął

Odetchnął z ulgą, kiedy usłyszał, że Terrance tak naprawdę nie żywi do niego urazy. Ale spostrzegł, że kłamie. Wiedział, że wcale nie jest w porządku. Adam westchnął cicho.
- Wiem, że przyjdzie dzień, w którym będzie mi łatwiej o tym mówić - ostentacyjnie odstawił butelkę na stolik. Zostało w niej jeszcze sporo alkoholu.
Wszystko, czego pragnął w tej chwili to móc przytulić się do Terrance'a i poczuć jego nagą skórę przy swojej. Po chwili jednak odrzucił tę myśl. To i tak już niczego by nie zmieniło.
Jego przyjaciel coś podejrzewał, a on nie chciał kolejny raz powiedzieć lub zrobić coś nie tak.
- Mam parę pomysłów - obejrzał swoje ramiona. - Ale to nic konkretnego. Chciałeś mi coś zaproponować?

- Mmm, nie, sam nie jestem tak kreatywny jak ty, a twoje pomysły są naprawdę fajne. Dlatego pytam.

- Dzięki - uśmiechnął się do niego. - Będziesz pierwszym, który się dowie o planach na tatuaż, obiecuję. A w ogóle stary, ty serio zamówiłeś pizzę? Bo ten ktoś już pewnie ze trzy razy sobie pojechał.

- Jasne. I ja też bym coś zrobił, ale nic mnie narazie nie przekonuje, więc póki co cieszę się ostatnim. Znaczy się twoim logiem. - Zamyślił się - Masz rację. Może mieli problem z wejściem do hotelu. Zadzwonię na recepcję i to sprawdzę może. Ewentualnie... Podałem zły adres - zaśmiał się szczerze i sięgnął po telefon żeby porozmawiać z recepcja.

- A może pomyślimy nad czymś razem i zrobimy jeszcze jeden wspólny? - zaproponował z ożywieniem. Jego tatuaże bardzo wiele dla niego znaczyły. Zupełnie tak samo jak Terrance.
- Trzeba było tyle nie pić - zawtórował mu śmiechem i przysunął się do niego opierając głowę na jego ramieniu.

Terrance uśmiechnął się i palcami zmierzwił Adamowi włosy - Już jeden mamy. Kolejny? Napis „friends forever”? - Zaśmiał się żartując - Ale w sumie to czemu nie. Można by kiedyś pomyśleć. I ymmm… nie wypiłem wiele więcej od Ciebie - po chwili odłożył telefon. Musiałem pomylić nazwy hoteli. Teraz mi przykro, bo jestem głodny... - Mówił bawiąc się delikatnie i odruchowo włosami Adama.

Parsknął głośnym śmiechem.
- Friends Forever brzmi jak napisy na bransoletkach jakichś piętnastek. Coś się wymyśli - nie przestając się do niego przytulać objął go lewą ręką.
- Na dole mają chyba jakiś bar, zamów sobie coś głodomorze. Albo było zamówić na halę koncertową - dodał lekko zmęczonym głosem, po czym ziewnął.
- Kurcze, ja się naprawdę starzeję.

Uśmiechnął się ciepło wciąż bawiąc się włosami.
- Ty nie jesteś głodny? Nic a nic? I no, nie da się ukryć że się starzejesz. Chcę zauważyć że już jesteś siwy - parsknął śmiechem równie zmęczony. Upił kolejny łyk alkoholu. Było pewne, że skończy tego wieczoru kompletnie pijany. Wizja wolnego dała mu zezwolenie.
- Ale powiem ci, że cię podziwiam. Inni ukrywają siwiznę, a ty to wręcz się chwalisz - humor wciąż się go trzymał.

Przymknął oczy.
- Jestem pijany Terry, nie chcę wymiotować - jęknął ze śmiechem poddając się zabiegom przyjaciela.
- Cóż - wzruszył ramionami. - Trzeba się w końcu pogodzić z faktem starzenia. A ty jak widzę się na to szykujesz - zaśmiał się przesuwając dłonią po krótkich jasnych włosach Spencera.
-To co, idziesz jeść czy zostajesz ze mną na noc? - spojrzał na niego z lekko pijanym uśmiechem.

- Nie będę ukrywał... po prostu chcę być równie modny i rozchwytywany jak ty - zaśmiał się żartując po czym ziewnął. Zmęczenie dawało powoli w kość.
- Poszedłbym, ale nie mam siły się ruszyć. Stoczyłbym się z łóżka, gdybym się teraz ruszył - spojrzał na Adama rozbawiony - a jednocześnie rano będę pewnie strasznie rozdrażniony z głodu. Nie wiem co gorsze.
Dokończył swoją butelkę, przetarł dłonią twarz i przymknął powieki wzdychając cicho i delikatnie błogo się uśmiechając: sam nie wiedząc czemu. Może po prostu alkohol go znieczulił, nie czuł fizycznego zmęczenia po koncercie. Jedynie błogość i zupełne rozluźnienie.

- Dobra, to rano zjemy, chcący być rozchwytywanym człowieku - parsknął śmiechem, siłą wciągnął go za ramiona na swoje łóżko i przykrył kołdrą. - Jak masz się zataczać po hotelu, to serio śpij - kolejny raz powiedział to zdecydowanie zbyt głośno, co było u niego typowe po pewnej ilości spożytego alkoholu. Położył się obok niego przytulając czoło do jego przedramienia.
W tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły i weszła Holly.
Stanęła jak wryta mierząc wzrokiem sytuację. Ubrania Adama porozwalane po całej szerokości pokoju, prawie puste butelki wódki na szafkach, a w łóżku Terrance i Adam, prawie przyklejeni do siebie i zmierzwione włosy muzyka dały jej do zrozumienia, co tu się działo.
- Jaa... - wybąkała trochę zawstydzona patrząc na osłupiałych w niezrozumieniu chłopaków. - Ja przepraszam.
Po czym szybko wybiegła z pokoju. Adam podniósł sie na łokciu i uniósł brwi patrząc na drzwi do pokoju.
- I co to miało być, do cholery? A ty jak zwykle nie zamknąłeś drzwi.

Zaśmiał się szczerze i radośnie.
- Mam wrażenie, że nie robisz tego dla mnie, ale dla siebie. Apropo tego, że nie wysypiasz się sam - Terrance był ledwo przytomny na tą chwilę i jedynie się zaśmiał.
- Pomyliła dziewczyna pokoje. I to nie moja wina. To twój pokój. Nigdy nie wieszasz tej tam informacji, że chcesz mieć spokój - znów ziewnął. - Adam, niedługo już pociągnę... - spojrzał uśmiechnięty Adamowi w oczy... był oficjalnie pijany. Teraz nie Terrance dbał o Adama, ale sam wymagał odrobiny troski, żeby nie obudził się na podłodze czy bóg wie gdzie.

- Śpij, śpij, byłby cud gdybym ja zasnął, serio - z czułością pogładził Terrance'a po czole ciesząc się, że chłopak jest pijany i jak dobrze pójdzie to rano niewiele będzie pamiętał. Oparł policzek na dłoni i patrzył jak ten zasypia drugą dłoń wsuwając pod kołdrę i zatrzymując na jego klatce piersiowej. Adam przypuszczał, że Terrance będzie chrapać, ale kiedy oddech chłopaka jedynie się uspokoił w miarę jak zasypiał, sam przysunął się bliżej niego i przytulił twarz do jego ręki. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz