7/22/2016

2. Holly i jej "babskie" pisemka

Terrance obudził się stosunkowo wcześnie i przed Adamem. Oczywiście z tępym bólem w skroniach. Co się działo? Pamiętał część...ale jak usnął? kiedy? Zaraz za bólem głowy dał o sobie znać żołądek. Spojrzał na spokojnie śpiącego Adama tuż obok niego. Nie stresował się, że mogło do czegoś dojść, bo naturalnym dla niego było, że po prostu pewnie się upili i usnęli. Po cichu z gracją wypracowaną przez wiele lat w tańcu wstał i postanowił pójść do siebie. wyszedł bezdźwięcznie, dbając, żeby nie obudzić Adama. Chłopak ma problemy ze snem, to jak już śpi, to niech tak pozostanie. Wrócił do siebie, wziął szybki prysznic, ubrał się i poszedł do hotelowego baru na mocną kawę i w poszukiwaniu śniadania ignorując uczucie ogłuszenia przez ból głowy. Nie do końca jeszcze rozbudzony z jedzeniem i kawą zauważył Holly. Oczywistym jest, że się dosiadł, przywitał i zabrał za jedzenie.
- Mhh, dzień dobry. Jak minęła impreza?

Kiedy Holly zauważyła Terrance'a pomachała mu nerwowo i wróciła do swojej owsianki. Całą noc zastanawiała się, co się właściwie działo w hotelu podczas jej nieobecności. W pewnym momencie zaczęła sobie nawet wyobrażać sceny, jakie mogły mieć tam miejsce. Kiedy jednak tancerz szedł w jej stronę swobodnym krokiem, jej mina rzedła coraz bardziej. Nie, to przecież niemożliwe, żeby... Gdy Terrance usiadł obok całkowicie prosto i normalnie, Holly aż zakrztusiła się kawą. Rany, oni musieli... Dziewczyna nie była chyba nawet gotowa na takie myśli. Musi natychmiast dorwać Rossa i wszystko mu powiedzieć. Szybko wytarła usta serwetką i przełknęła resztę owsianki.
- Nooo, dzień dobry - zaszczebiotała lekko złośliwie. - Jak tam pogaduszki z Adamem? 

-Ymm, wyciągnąłem trochę istotnych rzeczy, ale skurczybyk coś ukrywa - upił spory łyk kawy. - a ja wczoraj stanowczo za dużo wypiłem.
 Skrzywił się.
- Dowiedziałem się, że za kimś tęskni i skomplikowana sprawa, więc chyba miałaś rację z tym zakochaniem. Zostaliśmy w hotelu, piliśmy i nawet nie wiem kiedy umarłem. Kiedy wy wróciliście? - zapytał, po czym zmarszczył czoło.
- Mm... nie weszłaś do nas wieczorem? Mam wrażenie, że było jeszcze wcześnie.
Ewidentnie nie pamiętał dobrze wszystkiego, ale łączył kropki w zamglonym umyśle.
- Jezusie, zjem zaraz wszystko co tu mają... - zajadał się widocznie głodny. - i halo... jak impreza? Powinienem żałować, że nie poszedłem? - zaśmiał się cicho pod nosem. Był widocznie zaaferowany jedzeniem i nie myślał za wiele o tym co się działo wieczorem ani nie domyślał się, że dziewczyna mogła wejść, zobaczyć co zobaczyła i zrozumieć cokolwiek w jakichś "dziwny" sposób. im więcej zjadał tym szybciej wracał pogodny, rozluźniony Terrance.

Holly przysunęła twarz bliżej twarzy Terrance'a, żeby nikt inny tego nie usłyszał.
- A, a ty sądziłeś, że klin klinem wybijesz. Sprytnie, Spencer. Bardzo sprytnie - zrobiła oburzoną minę. - No wiesz, z tego co widziałam, to u was była lepsza impreza, ciuchy wszędzie, wymiętolone łóżko, wymiętolony Adam... - pokręciła głową z niedowierzaniem.
- I jeszcze to - z niewiadomego dla Terrance'a powodu rzuciła okiem na jego uda, po czym wstała czując, że musi w tej chwili opowiedzieć komuś o swoim odkryciu. Choćby to miał być przygłupi Peter.

Terrance zupełnie nie rozumiejąc sytuacji spojrzał na swoje uda. Po chwili co nieco dotarło i raz dwa poszedł za dziewczyną i złapał ją za rękę.
- Holly, dziewczyno! Przyjaźnimy się. Za kogo ty mnie masz? God, liczyłem na ciebie. W sensie... poważnie? Widzisz dwóch kolesi i od razu jakieś stereotypowe myślenie i układanie sobie gorącej plotki w głowie? Szanujmy się. Nic się nie wydarzyło, okej? Nie wiem o jakim klinie mówisz. ... What the heck w ogóle? - mówił sam osobiście teraz oburzony.
- Człowiek był zmęczony po koncercie to się rozbierał nie dbając o nic. Adam jest w kiepskiej formie, dobrze? Nie jest dobrze. Poważnie. Byłem pijany i parę razy prawie spadłem z łóżka. Adam to Adam.  God... dziewczyno, bądź poważna. Adam to mój przyjaciel. A ty się ogarnij. I nie rób do mnie oburzonych min, bo nawet gdyby się coś stało, to to ciebie nie dotyczy. I nie masz co kręcić nosem - powiedział już widocznie zirytowany.
Co to za stereotypy. Zamiast zapytać, dziewczyna sama sobie napisze historie i jeszcze się puszy.
- Holly, znamy się nie od wczoraj... nie traktuj mnie tak.

Spojrzała na Terrance'a z szeroko otwartymi oczami.
- No dobra, dobra, nie unoś się tak. Mówię tylko jak to wyglądało. A tak w ogóle, Adam zasnął przy tobie?
Założyła ręce na piersi unosząc brwi.

- No właśnie, mogłabyś sobie darować dopisywanie sobie wszystkiego innego, "bo tak to wyglądało". Znam cie na tyle dobrze, że wiem, że zaraz byś mówiła wszystkim innym. I na to wygląda. Bezsenność go męczy, ale koniec końców usnął i dalej śpi. I wolałbym nie robić dram, bo atmosfera od kilku dni nie jest fajna. Nie pogarszajmy tego. Jeszcze jeden koncert do końca... - mówiąc to miał poczucie, że dziewczyna zapewne i tak pójdzie powiedzieć wszystko reszcie, dodając, że Terrance się oburzył i twierdził, że to nie prawda. Oh Holly, Holly... . Ale Terry zdenerwował się na tyle, że kawa nie była już potrzebna. obudził się i zapomniał o bólu głowy.
- I o co ci dalej chodzi? - zapytał, nawiązując do jej postawy.

- Wiesz co kiedyś przeczytałam w babskim piśmidle? No, nie przewracaj oczami, czasem tam prawdę piszą. No więc, człowiek najszybciej i najlepiej zasypia przy osobie, którą kocha. Jakieś wnioski? - przechyliła głowę w bok. - I nie, nie polecę do nikogo z tym. Wygląda na to, że ta sprawa jest zajebiście mocno między wami - zatrzepotała rzęsami uśmiechając się.
- Myślałam nad tym całą noc i cały wczorajszy dzień. Obserwowałam Adama. I ty serio jesteś ślepy.
Tu wycelowała palcem w jego pierś.
- Co z tym zrobisz, to zależy od ciebie, ale przejrzyj wreszcie na oczy. Wy faceci naprawdę nie macie intuicji.
Po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę łazienki.

Terrance został sam, zupełnie zdezorientowany.
- Babskie pisma, jasne - parsknął cicho pod nosem nie dopuszczając do siebie tego, co Holly właśnie powiedziała. Z nerwów do końca stracił apetyt. Dopił tylko kawę i chwilę później był już na zewnątrz gotowy do biegu. Musiał się zmęczyć, pobiegać, nie myśleć za dużo. Odpocząć, pobyć chwilę sam, poukładać to sobie w głowie.
Co zrobić. Holly może mieć rację. Ale też może nie mieć jej wcale. Adam za kimś tęskni. Kogoś zostawił w LA, jest to dla niego ważne. Adam za kimś tęskni. Jasne, że Holly nie ma racji. Terrance nie zostawił Adamowi żadnej wiadomości. Nikomu nie zostawił żadnej wiadomości i zupełnie o tym nie myślał. Zostawił ich w tej chwili kawałek za sobą.

Adam obudził się w okolicach godziny dziesiątej, po raz pierwszy bez żadnego bólu w karku i całkowicie wyspany. Jedynie głowa lekko mu dokuczała, ale to była wina alkoholu. Nie zdziwił się specjalnie faktem, że w pokoju był już sam, ale miał wrażenie, że w miejscu, w którym spał Terrance, prześcieradło jest wciąż ciepłe. Wstał w dużo lepszym humorze niż zwykle, ogarnął pokój, wziął prysznic i wyszorował zęby.  Ze względu na wolny dzień, założył na siebie jakieś wygodne ciuchy i zszedł na dół do bufetu. Przy jednym ze stolików zauważył swojego basistę, Darwina, więc pomachał mu z uśmiechem, a kiedy wybrał sobie coś do jedzenia oraz kawę, dosiadł się do niego.
- Hej, jak po imprezie? - zapytał ożywiony. Wyglądał o wiele lepiej niż w ostatnich dniach i tak też się czuł. - Wyspany?
- Kac. Kac do teraz - uśmiechnął się słabo. - Ty za to widzę lepiej. Lepszy humor, co? Znalazłeś juz swój sposób na sen, co? - puścił do Adama oczko i delikatnie zaczepił go łokciem, brzmiało to bardzo znacząco. Napił się kawy nieco rozbawiony.
- Holly mi powiedziała.
*
Natomiast Terrance nie wracał. Nie śpieszyło mu się. Zwiedzał, zadzwonił do domu, robił turystom zdjęcia, kiedy czasem go zaczepili i poprosili o pomoc, słuchał muzyków ulicznych. Najzwyczajniej nie myślał.

Adam roześmiał się i pogroził Darwinowi widelcem między jednym kęsem omleta a drugim.
- Tylko mi się proszę nie zapominać w dniach pracy.
Na dźwięk kolejnego pytania zmarszczył brwi i poczuł coś czego nienawidził: kopnięcie w żołądek.
- Czekaj, co? - zamrugał gwałtownie. - Co takiego powiedziała ci Holly?

- No wiadomo. Dzisiaj wieczorem to już romans z muzyką, a nie - uśmiechnął się, rozbawiony nawiązując do romansów.
- Jak to co? ... no, wróciliśmy późno i szukaliśmy Terrance’a. Holly chciała pójść i ciebie zapytać, to go przypadkiem znalazła z tobą w jednym łóżku przecież. Was i butelki po alkoholu, więc wierzę, że możesz za wiele nie pamiętać... Chociaż humor od razu po nocy lepszy, a to daje do myślenia - zaśmiał się cicho.

Adam wstał od stolika jak rażony piorunem.
- Do jasnej cholery, co ta kobieta nawymyślała? - wziął się pod boki i zaczął intensywnie myśleć. Jeśli ona powiedziała coś Terrance'owi... Jego wszystkie obawy, które rankiem magicznie wyparowały, natychmiast powróciły.
- Gdzie jest ten mały, długowłosy kłamca? - zapytał Darwina bojowym tonem.

- Zależy o kogo pytasz… - rozbawiło go to. Kłamcami byli ostatnio wszyscy w choćby najmniejszym stopniu. Ten coś powie, tamten coś ukryje, ten przekaże i się nie przyzna...
- O Holly? Możliwe, że u siebie albo ćwiczy na siłowni - wzruszył ramionami.
- I czemu się tak unosisz? Ja tam was popieram. Szczęścia życzę. Ale skoro tak, to 'bez związków w zespole' jest zniesione? - uśmiechnął się znacząco.

- Słuchaj - zaczął ostro starając się nie denerwować. - Między nami nic nie było, nie ma i nie będzie. On jest moim przyjacielem, rozumiesz? Przyszedł z wódką, żeby pogadać, upił się to i zasnął. A ja wyrzuciłem z siebie to co chciałem i zrobiło mi się lepiej. Ale nie... - zaśmiał się ironicznie pod nosem. - Przecież to Holly wie wszystko najlepiej! Jak ja ją dorwę, to mnie popamięta.
Adam wyszedł i zaczął szukać Holly.
*
Nikt z całego zespołu nie wiedział jak wyglądała rozmowa między Lambertem a tancerką, ale musiał jej ostro nagadać, bo jeszcze tego popołudnia przeprosiła resztę za rozsiewanie plotek.
*
Tymczasem Adam próbował się telefonicznie skontaktować z Terrancem, którego nie było od paru godzin i wbrew sobie zaczął się martwić.

- Zabawne, że Terrance tłumaczył się równie mocno - mruknął w sumie już bardziej do siebie. Mimo tego, że Holly później odwołała wszystko, tego, co człowiek zobaczył nie odzobaczy, co usłyszał nie odsłyszy. Jaką reakcję Adama zobaczył - taka pozostała w pamięci. Obaj przejęli się za bardzo.
Darwin został sam z Holly i resztą, kiedy Adam dzwonił do Terrance’a.
- ... nie sądzisz, że obaj za bardzo się bronią? - szepnął do Holly.
*
Terrance w końcu odebrał telefon.
- Coś się stało? Przepraszam, że odbieram dopiero teraz. Jakiś problem?... - zapytał.
Oddychał nierównomiernie. Szedł szybszym tempem i brzmiał na nieco spiętego.

Holly wydęła wargi i kiedy tylko Adam odszedł na bezpieczną odległość dała chłopakom znak, żeby się przybliżyli.
- Nie wierzcie mu, kręcą między sobą, to jasne jak słońce. A przynajmniej Adam. Jest wpatrzony w Terrance'a jak w obrazek. Chyba będzie czas na plan B, chłopcy.
- No a...jaki był plan A? - zapytał jak zwykle po pewnym czasie Peter, powoli łącząc wątki.
Każdy przewrócił oczami.
- Poczekamy na odpowiedni moment - dodała tancerka. - I przydybie się ich na gorącym uczynku. Choćbym miała ich zatrzasnąć w łazience, to to zrobię.
*
Adam przygryzł wargę słysząc zdyszanego Terrance'a, ale bardzo szybko się otrząsnął.
- Dzwonię kontrolnie. Chciałem zrobić próbę wieczorem. Jak długo cię jeszcze nie będzie? Pasowałoby, żebyś się doprowadził do porządku po ganianiu po mieście. No i....muszę z tobą pogadać.

- Chcesz ich swatać? - basista zaśmiał się najciszej jak mógł. - I ... i jaki jest cel? W sensie... wiemy co chcemy osiągnąć, ale po co? - męski umysł nie rozumiał kobiecej ciekawości i zaangażowania w temat. Chętnie się pośmiał, ale koniec końców on wspiera, nieważne co się dzieje. Nie do końca go interesuje czyjeś prywatne życie.
- I no.. jaki moment i jak, co chcesz zrobić?
*
- Kontrolnie? Cholera... - zaśmiał się Terry. - Będę niedługo, tato. Nic nie przeskrobałem, przysięgam. I już wracam. Za jakieś 10 minut jestem. O czym chcesz rozmawiać? Nie mów, że dźwiękowcy znowu coś zepsuli albo w ogóle jakaś awaria jest, bo się poddam chyba.
Tancerz utrzymywał myśli w jak najbardziej neutralnym stanie. Nic się nie dzieje. Plotki, głupoty.

- Zagramy w butelkę, panowie. Po koncertach. I damy im takie zadanie, że - westchnęła głośno - no wiecie. - Wtedy wszystko wyjdzie na jaw.
*
Adam zaśmiał się słysząc o "tacie".
- Wierzę ci na słowo, że wszystko gra. A nie, chciałem ci tylko powiedzieć jakąż to soczystą plotkę rozsiewa na nasz temat panna Hyman.

- Jesteś jak te nakręcone laski z czasów, kiedy Tommy był w trasie - zaśmiał się Adam Ross. - zawsze i wszędzie: „now kiss!” Hahah, będziesz teraz im rzucać jakieś szalone wyzwania, żeby nie wiadomo co przy nas robili? Napiją się to wiadomo, że któryś jakoś zareaguje. To geje. Mężczyźni działają na mężczyzn, tak?
*
Rozmawiałem z nią rano. I myślę, że nie ma o czym mówić... - w tonie tancerza dało się słyszeć, że się spiął.
Tematu nie ma. NIE MA. W głowie Terrance’a tematu nie ma.

Holly obdarzyła Rossa lodowatym spojrzeniem.
- Przecież z tego co wiem nigdy między nimi nic nie było. Ale teraz to widać po Adamie. Próbuje to ukryć, fakt, ale jest w tym beznadziejny.
Brook zmarszczył czoło.
- No dobra, a jeśli masz rację to co? A jak go skompromitujemy?
- Zaufaj mi - Holly położyła mu dłoń na ramieniu. - Ja o wszystko zadbam. A teraz wybaczcie, ale wracam do ćwiczeń.
Ruszyła z powrotem na salę.
*
- O rany, już zdążyła ci namieszać w głowie? Słuchaj, nie wiem, co ci nagadała, ale wyjaśniłem jej jak było naprawdę. Nie musisz się już tym przejmować serio -zapewnił Spencera Lambert.

- Co to znaczy, że zadba? - zastanowił się Darwin. - Co, powie: Terrance: chcesz czy nie, nie spierdol tego? Zrób to dla nas i dla niego?
- Nie wiem, chciałbym wiedzieć co ta dziewczyna chce zrobić i po co. Ja bym się w to nie mieszał. To ich sprawa. Łatwo może coś zepsuć - gitarzysta wzruszył ramionami.
*
-  Adam, tematu nie ma, okej ?  - powiedział Terry, po czym się rozłączył, bo pojawił się w hotelu przed wszystkimi.
- Cześć - uśmiechnął się do reszty. - Jak dzień? Obszedłem pół miasta, świetne miejsce... 
Nie ma tematu. Nie ma tematu. Terrance zmieniał go jak mógł. Przede wszystkim w swojej głowie.
Jednocześnie zaczął mocno żałować, że cokolwiek powiedział Holly. Nie powinien. Przekazał rzeczy, które wyjawił mu Adam. Największej plotkarze. I wkręcił ją w temat. Bał się, że dziewczyna obróci teraz sytuację totalnie przeciw niemu.

- Ja już nie wiem co tu się dzieje, idę się czegoś napić - machnął ręką Peter i poszedł do bufetu. Był świetnym muzykiem, ale w sprawach życiowych ostatnią ciamajdą.
- Dokładnie - dodał Brook. - Musimy po prostu jej pilnować, żeby nie wyskoczyła z jakimś szajsem. Dajmy im czas.
*
- Cześć - Adam spojrzał na Terrance'a z uśmiechem. - W porządku, była mała sprzeczka i tyle. Ale jasne, nie ma tematu - zaśmiał się lekko. Dzięki temu, że się wyspał, miał więcej energii do zbywania tej całej sytuacji. Zwrócił uwagę na to, że jego przyjaciel jest podenerwowany. Dlatego najpierw rozgromił całe towarzystwo składające się z jego zespołu, a potem stanął na przeciwko Terrance'a.
- No widzę, że coś cię zżera od środka. Gadaj.

-  Kobiety i ich szajs - mruknął Darwin. - Dajcie jej drugą kobietę, pogadają o odżywkach do włosów i da sobie siana - poszedł za nimi.
- Nie pijcie beze mnie!
*
-  Nie - zaczął Terrance. - Nie mam ochoty, jestem zmęczony, teraz jestem po prostu zmęczony. Nie ogarniam sytuacji. Coś się dzieje, ale obok mnie. Coś mnie omija i nie mam ochoty się pieprzyć, bawić w berka ani chowanego. Skoro ty mi nic nie mówisz, to i ja się nie odzywam. Nie mam po prostu ochoty.
Tancerz wciąż był spięty.
- W tej chwili chcę zagrać ten koncert i wracać do domu. Wyspać się, napić, pójść na imprezę i się zabawić - westchnął ciężko.
- Tyle. Kiedy próba? - był zupełnie szczery i jednocześnie zdenerwowany. Nie myślał o tym, jak bardzo może zaniepokoić Adama.

- Czekaj, czekaj, Terry, zwolnij. Powiedziałem ci, że niełatwo mi o pewnych rzeczach mówić, ale ci powiem, tak? I co, myślisz, że poleciałbym z czymkolwiek ważnym dla mnie do Holly? Człowieku, paparazzi zachowują więcej tajemnic. Cokolwiek ci powiedziała - pogłaskał go po ramionach - nie jest prawdą. Próba będzie za parę godzin, jeśli chcesz się zdrzemnąć, to idź, obudzę cię.

- Przepraszam. Też nie powinienem jej nic mówić. W sumie nie powiedziałem za wiele, ale widocznie wystarczyło, żeby się uruchomiła. Idę. Będę wdzięczny, jeśli mnie obudzisz - poszedł do siebie wziąć prysznic i się rzeczywiście położyć.

- To nieważne. Niedługo znajdzie sobie nowy obiekt do plotek. Idź, przyjdę po ciebie jak będzie pora.
Nie dał po sobie poznać, że jakkolwiek go te słowa ruszyły. Dziś na powrót czuł się starym sobą, tym, który najcięższe fakty zatrzymuje dla siebie. A teraz wszystko waliło się w nim na nowo. Holly powiedziała Terrance'owi coś, czego ten nawet nie mógł przyjąć do siebie. Adam bał się, że wie o co chodzi. Zamknął się w swoim apartamencie po raz pierwszy od bardzo dawna czując, że za chwilę się rozpłacze.
Ostatnią godzinę spędził skulony leżąc na łóżku. Myślał o czasach, kiedy planował oświadczyć się Sauliemu i zastanawiał się, dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane. Kochał go, kochał go najbardziej na świecie i robił wszystko, żeby było jak najlepiej, a mimo to nie udało się im. Czy wobec tego związek z Terrancem miałby jakiekolwiek szanse powodzenia, kiedy od początku wszystko się wręcz rujnuje?
Jego serce ostatnio naprawdę było pustynią spragnioną jakiegokolwiek deszczu. Na każdym koncercie śpiewał "Ghost Town" z coraz większym uczuciem rozpaczy wiedząc, że to jedyne wołanie o pomoc, jakie świat kiedykolwiek od niego usłyszy. Ktoś taki jak on, wiecznie w rozjazdach, potrzebował namiastki spokoju i stabilizacji jaką mogłaby mu dać ukochana osoba. Jego własny przenośny dom.
Kiedy minęło jeszcze trochę czasu, ocknął się z cichej zadumy, która pogrążyła go w jeszcze większej beznadziei. Miał nadzieję, że chociaż widok fanów na jutrzejszym koncercie poprawi mu humor, choć patrząc na dwie ostatnie publiki...mógł tylko pomarzyć.
Podniósł się z łóżka cichym jękiem witając znienawidzony ból w karku. Podszedł do pokoju Terrance'a i zapukał.
- Pobudka! - krzyknął jak najbardziej żwawym tonem. - Idziemy na próbę!

/Po koncercie/

Terrance rozluźnił się, ostatni koncert za nimi. Już niedługo będzie mógł kąpać się w słońcu LA. Promieniał, gdy z jego ust padły słowa:
 - AFTERPARTY! Wyciągamy alkohol, ludzie! Napijmy się! Świetna trasa! Dotarliśmy do końca! I to kończąc naprawdę dobrym koncertem!
Otworzył szampana, zaczął rozlewać do kieliszków i je rozdawać.
 - Za nas wszystkich! Bo byliśmy świetni! - był pełen energii i zdaje się przejął rolę Adama w dziękowaniu. Po prostu szczęśliwy, że udało się przetrwać ostatnie napięte atmosfery i skończyć trasę.
-  No to na zdrowie! - krzyknął Darwin. - Za tą trasę, przyszły krążek i kolejne podróże. Mam nadzieję, że Adam weźmie nas znów ze sobą.
-  Dokładnie! - zawtórował mu Adam Ross. - Za kolejny krążek, za publikę i za Adama - uśmiechnął się, wszyscy zaczęli wznosić toasty.

Adam wziął do rąk kieliszek przypominając sobie, że ma dzisiaj nie pić. Uśmiechnął się na dźwięk pochwalnych słów i postanowił zabrać głos zaraz za gitarzystą.
- Tak, dzięki ludzie doskonała robota - powiedział z uznaniem. - Bawcie się, to wasz wieczór. A jak tylko nie będziecie mieć innych rzeczy do roboty, to miejsce w moim zespole zawsze dla was będzie. Zdrowie!
Stuknęli się kieliszkami. Adam upił symbolicznie mały łyk szampana i pozwolił zająć się alkoholem swojemu zespołowi. Dzisiaj nawet Peter zachowywał się jak człowiek rozgarnięty. Publiczność w Monachium była całkiem niezła, co od razu poprawiło Lambertowi humor. Uśmiechał się do wszystkich. Był dumny z tych ludzi i z siebie samego. Mimo wszystko pociągnęli razem tyle koncertów. A potem spojrzał na Terrance'a i przeszedł go dreszcz, kiedy zdał sobie sprawę, że wzrok tancerza musiał być utkwiony w nim od pewnego czasu. Jakby się nad tym zastanowić, to Adam przez cały dzień czuł się obserwowany bardziej niż zwykle. Nawet na scenie, gdzie wgapiały się w niego setki osób, czuł spojrzenie tej ciemnej pary oczu. Natarczywsze niż na innych koncertach. Czyżby Terrance próbował zobaczyć w zachowaniu Adama cokolwiek, co potwierdzałoby, że Holly mówiła prawdę?
Niewymuszenie uśmiechnął się do przyjaciela.
- A ty abstynent dzisiaj? Zwykle pierwszy jesteś do picia.

- Gdzie tam! Jeszcze będziecie mnie eskortować do busa, prześpię lot i kaca - powiedział rozbawiony, zupełnie szczerze.
Poczekał na rozlanie szampana do kieliszków, sam wziął to co zostało w butelce, stuknął się z resztą, nawet z Holly na którą dalej był zły i zaczęło się picie.
- Pytanie czemu ty nie pijesz. Nie fair, że będziesz pamiętał nasze pijane wybryki - upił spory łyk.
Rozbrzmiała muzyka. Zaczął się bujać i tańczyć. Z gracją, jak zawsze. Seksualnie, jak zawsze. Apetycznie, jak zawsze. Śpiewał też na głos. Reszta zespołu także zaczęła się wygłupiać i bujać. Każdy rozluźniony i zadowolony.

- Hej, ktoś was musi snapować! - zaśmiał się wyciągając telefon. - Poza tym po alkoholu mi odbija. Adam z radosną miną zaczął kręcić swój rozbawiony zespół, gdy nagle Holly podeszła do Terrance'a i wyrwała mu pustą już butelkę po szampanie z ręki.
- Gramy w butelkę? - krzyknęła głośno unosząc zdobycz do góry. Darwina, Petera, Brooka i Adama jakby wcięło. Patrzyli na Holly z zakłopotaniem. Lambert nie zauważył tego zatopiony w ekranie telefonu, więc tylko zachichotał i powiedział na głos:
- Niech będzie, zaczynaj.

- Snaapy, zapomniałem! - Terrance też zaraz zaczął snapować wszystkich dookoła i samego siebie tańczącego z uwodzicielską miną.
- Przecież to nam zajmie wieki - zaśmiał się, zdobył kolejną butelkę i usiadł na podłodze.
- Ale mamy coś do jedzenia? - energia tancerza nie miała w tej chwili końca. Wciąż i wciąż się uśmiechał. Darwin usiadł obok niego. Terry poklepał miejsce obok siebie po drugiej stronie patrząc na Holly. Gra się zaczynała, podlewana dużą ilością alkoholu.

Towarzystwo było już rozluźnione zakończoną pracą i alkoholem. Adam usiadł między Brookiem a swoim imiennikiem i zapatrzył się oczekująco na Holly trzymając telefon w pogotowiu. Wszystkie najlepsze momenty muszą się przecież znaleźć na snapie. Holly usiadła obok Terrance'a i z zadowoloną miną obróciła butelką. Szyjka wskazała na Darwina. Wszyscy zaśmiali się krótko. Ta dwójka wiecznie dogryzała między sobą, dlatego zadanie na pewno będzie ciekawe. Dziewczyna wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Darwin, skarbie! - krzyknęła uradowana. - Rozbieraj się do gaci i pokręć tyłeczkiem, no już!

- Wiedziałem, że to będzie bardzo zły pomysł...
Darwin wstał i zaczął już kręcić. Powoli się rozbierał drażniąc się z Holly i prawie serwując jej lap dance.
- Zadowolona? - zapytał drocząc się.
Terrance prawie się zakrztusił śmiechem patrząc na Holly, która czuła się mocno niezręcznie.
- A nie powinniśmy móc wybrać? Pytanie czy wyzwanie? Co z fantami? - zaśmiał się tancerz.
- Nie dałaś mu wyboru, bo pewnie bardzo chciałaś zobaczyć jego kocie ruchy przed swoim nosem - śmiał się nadal. Darwin posłał mu kuksańca w bok.
- Ty siedź cicho, a nie…pij tam sobie - sam był już nieźle rozbawiony. - To co? Zadanie zaliczone?

- Grajmy tylko w wyzwania, jesteśmy dorośli - powiedział głośno Brook. Lambert tymczasem skupiał się na jak najlepszym nagraniu szalejącego Darwina.
- Zaliczone - zaśmiała się nagle Holly z trudem kryjąc zażenowanie.
- Ale występ był dobry! - muzyk wystawił kciuka w górę i posłał Darwinowi uśmieszek.
- Słuchaj go, on się chyba na czarnoskórych przerzucił - dodała kąśliwie tancerka odwracając się do basisty i podając mu butelkę. Adam spojrzał na nią tak groźnie, że spuściła wzrok. W tej chwili jedyne, na co miał ochotę to wylosować ją i mocno upokorzyć.
Gra toczyła się dalej, Lambert snapował prawie każdy jej moment, a cały zespół pokładał sie ze śmiechu widząc uwodzącego biedną kelnerkę Petera czy Rossa, który podszedł do nieznanego kolesia i beknął mu prosto w twarz. Butelka przeszła w ręce rozbawionego Brooka Alexandra, który wylosował Terrance'a i starał się wymyślić ciekawe zadanie ignorując znaczące spojrzenie Holly.
- Może usiądziesz naszemu wokaliście na kolanach, co? - to mówiąc poklepał Adama po udzie.
- A potem zaczniesz wywijać centymetr od jego twarzy? - usłyszeli głos Holly. Z niewiadomego powodu cały zespół na to przystał, a Brook zgodził się dopuścić rozszerzenie wyzwania.

- Jak będziemy wiedzieli wtedy czy wypadło na mnie czy na Adama? - Terry zaśmiał się i wtarmosił już wstawiony na kolana Adama.
- Uszczęśliwia cię to ? - roześmiał się głośno. - Inni bekali ludziom w twarze, a ja mam sobie wygodnie usiąść, c'mon…
Tancerz był zupełnie rozluźniony, roześmiany. Brał to wszystko za zupełne żarty i zabawę. Upił kolejny łyk i zaczął się bujać zupełnie tuż przed Adamem. Wygłupiał się, trochę twerkował, śmiał się wijąc się w tańcu z gracją. Skończył, napił się jeszcze i rozbawiony zakręcił butelka. Wciąż siedział na kolanach Adama. Butelka wskazała na Holly. Spojrzenie tancerza rozbłysnęło złośliwością.
- Całujesz Darwina! - prychnął głośno śmiechem nie zwracając w ogóle uwagi na Lamberta.

Adam poczuł najpierw rewolucję w żołądku, a potem ciasnotę w spodniach, kiedy Terrance zaczął zmysłowo poruszać swoim kuszącym ciałem tak blisko niego. Miał ogromną ochotę go dotknąć, ale oparł się tej pokusie obserwując ruchy jego mięśni pod obcisłą koszulką. Dla wokalisty jego ruchy były magią, prawdziwą czarodziejską sztuką, voodoo, które miało moc przejmowania nad nim kontroli w najmniej oczekiwanym momencie. Kiedy tancerz usiadł wreszcie na jego kolanach, mięśnie Adama samoistnie się napięły, a w spodniach zrobiło się jeszcze ciaśniej. Ale wiedział, że musi grać niezainteresowanego.
Dlatego słysząc wyzwanie rzucone przez Terrance'a, wychylił się lekko tak, żeby móc obserwować twarz przyjaciela.
- Ej, nie wiem czy wiesz, ale to moja kolej na rzucenie wyzwania! Holly - wskazał palcem na dziewczynę - przeliż się z Darwinem, śmiało! Ale nie tylko z nim! - tu po kolei wskazywał na resztę swojego zespołu - Adam, Brook i Peter też na ciebie czekają. No dawaj! - dodał spokojnie, ale mściwie.
Chłopaki wybuchnęli śmiechem i zaczęli skandować imię Holly.
Dziewczyna wstała.
- Ciekawe czemu jeszcze siebie i jego - wskazała na Terrance'a - nie dołączyłeś do tej listy.
- Jakoś nie jesteśmy zainteresowani - odpowiedział ironicznie. - Chcesz mi powiedzieć, że się poddajesz?

- Jak ty? - zdziwił się Terrance. - Ja robiłem wyzwanie, to ja rzucam wyzwanie. Ale niech będzie. Holly, dajesz - zaśmiał się.
-  W sumie…ja też chcę trochę czułości. Ja siebie wliczam! - roześmiał się. Pewnym było, że był pijany. Oparł się umięśnionymi plecami o klatkę piersiową Adama. - Ale rozpierdol...
Darwin się spiął. Z Holly dogryzali sobie non stop. To będzie baaardzo niezręczne….
- Ej, ale kochana, przyłóż się! - krzyknął tancerz. - Nie jakieś tam biedne buziaczki, tylko całujesz.

Holly warknęła cicho na Adama i Terrance'a, ale z godnością podeszła do Darwina i zaczęła go całować. Jej pierwszy pocałunek w tym wyzwaniu był jeszcze niezręczny, ale w miarę jak zaczęła całować innych członków ekipy, puściły jej hamulce. Dlatego gdy doszła do Terrance'a, z iskrami w oczach chwyciła jego podbródek i pocałowała go. Dłonie tancerza odruchowo wylądowały na jej biodrach.
- Czy to się musi dziać na moich kolanach? - pisnął Adam, kiedy jego tancerze zaczęli sobie pozwalać na zdecydowanie zbyt wiele. Holly przyssała się do Terrance'a jak pijawka, a chłopak opierał się całym swoim ciałem o klatkę piersiową Lamberta. Adam wyciągnął telefon, żeby uchwycić to wszystko i rano dręczyć tym Terrance'a, ale smukła dłoń tancerki wyrwała mu telefon z ręki. Dziewczyna odkleiła się od Terrance'a i jej spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Adama. Pokręciła głową uśmiechając się przez chwilę, a potem pochyliła się nad Adamem i jej usta zetknęły się z jego ustami. Palce lewej dłoni Holly powędrowały na czuprynę Adama i mocniej przyciągnęły go do siebie. Muzyk już cholernie dawno nie całował się z dziewczyną, ale musiał przyznać, że Holly robi to doskonale. Tancerka przysunęła się bliżej przyciskając swoje piersi do twarzy Terrance'a.

Darwinowi zrobiło się słabo i sam zdążył się w trakcie pocałunku nieco nakręcić mimo, iż było to niezręczne. Zajął się alkoholem.
Terrance wyraźnie rozbawiony odwzajemnił pocałunek. Namiętnie. Kiedy się odsunęła i zdał sobie sprawę z tego, do czego dziewczyna dąży, roześmiał się.
- Holly idzie na całość! - mając przed nosem piersi dziewczyny, rozbawiony sytuacją przyjacielsko ale z przekąsem klepnął ją w pośladki.
- Czekamy na werdykt Adama czy zalicza! - reszta zespołu kręciła wszystko na swoich telefonach.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem po słowach Terrance'a, bo zabrzmiało to bardzo dwuznacznie.
- Dobra, zaliczam - stwierdził Adam starając się doprowadzić włosy do porządku. - I proszę mi tego po sieci nie puszczać - zaśmiał się.
Holly usiadła na swoim starym miejscu i chwyciła butelkę. Każdy widział, że kombinuje tak, aby trafiło na osoby, które dały jej to zadanie, ale nikt nie reagował. Adam zajęty układaniem włosów nie zauważył tego, wiec kiedy usłyszał śmiechy, szybko się zreflektował. Butelka była wycelowana w niego. Albo w Terrance'a, bo wciąż siedział na jego kolanach. Spojrzał na dziewczynę z ostrzegawczą miną, ale ona tego nie widziała.
- Terrance - zagaiła słodko. - Wyobraź sobie, ze masz ochotę na Adama...
- Holly - powiedział Adam ostrym tonem. - Przestań...
- I.. - kontynuowała niezrażona - zostajesz z nim zamknięty w jednym pomieszczeniu.
- Holly, cholero, proszę cie! - prawie krzyknął Adam rozpaczliwie chcąc powstrzymać dalsze wydarzenia.
Darwin widząc, że sytuacja naprawdę się zagęszcza, klepnął dziewczynę w ramię, aby ją powstrzymać, ale nie dało to efektu.
- Co byś wtedy zrobił? Nie mów nam, tylko pokaż. Na nim - wskazała ruchem głowy na Lamberta.
Oczy tego ostatniego ciskały gromy. "Nie żyjesz" powiedział bezgłośnie, na co ona tylko uśmiechnęła się bezradnie.
Adam jakimś cudem wydostał się spod Terrance'a nie przewracając go i wstał.
- Ja już nie gram. Miłej zabawy i dobrej nocy - zabrał swój telefon i zaczął odchodzić od towarzystwa.

- Adam, no weźże, o co ci chodzi... - zaśmiał się tancerz. - Ugryzłbym go. Jakbym był jednocześnie głodny i wpadł na pomysł, że mam ochotę na Adama to próbowałbym go zjeść i ugryzł. Nie wiem...w palec - śmiał się głośno, pijany umysł podsuwał mu dziwne pomysły.
- Adam wracaj! - śmiał się, wstał i zaczął się zataczać w stronę Adama, chcąc go zaciągnąć z powrotem.
- Mam ochotę na Adama w sosie curry! - śpiewał do jakiejś świeżo wymyślonej melodii potykając się. -  Holly, przegięłaś - prawie fuknął Darwin.
- Jeszcze ci za współpracę podziękuje jak tak dalej pójdzie - westchnął Adam Ross. - Terrance jedynie ratuje sytuacje swoim popierdolonym humorem - zaczął rozdawać chłopakom kolejne butelki alkoholu.
Pijacko się chwiejąc, prawie się wywracając Terrance zaczepił się na ramieniu Adama, przytulił do niego sprzedał mu krótkiego niewinnego całusa w policzek.
- Chodź no, panno obrażalska - śmiał się.

- Ja się nie obraziłem - powiedział patrząc na Terrance'a. - Po prostu jesteś pijany, a ona to wykorzystuje.
Coś zatrzepotało w jego wnętrzu, kiedy wargi tancerza dotknęły jego policzka. Przyciągnął go do siebie.
- No już, już, przecież nie jestem na ciebie zły - pogłaskał go po karku i przyciągnął jeszcze bliżej.

Ekipa obserwowała tą scenę z zakłopotaniem na twarzy. Każdy się zastanawiał, czy Holly nie miała czasem racji. Sposób w jaki Lambert przytulił Terrance'a raczej na pewno nie był przyjacielski. Stali obok siebie zbyt blisko. W pewnej chwili Ross poczuł się, jakby podglądał jakąś intymną wręcz scenę. A to było tylko przytulenie.
- Dobra, Holly, wygrałaś - skapitulował. - Oni serio coś ten teges.
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Wielkie dzięki, znawco. I weź mi nie wróż końca kariery, chciałam dobrze.
- Taa, zaśmiał się Peter trochę za głośno. - Upokorzenie ich przy nas na pewno wyszłoby im na dobre.

- Wow, ktoś mnie popiera w tym, że to niewłaściwe - triumfował Brook. - I hej, nie ma związków w zespole, nic z tego nie będzie, więc uspokójcie jądra i jajniki - przewrócił oczami.
- Wracajcie do gry - zawołał do Adama i Terrance’a.
Terrance ledwo stał na nogach.
- Wracamy! - mocno się chwiał, ale jakimś cudem wrócił do towarzystwa. Wyciągnął telefon i zanim go ktoś powstrzymał, zaczął snapować siebie tańczącego i chwalącego się, że całował Holly. Sekundę później wszystko już wysłał dumny z siebie i rozbawiony. Upił następny łyk.
- Czyja jest teraz koooleeej?

Wokalista pokręcił głową, żałując teraz całej tej sceny, bo Terrance i bez pomocy innych nieźle się skompromitował.
- Twoja, masz - Holly podała butelkę tancerzowi unikając wzroku Adama.
W kółku zrobiło się trochę ciszej, jakby każdy chciał przetrawić całą sytuację, która się przed chwilą wydarzyła. Jedynie pijany Terrance nie tracił humoru.
Lambert usiadł po turecku i zapatrzył się gdzieś w przestrzeń.

Padło na Alexandra.
- Brook! - krzyknął tancerz. - Damn, nie mam pomysłu! - zaśmiał się.
- O, wiem! Jestem bardziej pijany od was wszystkich. Więc ty też pij do dna! Nie mogę być sam! - uśmiechnął się dumny z siebie wciąż nie mogąc przestać tańczyć w miejscu. Muzyka go porywała.

Brook przyjął wyzwanie i dość szybko zaczął opróżniać podstawiane mu butelki. Adam znowu zajął się kręceniem snapów zauważając jednym okiem, że jego imiennik z zespołu po cichu odszedł od reszty i obmacuje jakąś dziewczynę w przeciwległym kącie. Parsknął śmiechem przez chwilę koncentrując obiektyw na tym fakcie.
- No proszę, ktoś tu się zaraz rozdziewiczy - powiedział ze śmiechem do kamery.
Potem skierował z powrotem telefon na Terrance'a.
- Terry, więcej ognia! - wrzasnął głośno, żeby chłopak go usłyszał.
Muzyk odwrócił na chwilę wzrok, żeby zauważyć, że całkiem jeszcze przed chwilą trzeźwy Brook, ledwo trzyma sie na kolanach, ale wciąż pije. Tymczasem Peter i Darwin dołączyli do Terrance'a i zaczęli z nim dziko pląsać.
Holly poszła po więcej alkoholu. Impreza chyba wracała do normy. I tylko on nie czuł się w nastroju do zabawy.

Terrance bawił się w najlepsze. Wygłupiali się wszyscy i tańczyli. Kiedy poleciał utwór Adama, tancerz wcisnął się obok Lamberta śpiewając razem z nim ku uciesze ludziom na snapie. Chwilę później zarażał go tańcem i dobrym humorem. Muzyka była tak głośna, że zagłuszała nawet myśli. Darwin porwał Holly i razem się bujali. Na co dzień gryźli się non stop, dokuczali i droczyli, ale wszyscy dobrze wiedzieli, że tak naprawdę się lubią jak mało kto.

Adam w końcu się wkręcił i zaczął tańczyć razem z Terrancem. Parę razy przez przypadek otarł się o niego, wydając przy tym dość sugestywne jęki i zaraz wybuchając śmiechem. Optymizm przyjaciela naprawdę mógł zarazić zwłaszcza teraz, kiedy jego zakochany umysł był na to tak podatny. Zaczęli razem szaleć nawet nie zauważając, że Peter i ledwo stojący Brook przenieśli się do loży w drugiej części klubu, gdzie postanowili kontynuować picie. Ross wraz z tajemniczą dziewczyną zniknęli - pewnie w łazience. Holly i Darwin też gdzieś przepadli. Inni ludzie niespecjalnie zwracali na nich uwagę. Zostali sami. Adam popatrzył w rozbawione, czekoladowe oczy Terrance'a i poczuł, jak wraz z krwią przez żyły zaczynają przepływać mu radość i podniecenie. Przysunął się bliżej tancerza oddychając coraz szybciej, a jego twarz wyrażała teraz wszystkie emocje, które czuł. Oparł delikatnie dłonie na ramionach Terrance'a nie przestając tańczyć.

Tancerz uśmiechnął się szeroko i zadziornie, przysunął się jeszcze bliżej. Alkohol wrzał w jego żyłach, czuł, że robi mu się gorąco. Atmosfera stawała się intymna. Sam czasem się otarł. Niby niechcący, ale ruchy były celowe. Uwodził tańcem. Dłonią przesunął po klatce piersiowej Adama... W tańcu prowadziły go jego biodra, które z czasem były niebezpiecznie blisko bioder Adama.

Kiedy biodra Terrance'a otarły się o Adama kolejny raz, muzyk przesunął dłońmi po umięśnionych ramionach tancerza i zacisnął palce na jego przedramionach. Nie zrobił tego mocno, raczej czule i pieszczotliwe. Ten ruch pozwolił mu się zbliżyć do Spencera tak bardzo, że ich usta dzieliły może trzy centymetry. Uśmiechał się cały czas zatrzymując wzrok na jego wargach i nie mogąc się powstrzymać od wyobrażania sobie ich smaku.
- Poprawiłeś mi humor, wiesz o tym? - powiedział bardzo miękko i na tyle głośno, żeby tancerz usłyszał go przez dudniącą muzykę.

- Widzę - zaśmiał się i bardzo sugestywnie spojrzał w dół na wybrzuszenie w spodniach Adama. - I czuję.
Musnął szyję przyjaciela i znów się o niego otarł. Tym razem mocniej. Spojrzenie Terrance’a było zamglone, umysł ogłuszony, zdrowy rozsądek martwy. Bliżej siebie już być nie mogli. Nie patrzył Adamowi w oczy, bo gdyby to zrobił - pożarłby go. Nie powinien. Nigdy nie powinien. To jego przyjaciel. Ale przesycona erotyzmem atmosfera w połączeniu z ilością alkoholu pozwoliły o tym zapomnieć i wzbudzić silne uczucie podniecenia. Nie patrzył w oczy, żeby go nie pożreć, ale pewne było, że to kwestia czasu. Nie panował nad sobą. Wszelkie granice w tej chwili nie miały dla niego znaczenia. Jego gorąca dłoń przesunęła się z klatki piersiowej na biodro srebrnowłosego.

Adam przygryzł wargę, kiedy usta Terrance'a otarły się o jego szyję. Jego lewa dłoń wylądowała na plecach Terrance'a przesuwając się w górę i w dół w rytm muzyki. Ich czoła zetknęły się, ale Adam nie spuścił wzroku z jego ust. Zaśmiał się cicho, wręcz zachichotał na słowa tancerza i jakby w odpowiedzi na nie wypchnął delikatnie swoje biodra do przodu ocierając się o niego zmysłowo.

Terrance uśmiechnął się łobuzersko, jego spojrzenie płonęło. Spojrzał Adamowi w oczy i podniecenie wzięło górę. Wzrok tancerza przeniósł się na wargi Adama, które akurat przygryzał. Terry wplótł dłoń w włosy Adama, drugą dłonią przyciągnął go za biodro już totalnie do siebie. Ciało przy ciele. Wpił się namiętnie w usta Adama. Całował mocno z pożądaniem. Przytrzymując go ciasno i blisko siebie rozpoczął zabawę języka z językiem wokalisty.

Kiedy Terrance go pocałował miał wrażenie, że zaraz wybuchnie. I to dosłownie, gdyż jego spodnie zrobiły się niemożliwie ciasne. Podniecenie rozrywało go od środka. Oplótł tancerza ramionami zagłębiając się w jego usta. Oderwał się na chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza, ale trwało to sekundę tak krótką, że aż prawie niewidoczną. Przymknął oczy z lubością smakując swoje wyśnione usta, a jego dłonie powędrowały na policzki Terrance'a obejmując je i głaszcząc.

Spencer pogłębiał i pogłębiał pocałunek, z każdą kolejną chwilą robiło się coraz goręcej. Sam miał już poważny problem w spodniach. Delikatnie ciągnął Adama za włosy, pożerał i dominował. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że jego dłonie zaczęły błądzić po ciele chłopaka. Gładził, muskał dłońmi powoli kierując się w stronę pośladków. Podniecenie sięgało zenitu.

Muzyk czuł się, jakby stanął w deszczu po tygodniach błądzenia na pustyni. Walczył o dominację z językiem Terrance'a, ale ten skurczybyk za każdym razem potrafił przeważyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Dłonie Lamberta powędrowały pod koszulkę Spencera drażniąc sterczące sutki oraz gładząc jego twarde i napięte mięśnie brzucha. Muzyk przerwał pocałunek, żeby zjechać ustami na jego szyję.

Dłonie tancerza błądziły, delikatnie zacisnęły się na pośladkach Adama i zaczęły je pieścić. Sięgnął po stojącą niedaleko butelkę alkoholu i dopił resztę. Jego ciało reagowało na dotyk Adama falami dreszczy. Pociągnął muzyka za włosy i zaserwował kolejny pocałunek, pikantniejszy, smakujący mocnym alkoholem. Powoli popychał Adama, nieco się zataczając i chwilę później dobili do zimnej ściany. Ciało Spencera całkowicie stykało się z ciałem Adama. Nawet gdyby chciał, srebrnowłosy nie miał żadnej drogi ucieczki. Był w potrzasku. Jedna z dłoni Terrance wsunęła się pod koszulkę Lamberta, błądząc, badając mięśnie. Druga zawędrowała na udo, delikatnie je głaszcząc coraz niebezpieczniej zbliżając się do krocza.

Przez chwilę miał wrażenie, że Terrance zawładnął już nie tylko jego umysłem, ale i całym ciałem. Podniecony sapał wprost w jego gorące usta, których smak był dla niego najwspanialszym afrodyzjakiem. Jego dłonie wciśnięte pod koszulkę tancerza badały każdy fragment nagiej i spoconej skóry Spencera. W pewnym momencie chwycił materiał jego koszulki w palce i oderwał się od niego. Spojrzał na twarz człowieka, którego przez tak wiele lat uważał za swojego przyjaciela, a którego już nie potrafił tak traktować.
- Chodźmy stąd lepiej - powiedział cicho zdrętwiałymi od praktycznie nieustannego całowania wargami. Chwycił dłoń Terrance'a, która niestrudzenie wędrowała po jego lewym udzie i wysunął się z przestrzeni między tancerzem a ścianą. Spencer trochę się zataczał, więc pomógł mu wyjść w miarę prosto i puścił dopiero, kiedy znaleźli się w jego pokoju. Lambert popchnął chłopaka na swoje łóżko i położył się obok pochylając się nad nim z bardzo seksownym uśmiechem.
Z pomrukiem zadowolenia wznowił przerwany przedtem pocałunek i pozbawił tancerza koszulki, po czym zaczął obsypywać pocałunkami jego klatkę piersiową znacząc długie mokre trasy na jego czekoladowej skórze.

Terrance nie zorientował się nawet kiedy znaleźli się w łóżku Adama. Rozsądek w dalszym ciągu się nie obudził, więc pozwolił srebrnowłosemu na pocałunki licząc po cichu, że Adam powoli zejdzie niżej, jednak nie czekając na jego kolejny ruch. Nerwowo pozbawił Lamberta koszulki i zaczął błądzić dłońmi po delikatnej i miękkiej skórze. Już po chwili był nad nim całując go po szyi i dobierając się do spodni przyjaciela, wciąż się niby przypadkiem ocierając. Terry delikatnie kąsał skórę Adama, całował, muskał, drażnił językiem, aż w końcu zostawił na jego szyi małą malinkę.

Muzyk jęczał cicho z podniecenia, którego wciąż w nim przybywało i raz po raz przygryzał wargi. Jego lewa dłoń zatrzymała się gdzieś w okolicach pośladków, a prawa tym czasem próbowała poradzić sobie z rozporkiem tancerza. Kiedy wreszcie się mu to udało, zsunął z niego spodnie i powędrował dłonią pod cienki materiał jego bielizny zaczynając pieścić jego jędrny tyłek. W okolicy swojego podbrzusza poczuł dotyk nabrzmiałego członka Terrance'a co sprawiło, że jego własny stwardniał jeszcze bardziej.

Spencer zaczął całować klatkę piersiową Adama, pieścić sutki, drażnić je delikatnie koniuszkiem języka. Chwilę później zjechał ustami na jego brzuch zostawiając wilgotne ślady,  zsunął z niego spodnie i od razu też bokserki. Drażnił się z nim, w dalszym ciągu całował schodząc coraz niżej, ale nie dotykał jego męskości. Zostawił na jego podbrzuszu piękną malinkę i się wyprostował, prosząc Adama, żeby ten się obrócił. Zsunął z siebie bokserki. Całował kark Lamberta, obsypywał pocałunkami umięśnione plecy, dłońmi pieścił pośladki wokalisty. W namiętność i pożądanie wkradły się czułości i troska mimo, że był pijany.

Minęły wieki od czasu, kiedy ostatni raz leżał pod kimś na brzuchu zupełnie nago. Ale przy Terrance nie przeszkadzało mu to ani trochę. Czuł się pijany swoim uczuciem i wszystkimi emocjami, które targały jego ciałem. Gorące dłonie i usta tancerza błądziły jak nienasycone po jego ciele. Muzyk wyczuł zmianę w zachowaniu Spencera na bardziej delikatną i bardziej dokładną i jeśli myślał, że nie da rady zakochać się jeszcze bardziej, to się pomylił. Odwrócił głowę w stronę chłopaka, przyciągnął go za kark i pocałował mocno kolejny raz. Już dawno nie czuł się tak idealnie.

Terrance odwzajemnił pocałunek mocno i z pasją, dłonie przesunęły się na brzuch Adama i gładziły mięśnie. Oderwał się zostawiając jeszcze na jego łopatce mokry szybki pocałunek. Odszukał niedaleko gumkę i żel nawilżający. Sprawnie nasunął prezerwatywę na swoją męskość. Zaczął masować pośladki Lamberta, potem nabrał nieco żelu na palec i nawilżał wejście wciąż i wciąż obsypując wokalistę drobnymi pocałunkami. Niedługo potem był cały w nim. Nabierał rytmicznego tempa i stopniowo przyspieszał wciąż pieszcząc pośladki dłońmi.

Adam czuł dreszcze przebiegające przez całe jego ciało, w miarę jak Terrance wsuwał się i wysuwał z jego wnętrza. Zacisnął dłonie na jasnej pościeli początkowo krzywiąc się z dominującego bólu. Kiedy jednak jego kochanek zaczął wchodzić głębiej i dotarł do jego prostaty, wszystkie jego mięśnie maksymalnie się napięły, a biodra same natychmiast wypięły się w tył. Uczucie, jakby ktoś pieścił jego członka od środka nasiliło się, więc zaczął symulować swoje własne przyrodzenie lewą ręką, prawą wciąż się podpierając. Bardzo szybko, praktycznie od razu, dostosował się do tempa pchnięć tancerza sapiąc i wzdychając coraz głośniej. Wreszcie potrzebował poduszki do stłumienia swoich jęków. W pewnym momencie poczuł, jak pierwsze nieśmiałe krople nasienia zaczynają wypływać z jego penisa. Zacisnął powieki czując jak ekstaza powoli wypełnia go całego.

Poruszał się coraz szybciej, mocniej, jego pchnięcia stawały się bardziej stanowcze i zdecydowane. Sam też zaczął głośniej sapać i jęczeć. Po chwili przyciągnął Adama do siebie. Obaj klęczeli. Pokąsał płatek jego ucha, a potem szyję. Jedną ręką przytrzymywał Lamberta obejmując jego biodro, a druga prześliznęła się po jego podbrzuszu w dół. Pomagał mu w masturbacji własną dłonią. Sam czuł, że jest coraz bliżej i bliżej.

Muzyk czuł jak wszystko w nim szaleje. Fale podniecenia zalewały go jedna za drugą, przy czym każda kolejna była silniejsza od poprzedniej. Nie mógł dłużej wytrzymać. Wygiął swoje ciało w łuk i doszedł prawie natychmiast, a sperma wyciekła pospiesznie z jego członka. Terrance doszedł w tej samej chwili przyciskając Adama mocno do siebie. Kiedy było już po wszystkim, Adam opadł wyczerpany na łóżko, a tancerz wyszedł z jego wnętrza wyrzucając niedbale prezerwatywę gdzieś poza obręb łóżka. Pochylił się nad Adamem i musnął wargami jego czoło. Lambert wyciągnął rękę i chwycił lewą dłoń Spencera splatając ich palce ze sobą. Zanim jednak zasnął, podniósł się i okrył siebie oraz kochanka kołdrą po czym wrócił na swoje miejsce. Zasnął nie puszczając dłoni swojego tancerza.

***

Terrance obudził się rano i mocno się skrzywił. Kolejny dzień i kolejny tępy ból głowy w skroniach. Gardło miał zaschnięte, a wargi spierzchnięte. Czuł niesamowite pragnienie i głód. Poczuł też na sobie niewielki ciężar i ciepło. Przetarł nerwowo twarz dłońmi. Światło zza okna go oślepiało. Kiedy się przyzwyczaił spojrzał w dół i zobaczył, że Lambert jest do niego ciasno przytulony.
Jak trafili do pokoju? Kiedy? I dlaczego kolejna noc razem? Jak do tego doszło?
Pytania wrzały w jego głowie, aż spojrzał na pokój i wszędzie zobaczył ubrania. Wyjątkowo niedbale rozrzucone. Co więcej, zauważył też swoje ubrania. O boże. Swoje bokserki. Terrance przeszyło uczucie niepokoju. Co do cholery? Uniósł delikatnie kołdrę i zdał sobie sprawę, że jest nagi. Adam też jest nagi.
- Ja pierdolę... - słowa same wyrwały się z jego ust. Co robić? To nie powinno się dziać. Przyjaźnią się. Od wielu lat. Pracują razem. Ha! On pracuje dla Adama. Ludzie im trują dupę o to, że coś między nimi jest. ... O boże. Holly mu mówiła. Ma rację? Adam zaczął się wiercić wciąż ciasno się do niego przytulając. Holly ma rację? Adam coś czuje? Coś go ciągnie? Damn, co z tym zrobić. Nie mógł sam przed sobą przyznać, że Adam go pociąga. Był jest jego pracodawcą, więc romanse to rzecz nie na miejscu. Ale był też cholernie seksowym i pięknym przyjacielem. Na zewnątrz i w środku. Nigdy nie chciałby go skrzywdzić. Kalkulował w głowie co robić zasłaniając twarz dłońmi i nie zauważając, że Adam się powoli budzi. Czuł się jak w potrzasku. Powinien, nie powinien, może, nie może. Chce, nie chce. Za dużo alkoholu. Nigdy więcej tyle alkoholu.
W tej chwili zupełnie zapomniał i o pragnieniu i o głodzie. Liczył się tylko Adam. Był zbyt drogi, żeby go skrzywdzić. Bał się. Bał się, że go zrani. Panikę zastąpił strach.

Adam otworzył leniwie oczy przeciągając się. Nie dane mu jednak było spokojnie się rozbudzić, bo już dotarło do niego co stało się w nocy. Szybko uniósł się na łokciach patrząc szeroko otwartymi oczami na Terrance'a, który wydawał się być co najmniej zakłopotany. A więc nie był zły? Wczoraj Lambert o tym nie myślał dając się ponieść swoim uczuciom, ale już dziś cała ta sytuacja wydawała mu się kłopotliwa. Najbardziej dla Terrance'a. W końcu był pijany, kiedy to wszystko się działo. Znając go, pewnie nawet niewiele pamiętał z wczorajszej nocy. Uchylił usta wciąż patrząc na Spencera. Bardzo chciał powiedzieć cokolwiek, co jakoś uratowałoby całą sytuację, ale nie wiedział kompletnie czy takie słowa w ogóle istnieją. Adama zdziwiło to, że przez ten cały czas Terrance równie intensywnie wpatruje się w niego ani razu nie odwracając wzroku. Tak jakby bardzo chciał, żeby to właśnie on coś powiedział, przerwał tę ciszę, która nie była komfortowa. Odchrząknął cicho.
- Przepraszam - powiedział zupełnie szczerze patrząc w najpiękniejsze oczy na świecie. - Byłeś pijany, nie powinienem był w ogóle zaczynać, ale ciągnąłem to jak głupi.

Twarz tancerza spoważniała. Holly miała rację. Ciągnął to. Zaczął, ciągnął. Byłeś pijany. Nie BYLIŚMY pijani.
- To ja przepraszam - powiedział na wdechu. - Chciałeś tego, prawda? - czuł się zupełnie bezsilny. Nie patrzył już na Adama. Patrzył przed siebie. Zamyślony, próbujący się odnaleźć.

Wokalista potarł czoło dłonią czując się coraz bardziej niezręcznie. Tak pieczołowicie tego bronił, bronił dostępu do tych uczuć nawet samemu sobie, a one wyszły na wierzch w tak nieelegancki sposób.
- Wiem, jestem świnią. Ale prawda jest taka, że są rzeczy, których nie da się ot tak po prostu powiedzieć. Nawet jeśli bardzo się chce.

- Adam, do cholery, tak albo nie - mruknął tancerz. - Nic prostszego. Nie będę tu leżał tak niezręcznie czy unikał tematu, bo któryś z nas ucierpi. A ja bardzo ale to bardzo nie chce cię krzywdzić - spojrzał na przyjaciela.
- Chcę to wyjaśnić i tyle. Współpracuj.

Lambert skapitulował. Wiedział, że już dłużej nie może uciekać. Został przyparty do muru.
- Tak, Terry, tak - spojrzał na niego przelotnie i zaraz opuścił wzrok. Nie miał pojęcia jakiej reakcji mógłby się spodziewać. Sam sobie chyba by przyłożył. 

Terrance westchnął cicho i przeklął pod nosem.
- W porządku. Idziemy dalej. Czego ode mnie oczekujesz? Na co liczysz. Ale szczerze, bo się zdenerwuję - wciąż patrzył na niego.
- Jesteś piękny. Masz piękną osobowość, twarz i ciało. I skłamałbym jeśli powiedziałbym, że mnie nie pociągasz. To druga taka sytuacja. Poprzednim razem ja tego bardzo chciałem. Ale uznaliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi - zawiesił swój monolog na chwilę.
- Naprawdę, powiedz mi czego oczekujesz. Chciałbym wiedzieć.

- Nie chcę ci niczego narzucać. Wczoraj byłem strasznie podkręcony, a że mam źle w głowie to wykorzystałem sytuację - dokładnie obejrzał swoje czarne paznokcie. - Jeśli mam być szczery, to poprzednim razem byłem głupim szczeniakiem, który nie wiedział czego chce od życia. Teraz jestem tylko trochę pogubiony. Ale wiem czego chcę - wyciągnął dłoń delikatnie, z czułością przesunął nią po policzku swojego tancerza uśmiechając się przy tym.
- Ale tylko wtedy, jeśli ty chcesz tego samego, to będzie miało jakikolwiek sens.
Spojrzał pytająco na Terrance'a. Choć wewnątrz się denerwował, na zewnątrz ukazywał tą opanowaną, pewną siebie postać.
- Spróbujemy jeszcze raz?

Przymknął powieki. Nie odtrącił dłoni piosenkarza.
- Adam... - westchnął - jak to widzisz? Co z zespołem? Co jak nie wyjdzie, co? Pokłócimy się, coś spierdolę i utkniesz ze mną w trasie. Bez możliwości ucieczki. Jeśli wciąż będziemy razem w trasie.
Spojrzał na niego znacząco. Tancerz Adama Lamberta pracujący dla swojego chłopaka. Już widzi te komentarze typu „Ciekawe, JAK zarabia” wszędzie. Czy to rzeczywiście jest odpowiednie?

Adam opuścił dłoń, ale zrobił to tylko i wyłącznie po to, żeby chwycić dłoń Spencera w swoją.
- Dlaczego zawsze myślisz o tym, co najgorsze? - spytał z tym samym czułym uśmiechem. - Daj spokój, jesteś moim przyjacielem od lat, i teraz wszyscy zastanawiają się ile zarabiasz albo czy nie jesteś od seksu na boku. Ludzie i tak z ciebie nie zejdą, bo widzą w nas potencjalną parę. A co, jeśli my chcemy być tą parą, hm? - spojrzał na niego przekonywująco. - Co, jeśli moim największym marzeniem jest być nawet na końcu świata, ale wiedzieć, że jest obok ktoś, kto jest dla mnie prawie domem? Co jeśli chcę się codziennie budzić obok najwspanialszej osoby na świecie i czuć się w pełni szczęśliwym? - dłoń muzyka powędrowała w górę ręki Terrance'a głaszcząc jego mięśnie, ale Adam wciąż patrzył  mu prosto w oczy.
- Wiesz, że byłem w związkach na odległość i to nigdy nie kończyło się dobrze. Jeśli druga osoba jest tutaj, obok, to można normalnie pogadać i dojść do porozumienia. A co powiesz komuś wiszącemu na słuchawce kilkanaście tysięcy kilometrów od twojego aktualnego miejsca pobytu? Te same rzeczy, "niedługo wrócę", itp. A potem wracasz i zauważasz, że między wami nie ma już niczego. Że umarliście.
- Sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Sprawiasz, że płaczę ze śmiechu i wiesz co mi w duszy gra bardziej niż ja sam. Dzięki tobie czuję, że chcę być lepszym człowiekiem. Wszystko wokół kwitnie, kiedy jesteś obok. Nawet ja sam - zaśmiał się odrobinę nerwowo, ale całkiem szczerze.
- Kocham cię, Terry. Kocham cię tak bardzo, że nawet nie myślałem, że mogę tak kogoś pokochać. Ostatnie tygodnie były dla mnie przejściem przez mękę, próbowałem to wszystko ukryć i najlepiej zapomnieć. Ale nie wyszło no i oto jesteśmy tutaj. Ale nie chcę komplikować ci życia - powiedział całkiem poważnie i wrócił dłonią do jego dłoni ujmując ją delikatnie.

Tancerz słuchał Adama uważnie. Nie okazywał zbyt wielu emocji aż do momentu, kiedy Adam skończył mówić.
- Chodź tu do mnie... - przyciągnął go za dłoń i ciepło do siebie przytulił. - Nie myślę o tym co najgorsze, Boo. Mówię o obawach. Dobre rzeczy mam w głowie i jestem ich świadomy - spojrzał Adamowi w oczy. Dzieliły ich centymetry.
- Damn.. kiedy to się stało, co? Kiedy ci się to włączyło? Jak długo nic nie wiedziałem? Oh Adam... ty mały cholerny kłamco... Daj mi trochę czasu, dobrze? Muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Ale nie będę się pieprzył z Holly i resztą. Odeślę ich do ciebie bez zmrużenia oka. Może mówienie prawdy stanie się dla ciebie bardziej naturalne - pojawił się humor, dogryzanie i droczenie. Znaczy, że wstępnie było dobrze.
- Wiesz dobrze, że też Cię kocham, Boo. Ale inaczej i właśnie dlatego proszę o odrobinę czasu - złożył drobny pocałunek na czole Adama. Nie czuł, żeby to był najlepszy pomysł, wyczuwał piętrzące się problemy, które mogą się pojawić i z którymi trzeba będzie się rozprawić.

- Spokojnie, Terry, nie musisz się spieszyć. Chciałeś, żebym powiedział ci prawdę, wiec powiedziałem. Wszystko. Nawet nie oczekuję, że to zaakceptujesz. Ja chcę tylko twojego szczęścia, pamiętaj o tym.
Adam bardzo chciał wstać, ale za każdym razem kiedy się podnosił zdawał sobie sprawę z tego, że jest nagi, a z powodu ich niełatwej relacji nie miał ochoty paradować przed tancerzem na golasa.
Zamyślił się.
- Hmm...to chyba były...początki nagrywania klipu do "Ghost Town". Pamiętasz, wcześniej wyjechałeś na dłużej i nie widzieliśmy się spory czas. Kiedy tamtego dnia wszedłeś do studia, coś we mnie się po prostu przełączyło i rosło z każdym kolejnym dniem. Gdybym cię wcześniej nie znał powiedziałbym, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Nawet nie wiedziałem, że takie "WOW" jest możliwe.
Rozłożył bezradnie ręce.
- Dobra, pogadam z nimi. A zamiast Holly przywlecz dziennikarzy, wyjdzie na to samo, a jak się uda, to może będzie mnie chamsko - zaśmiał się złośliwie.
- Pamiętaj, ja cię do niczego nie zmuszam.

- Oh masz rację. To, że cię tak uszczęśliwiam, w końcu śpisz i promieniejesz nie robi różnicy. No pressure - zaśmiał się - Możemy spróbować, choć boję się co będzie jak coś się spierdoli. Będziemy mieli naprawdę wieloletnią przyjaźń do ratowania. Mam nadzieję, że jesteś tego świadomy - musnął nosem koniuszek nosa srebrnowłosego i złożył na jego wargach delikatny pocałunek.
- Nie okłamuj mnie już. Nie ukrywaj niczego. Ta trasa mogłaby być zabawniejsza, gdybym wiedział. Ale teraz ubiorę bokserki i pójdę do siebie się ogarnąć. I trzeba coś zjeść. Nie chciałbym, żeby Holly zdominowała ten poranek, więc zwinę się zanim zapuka do drzwi - pocałował Adama jeszcze raz i bezwstydnie wstał i zaczął zbierać ubrania i ubierać bokserki.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Długo myślałem nad tym wszystkim, w końcu wiesz już odkąd to się ciągnie. Wiesz, mówią, że najtrwalsze związki powstają z przyjaźni - z błogim uśmiechem oddał mu pocałunek.
- Przyznaję, kłamanie było głupie, w dodatku słabo mi ono wychodzi - podrapał się po głowie. - Od dzisiaj jesteśmy szczerzy na temat wszystkiego, tak? Leć się ogarnij. Mnie też pasuje wstać i zebrać zespół, żeby się w ogóle na samolot wyrobili - przy kolejnym pocałunku jego prawa dłoń pogłaskała pieszczotliwie lewy policzek Terrance'a.
Kiedy chłopak wyszedł, Adam leżał jeszcze przez chwilę z uśmiechem nie do końca dowierzając temu, co się stało. Po paru minutach w końcu wstał lustrując wzrokiem leżące wszędzie ubrania. Postanowił to posprzątać zanim wpieprzy się pokojówka. Nie chciał, żeby obca kobieta plotkowała na temat jego życia erotycznego.
Ale najpierw weźmie prysznic. Udał się do łazienki.
*
Holly szła korytarzem przeglądając snapy Adama z wczorajszej imprezy, kiedy nagle na kogoś wpadła. Uniosła głowę, a gdy zobaczyła, że jest to Terrance, złośliwy uśmiech wypłynął na jej usta.
- Hej, wyspałeś się?

Terrance szedł do swojego pokoju nieco spięty. Z głową pełną myśli.
O nie. Holly na horyzoncie. Jeden pocałunek mniej, a by wyszedł wcześniej i uciekł. Fuck.
- Nawet. Wypiłem tyle, że części nie pamiętam. Snapy to błogosławieństwo i przekleństwo na raz. Przypomnę sobie co się dokładnie działo. ... Ale jednocześnie pewnie ludzie będą mi przypominać, co już przyjemne nie jest. - westchnął ciężko, otwierając drzwi do swojego pokoju. - Reszta żyje? - ucieczka od tematu. Zagadywał, zadawał pytania, licząc, że złośliwy uśmieszek dziewczyny się w tym wszystkim zgubi.

- Snapy na szczęście znikają z aplikacji, ale fani i tak wstawią je na Youtube - powiedziała patrząc na tancerza i tak ostrożnie dobierając słowa, że można było odnieść wrażenie, że nie do końca chodzi jej o snapchata.
- My żyjemy, a WY? Tak głośno było u was całą noc, że idąc korytarzem można się było dowiedzieć spokojnie jak się nazywacie.

Tancerzowi zrzedła mina, zrobiło mu się niedobrze i poczuł jakby dostał kopniaka w brzuch. Na to się nie pisał i tego nie pamiętał.
- Chyba nie wrzuciłaś żadnego głupiego snapa, prawda? - spojrzał na nią nie próbując już nawet kłamać ani jakoś się tłumaczyć. Prawda była prawdą. I to już praktycznie oficjalne. Między nim a Adamem - próbują. Ale fajny początek. Holly, która nie da im żyć.

Dziewczyna pokręciła głową i odparła wspaniałomyślnie.
- Nie, ale fajnie, że nie próbujesz znowu udawać, że to tylko twój przyjaciel - podkreśliła to gestem cudzysłowia - Mam rozumieć, że zakaz związków w zespole został oficjalnie zniesiony?

- Tego to ja nie wiem. Ja w tej chwili w ogóle nie wiem zbyt wiele. I to jest pytanie do Adama. Pokój obok. - wzruszył ramionami.
- Dzięki, że chociaż tym razem znalazłaś w sobie trochę wyczucia sytuacji - mruknął złośliwie.

- No przestań - zaśmiała się, klepiąc tancerza w ramię. - Mnie po prostu mocno irytowało wasze głupie zachowanie. Wszystkie pisemka twierdzą, że gej myśli jak kobieta, ale jak przychodzi co do czego, to jesteście typowi faceci, gdzie jeden udaje, że nie kocha, drugi udaje, że nie widzi. I już idę do szefa.
Posłała mu zadowolone spojrzenie, po czym odeszła w stronę pokoju Adama.

- Baby i ich pisemka... Za dużo ich czytasz. - mruknął.
Poszedł wziąć prysznic i się ubrać. Dał też znać rodzinie, że będzie już wracać. Koniec trasy.

1 komentarz:

  1. Powiem tak.
    Drugi odcinek jest bogaty xD Zawiera kluczowe pojednanie, na które niektórzy czekają sto lat.
    Wkurza mnie Holly. Ojezu jak mnie niemiłosiernie wkurza i zastanawiam się, czy taki macie cel, czy wyszło to między słowami i tylko ja odnoszę takie wrażenie.
    Opis Tedamowy był PYSZNY, szkoda, że pijany, ale różne wpadki się zdarzają. W sumie mogłyśmy mieć rację co do rzeżączki i szampana.
    Wiecie, że czekam na wincyj, wiecie na co czekam, więc nie będę spoilować nazwami szipów.
    Ach. I pokłony, że przełamałyście schemat i uderzyłyście z nowym shipem tak grubo. Tylko prosimy się o częstsze publikacje, skoro tyle kontentu jest już gotowe <3
    I co jest fajne i nieczęste; mimo że piszecie wahadłowo, nie ma poczucia poróżnienia w stylistyce. A przynajmniej tego nie wyłapałam. LIKE IT!

    Cheers, hugs & rzeżączki
    wasza ciotka, wasz manip,
    Marona

    OdpowiedzUsuń