9/01/2016

8. Mia

Spencer rano wziął prysznic, zrobił Adamowi śniadanie, ubrał dresowe spodnie, wziął telefon, poszedł sam na polanę z widokiem na panoramę i tańczył. Telefon serwował mu muzykę, a on oczyszczał umysł, ładował baterie, konsumował szczęście. Oddawał ciało i umysł muzyce. Pozwalał, żeby emocje się wyzwoliły pod postacią płynnych, zgrabnych ruchów.

Kiedy Lambert wstał, szybko doprowadził się do porządku w łazience i postanowił poszukać Terrance'a. Zauważył go przez okno na piętrze, jak tańczy nie przejmując się niczym innym. Uśmiechnął się. To taki piękny widok.
Poszedł do kuchni, gdzie z rozczuleniem odkrył, że Spencer zrobił mu śniadanie. Zjadł je czując wręcz promieniującą z niego miłość, po czym usiadł w salonie i zajął się malowaniem paznokci.

Po kilkunastu utworach tancerz poczuł zupełny wewnętrzny spokój. Wrócił do domu błyszczący od potu.
- Wstałeś? - uśmiechnął się radośnie widząc Adama rozwalonego na sofie. - Jak się spało?

- Rewelacyjnie, a tobie? - zapytał go żwawo, nakładając kolejną warstwę lakieru.
- Nieźle się wyszalałeś tam, na łące.

- Podglądałeś? - Terrance zaśmiał się cicho. - Idę wziąć prysznic.
Wyszedł chwilę później odświeżony, w samych bokserkach. Poszedł do kuchni, gdzie zaczął robić sobie kawę.
- Tak bardzo lubisz mieć pomalowane paznokcie, że robisz to nawet w wakacje? Zawsze? - zapytał zupełnie luźno.

- Od razu podglądałem - parsknął Adam. - Rzuciłem okiem. A było na co.
Poruszył zmysłowo brwiami.
- Paznokcie to część mnie. Miałem okres, w którym ich nie malowałem w ogóle, ale nie dałem długo rady. Równie dobrze mógłbym próbować się nie myć.

Spencer uśmiechnął się ciepło.
- Kawy? No rozumiem i w porządku. Poczekam, aż skończysz pielęgnować część siebie, żeby dostać buziaka za dobre śniadanie. Bo się starałem! - zaśmiał się cicho. - Wrócę do domu to kupię tą książkę dla opornych i będę się uczyć.

Odłożył pędzelek, podszedł do niego i pocałował go mocno w usta. Z miłością, czułością. Delikatnie położył opuszki palców na jego policzkach uważając, żeby nie wybrudzić go schnącym lakierem.
- Jesteś kochany, Terry. Cholernie mocno kochany. Dziękuję za wszystko co dla mnie robisz.
Cmoknął go jeszcze raz, krócej.
- Kotek mój.

Terry zaśmiał się.
- Proszę, proszę...warto było - mruknął i uśmiechnął się ciepło, przyciągnął go za brzeg bokserek, ujął jego twarz w dłonie i pocałował z niesamowitą czułością.

Lambert odwzajemnił pocałunek czule i mocno wciąż uważając na lakier.
Kiedy się w końcu od niego oderwał, zaśmiał się.
- Mmm jesteś najlepszym śniadankiem. Nic nie pobije smaku twoich ust.

- A mimo to się odrywasz... - tancerz zachichotał cicho układając dłonie na biodrach muzyka i delikatnie je gładząc.

- Jak miałem ci to powiedzieć wciąż cię całując?
Lakier Adama już zaschnął, więc wsunął dłonie pod koszulkę Terrance'a pieszcząc palcami jego plecy.

Spencer mruknął z zadowoleniem i zaczął obsypywać twarz chłopaka drobnymi, przyjemnymi pocałunkami a zaraz potem znów go czule i mocno całował. Całą noc tego nie robili przecież! Teraz trzeba rano nadrabiać.

Dłonie wokalisty powędrowały na biodra Terrance'a i przesunęły się na pośladki. Wycałował dokładnie linię szczęki tancerza i zjechał niżej, na szyję, obdarzając uczuciem każdy najmniejszy fragment skóry. To było takie proste i niesamowite, tak bardzo go cieszyło, że z nim jest, że Terrance jest tak blisko i że może okazać mu całą swoją miłość. Znów czuł motyle w brzuchu, zupełnie tak jakby dopiero się zakochał.

Spencer delikatnie gładził Lamberta po karku i po mięśniach ramion. Zauważył, że skurczybyk bardzo lubi macać jego tyłek. Cóż, tego mu nie odbierze. Niech sobie dotyka i kocha co chce. Zdawał mu się taki uroczy w tym co robi, kiedy go całował po szyi dla jego przyjemności. Topił jego serce. Widział go jako niezwykle piękną i utalentowaną osobę, ale w jakiś sposób mniejszą, niesamowicie wrażliwą, którą trzeba chronić i o którą trzeba dbać. Lambert wywoływał w nim silne poczucie troski. A przez to, że właśnie taki był, mur walił się szybciej. Uśmiechnął się pod nosem. Wszystkie jego wnętrzności zalewały się ciepłem.

Wtulił nos w zgięcie jego szyi pozostając tak przez chwilę. Przymknął oczy. Było mu przyjemnie ciepło. Czuł jak Terrance wydobywa z niego wszystko, co w nim najlepsze. Z każdą kolejną chwilą w jego ramionach, miał ochotę być coraz lepszą i lepszą osobą. Tylko dla niego. Dla Terrance'a. Żeby był szczęśliwy.
- To co, będziemy się powoli zbierać? - spojrzał na niego z ciepłym uśmiechem.

Tancerz uśmiechnął się ciepło.
- Umm, jeszcze chwilę... - ujął podbródek muzyka i niesamowicie delikatnie i czule pocałował piegowate wargi. Z kiełkującym uczuciem, trzymając go blisko siebie.

Uśmiechnął się przez pocałunek czule przytulając go do siebie. Terrance często zachowywał się jak bardzo dojrzała osoba, ale wewnątrz był wciąż małym, kapryśnym chłopcem. Adam uważał to za niesamowicie rozkoszne i rozbrajające. Pogłębił pocałunek przestając myśleć o kompletnie całym świecie.

Wreszcie się od siebie oderwali.
- Okej. Idziemy - uśmiechnął się Spencer ciepło i skradł jeszcze drobnego buziaka.
Leniwie się ubrali i poszli w stronę miasta. Kiedy tylko wyszli z domu, Terrance chwycił dłoń Adama i splótł swoje palce z palcami jego dłoni. Bez namysłu. Zrobił to naturalnie.
- Fajnie byłoby też rowery wypożyczyć... Co myślisz?

- Nie wiem, czy w takich małych miasteczkach są takie cuda jak wypożyczalnie rowerów, ale możemy poszukać - ucieszył się, że wreszcie może swobodnie trzymać się za dłoń z Terrancem i nikt nie robi z tego skandalu. - Najwyżej kogoś zapytamy.
Miasteczko było piękne. Drewniana, typowo górska architektura i gdzieniegdzie nowocześniejsze budynki. Na ulicach było pełno miejscowych i turystów, którzy absolutnie nie zwracali na nich uwagi. Nie mógł się nie uśmiechnąć, kiedy zarejestrował ten fakt.
- Pięknie tu - powiedział z uznaniem, po czym wyciągnął telefon i zaczął fotografować interesujące detale na budynkach.
- To miasteczko turystyczne. Na pewno gdzieś mają jakąś wypożyczalnię - mówił gładząc kciukiem wierzch dłoni Adama. Zaśmiał się cicho widząc jak piosenkarz robi zdjęcia wszystkiego.
- Co ty potem z nimi robisz? Na instagramie ostatecznie ląduje może jedno...  - pytał rozbawiony.

- Ale popatrz jakie to wszystko piękne! - zawołał wręcz zachwycony fotografując osobliwy szyld na budynku kawiarni. - Wywołuję potem te zdjęcia i wstawiam w albumy. Mam z każdej podróży. Wiesz jak to się potem fantastycznie ogląda? - z promiennym uśmiechem zaczął robić kolejne zdjęcia.
- I oglądasz w nim detale architektoniczne? Poważnie? - Terry parsknął dość głośno. - Ty dziwaku. Ja tam wolę zapisywać wspomnienia, aniżeli budynki - droczył się i już chwilę później rozmawiał z jakimś człowiekiem a propos wypożyczenia rowerów. Pomagał sobie tłumaczem, bo pan nie do końca rozumiał po angielsku.

Lambert zaśmiał się.
- Taa, ja jestem dziwakiem, a ty jak widać nie wiesz, że w miejscach takich jak to o cokolwiek pyta się młodych ludzi, gdyż mają angielski w szkole i na pewno go znają - pokręcił głową z zadowolona miną i zaczepił jakąś dziewczynę.
Kiedy tylko nieznajoma zobaczyła Adama, krew odpłynęła jej z twarzy. Trwało to ułamek sekundy: muzyk zauważył jak szybko szarpnęła rozpiętą dotąd kurtką i zapinała ją w pośpiechu. Po chwili wyszczerzyła się uprzejmie, a jej twarz na powrót nabierała kolorów.
Adam omal nie zachichotał. Doskonale się połapał w sytuacji i uznał ją za komiczną.
- Potrzebuje pan pomocy, tak? - jej głos był lekko spanikowany, ale trzymała się dzielnie.
"Dlaczego w LA ludzie nie potrafią się tak zachowywać?" przemknęło mu przez myśl.
- Tak - odpowiedział z uśmiechem. - Czy znajdę tu gdzieś wypożyczalnię rowerów?
Zmarszczyła brwi rozglądając się.
- Jest jedna, przy deptaku obok jeziora. Mogę zaprowadzić.
- Genialnie, dzięki - odwrócił się na chwilę i pacnął stojącego obok Spencera w plecy. - Chodź już, nie męcz się. Znalazłem nam przewodnika.
Dziewczyna uśmiechnęła się miło do tancerza: teraz była już całkowicie opanowana.

Spencer nie do końca ufał dziewczynie, ale postanowił zaufać Adamowi i poszli za nią.
- Znalazłeś pomoc, nie przewodnika - zaśmiał się cicho i zachował luźną odległość od Adama.
Obecność dziewczyny automatycznie wzbudziła w nim dystans. Czemu ona się tak zdenerwowała? Zakochała się w jego ukochanej piegowatej twarzy, kojarzyła go, czy po prostu uznała ich za coś wyjątkowego, że jacyś ludzie z daleka?

- Dobra, dobra, najważniejsze, że będziemy mogli pojeździć - zawyrokował starając się nie zgubić prowadzącej ich na miejsce osoby ani nie ominąć żadnego ciekawego budynku bez zrobienia zdjęcia.
Niespecjalnie chciał mówić Terrance'owi jak wyglądała ich rozmowa: pewnie zaraz by na niego nawrzeszczał, że zwraca na siebie uwagę.
Dziewczyna odwróciła się do nich wskazując głową uliczkę skręcającą w lewo.
- W tamtą stronę, idźcie do końca uliczki to wyjdziecie na deptak. Rowery są po prawej. Muszę uciekać, bo mi mama łeb ukręci. Miłej zabawy!
Pomachała im i zaczęła wracać.
Wtedy Adam coś sobie przypomniał. Jej twarz wydawała mu się dziwnie znajoma. Jeśli już kiedyś kogoś zobaczył, to potrafił sobie tego człowieka skojarzyć.
- Kurcze, znam ją - powiedział cicho nie wiedząc, czy Terrance go słyszy czy nie.

Spencer spojrzał na Adama rozgorączkowany.
- Nawet mi takich rzeczy nie mów! Będę zły jak za dwa dni będziemy mieli media w mieście - skarcił wokalistę spojrzeniem. - Oj człowieku... dlatego się młodych nie zaczepia. Mogą kojarzyć. I wiedziałem! Dziewczyna była zbyt gorączkowa jak ją zaczepiłeś - mówił już idąc w uliczkę po lewej - chodź...

- Terry, wyluzuj! - roześmiał się Adam. - Była w szoku, bo każdy by był, ale zachowywała się normalnie. Ona pewnie nikomu nie powie. Wygląda mi na taką, co szanuje prywatność innych. Pewnie dlatego tak zapalczywie chowała przede mną koszulkę ze mną.
Pokręcił głową kierując się w lewo. Właściwie był zadowolony z tego, że całe przypadkowe spotkanie przebiegło tak bezstresowo.
Dziewczyna nie kłamała: spokojnie doszli w bardzo uroczą okolicę z małymi sklepikami i kawiarenkami. Po prawej stronie znaleźli wypożyczalnię rowerów, a zaraz obok wypożyczalnię łódek.
- No i popatrz, nie zagoniła nas w ślepą uliczkę i nie zgwałciła. Czasem trzeba zaufać ludziom, Terry. A i przypomniałem sobie skąd ją znam.

- Skąd? - tancerz był mimo wszystko nieco zły i zaczął rozmowę z panem a propos rowerów, chwilę później mieli już dwa dla siebie do końca wyjazdu.
- Trzeba kupić jeszcze buty i możemy jechać nad jezioro, a potem coś zjeść gdzieś - mruknął.
Humor stał się nieco drażliwy.

- Nieważne - machnął lekko ręką nie chcąc rozdrażniać Terrance'a jeszcze bardziej. - Ale to nie jest złe wspomnienie.
Adam szybko wypytał bardzo dobrze mówiącego po angielsku chłopaka pracującego w wypożyczalni o adresy dobrych sklepów z odpowiednim obuwiem, a że jeden z nich był po drugiej stronie deptaku, postanowili tam iść.
- Ale fajnie - zaśmiał się Lambert wsiadając na rower i jadąc po wyznaczonym pasie dla rowerów.
- Terry, wyluzuj - powiedział uspokajająco, gdy zauważył minę tancerza. - Było minęło.

- Lambert, nie drażnij mnie. Kiedy twierdzisz, że coś jest nieważne, to drażnisz mnie jeszcze bardziej.
jechali jeden za drugim. Terrance tak naprawdę nie był zły na chłopaka. Był spięty i bał się, że stracą spokój wraz z prywatnością. Chciał za wszelką cenę chronić tego spokoju, a ta Kupka Brokatu podchodziła i zaczepiała młode dziewczyny, które na jego widok traciły właściwie krążenie.
Po zakupie butów pojechali prosto nad jezioro. Spencer liczył, że Adam albo mu coś wyjaśni albo zostawi temat zupełnie.
Usiedli sobie na trawie wdychając rześką woń, jaką górskie powietrze tworzyło łącząc się z zapachem wody. Adam zrobił kilka zdjęć i zamyślił się. W końcu jednak stwierdził, że jeśli Terrance ma się dąsać, to powie mu prawdę.
- Po koncercie w Wiedniu wyszedłem rozdać kilka autografów. Było tam sporo osób, w tym kilka takich, które podpiąłbym pod definicję fanek psychicznych. Trochę dalej od bramy była mała bramka i jakimś cudem udało im się ją otworzyć. Nie zdążyłbym uciec, ochrony nigdzie nie było widać, ale na pomoc rzuciły się trzy dziewczyny, którym wcześniej dawałem autografy. I nasza przewodniczka była jedną z nich. Zablokowały pieprzoną bramkę dając mi czas na ewakuację. Popatrz, skoro taka osoba broniła mnie przed nachalnymi ludźmi, to tym bardziej nie nasłałaby na nas mediów. Tak więc możesz wyluzować.

- Chciałbym - mruknął Spencer niewzruszony i położył się na trawie. - Stresujesz, mnie wiesz? Czasem mnie tak stresujesz, że bym cię udusił, Cholero... - westchnął, usiadł, złapał Adama za szczękę i mocno, krótko pocałował.
- Masz szczęście, że trafiłeś na tą po jasnej stronie. Inaczej goniłyby cię nie tylko psychofanki, ale i ja. A biegam szybko - uśmiechnął się delikatnie i skradł kolejnego buziaka.

- I ciekawe, kto by ci wtedy dostarczał takiego wachlarza emocji, gdybym był martwy, hmm? - zaśmiał się obejmując Terrance'a lewym ramieniem.
- I co byś zrobił, jakbyś mnie złapał? - zapytał cholernie prowokacyjnie z szatańskim uśmiechem, ale nie dał mu dokończyć.
Korzystając z tego, że wokoło nie było o tej porze zbyt wielu ludzi, pochylił się nad tancerzem tak, że ten z powrotem opadł na trawę i wpił się w jego wargi. Pocałunek był delikatny i szczery, ale nie krótki. Lewą dłonią podpierał się o ziemię, a prawa pieściła policzek chłopaka.

Spencer zachichotał cicho i odwzajemnił pocałunek gładząc zarost wokalisty. Mruknął karcąco w odpowiedzi na jego pytanie, przyciągnął go jedynie bliżej siebie i delektował się jego bliskością. Z czasem dłoń wkradła się pod koszulkę Lamberta i zaczęła delikatnie gładzić jego plecy.

To było istne i totalne szaleństwo! Nie musieli się chować, nie musieli się ukrywać, po prostu leżeli w trawie okazując sobie uczucia. Adam całował go z miłością, która była nieporównywalna do innych uczuć jakie znał. Przepełniało go szczęście, czuł też wolność i spokój. Wszystko to, od czego będąc osobą publiczną, był wiecznie za daleko. Ale nagle to otrzymał i zaczynał traktować coraz ostrożniej, delikatniej, jak największy skarb w swoim życiu. Już nie wyobrażał sobie dzikiego rzucenia się w publicznej toalecie na Spencera tak po prostu. Chciał robić to wszystko z odpowiednim wyczuciem. Z każdym kolejnym dniem Terrance stawał się ważniejszą osobą w jego życiu.

Nie dało się ukryć, że uczucia Terrance'a do Adama szły w tym samym kierunku. Każdy kolejny dzień sprawiał, że Adam był dla niego coraz droższy. Wiedział, że z czasem stanie się zupełnie bezcenny, stanie się tak ważny, że nie będzie widział życia bez niego. Podświadomość wiedziała już wszystko. Sam tancerz miał jeszcze bariery do pokonania. Przytulał Lamberta do swojego ciała. Ciepło. Nie było pożądania, ani jakiegoś sugestywnego prądu między nimi. Była bliskość, czułość, troska i uczucia. Nie pozwalał mu się oderwać, jeśli tylko próbował, rozbawiony łapał go za koszulkę, obejmował za kark i nie pozwalał się oderwać. Chwilę później był nad nim i delikatnie gładził mięśnie pod koszulką. Drażniąco delikatnie.

Śmiał się, całował go, przytulał. Wszystko było takie lekkie i przyjemne. Czuł spokój, dużo spokoju. Czuł, że teraz naprawdę żyje. Odkąd Terrance pojawił się w jego życiu w ten sposób, odkąd ich przyjaźń zaczęła przeradzać się w piękne i czyste uczucie miał wrażenie, że wszystko trafia na swoje miejsce. Że zaczyna być tak jak zawsze być powinno. Że wszystkie elementy układanki pasują do siebie idealnie. Wcześniej, w poprzednich związkach, już od początku miał do siebie jakieś pretensje o to, że nie jest dobrze. Teraz tego nie czuł. Było idealnie. Czysta perfekcja.
Zacisnął palce na ramionach Spencera oddając mu czułe pocałunki.

W końcu tancerz oderwał się od Adama, ale nie odsunął zbyt daleko. Gładził delikatnie jego policzek, patrzył w te jego zimne tęczówki, ale jakże ciepły spojrzenie i uśmiechał się promiennie. Był piękny, taki czysty i przy tym ciepłym świetle... Promieniał. Pięknem, szczęściem... i osobliwym spokojem. To był inny spokój. Czuł ulgę, ciszę i harmonię, ale będąc przy nim coraz częściej nachodziło go niespokojne uczucie, ale w bardzo radosny sposób - że nie chce go nigdzie puszczać, opuszczać i chce mieć go najbliżej siebie jak się tylko da. Stopniowo, ale intensywnie pragnął go. W piękny emocjonalny sposób. Miał ochotę mówić o swoich uczuciach. Jego spojrzenie najwięcej zdradzało. Chciał, ale nie był gotowy, na te dwa magiczne słowa. Jeszcze nie. Choć Adam dla niego był jak radosne, uśmiechnięte dziecko bujające się na kuli, śpiewające Wrecking Ball i z radością burzące jego emocjonalne mury. Sposób, w jaki patrzył na Adama zdradzał wszystkie jego myśli.

Coś zatrzepotało w sercu Lamberta, kiedy Terrance zaczął przeszywać go spojrzeniem. Spojrzeniem zakochanych oczu. Uśmiechał się coraz szerzej i coraz cieplej. Dla tych pięknych oczu byłby w stanie zrobić wszystko.
- Kocham cię - szepnął cicho, tak cicho, że nie wiedział czy sam tancerz to usłyszał. Ale na pewno zobaczył ruch jego ust zanim Adam uniósł się lekko i z zupełną miłością pocałował usta ukochanego.

Tancerz usłyszał wyznanie wyjątkowo wyraźnie, uśmiechnął się ciepło i czule odwzajemnił pocałunek. Delikatnie, ze swoim małym, chronionym uczuciem. Przylgnął ciasno do Adama. Najbliżej jak tylko mógł.
"Co ty ze mną robisz, Lambert? Co ty ze mną robisz.." - pomyślał, ale radośnie. Cieszył się z tego, że jest jak jest. Że mogą być razem. Leżeć na trafie skąpani ciepłymi promieniami słońca. Oderwał się, kiedy obojgu powoli brakowało już powietrza z zaangażowania w czułość.
- Kiedyś się nawzajem pożremy - zaśmiał się i powiedział zupełnie ledwo dosłyszalnie:
- Nie masz pojęcia jaki jesteś dla mnie ważny... - wyszeptał patrząc mu w oczy. - Nie masz pojęcia...

- Ale mam wyobraźnię - szepnął muzyk niemal w jego usta. - I wiem, jak bardzo ty jesteś ważny dla mnie.
Palce jego dłoni niespiesznie, prawie z namaszczeniem pieściły kark i policzek tancerza. Nie chciał się od niego odrywać, oddalać. Chciał już zawsze być blisko niego. Przyciągnął go do siebie za kark, jeszcze raz bardzo delikatnie pocałował i oparł swoje czoło o jego czoło przymykając oczy. Drugą dłonią głaskał jego plecy.

- Emm... - Spencer zbierał słowa szepcząc. - Nie jestem ci jeszcze w stanie odpowiedzieć, ale przyznam ci, że nigdy nie czułem się tak kochany, wiesz? I nie musisz mi tego mówić. Ja po prostu to czuję. W twoim dotyku, spojrzeniu, w pocałunkach, słyszę to w twoim tonie głosu. I to jedna z najpiękniejszych rzeczy jakich doznaję w moim życiu - delikatnie ucałował chłopaka w czoło.
- Upajam się tym - mruknął cicho, przyjemnie delikatnie gładząc bok srebrnowłosego.

Czuł, że jego serce jest tak gorące jak nigdy. Płonął, płonął z miłości.
- Nigdy w życiu nikt mi nie powiedział piękniejszych słów - piosenkarz cmoknął nos chłopaka. Patrzył w jego oczy nie mogąc się oderwać.
- Sprawiasz, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Terrance roześmiał się ciepło, ale cicho.
- Cieszę się, do usług - zażartował i jeszcze raz czuje ucałował ukochane piegowate wargi. Chwilę później siedzieli już obok siebie. Tancerz ciepło przytulał srebrnowłosego.
- Będę liczył od dziś dni ile nam zajmie do kolejnego spięcia, tylko po to, żeby przy spięciu móc się zacząć śmiać z tego jak szybko się nawzajem irytujemy - droczył się i ukąsił delikatnie Adama w szyję.
Uśmiechnął się szeroko.
- Może wejdziemy do jeziora, co? - zaproponował cicho i miękko z promiennym uśmiechem.

Lambert zaśmiał się wesoło.
- Takie dni jak ten są potrzebne po to, żeby myśleć o nich w gorszych momentach. Żeby pamiętać, że po każdej burzy wychodzi słońce. Zawsze.
Rozglądnął się dookoła. Naprawdę nikt nie zwracał na nich uwagi. Wciąż wydawało mu się to nierzeczywiste.
- W sumie moglibyśmy. Ale nikt inny nie pływa i głupio tak trochę - zaśmiał się.

Tancerz się roześmiał.
- Powiedział jeden jedyny rudzielec wytarzany w brokacie, kiedy wszyscy inni się w nim nie tarzali. Chyba nie mówisz poważnie... - chichocząc wstał, ściągnął z siebie koszulkę i chwilę później ściągnął też koszulkę z Adama.
- Jak ty coś czasem powiesz, Słońce... - wciąż był rozbawiony. - No już już, wyskakuj z ubrań!
Terry był strasznie pozytywny i wesoły. Chwilę później czekał już na chłopaka jedynie w samych bokserkach. Ludzi praktycznie nie było. Czasem może jakaś starsza kobieta przeszła alejką.
- A poza tym, co, tamta pani ma wejść z nami? -uśmiechnął się.

- Dobra, dobra, już idę - zarechotał Adam głośno. Nie było nigdzie znaku zakazu pływania, zresztą niedaleko stała budka ratowników, więc po prostu byli tu poza sezonem.
- Jak woda będzie zimna, to nie żyjesz - zaśmiał się i wszedł do wody.
- Niech cię cholera, Terrance - syknął muzyk, kiedy chłodna woda zakryła jego uda. Zachowywał się jakby bardzo nie chciał, żeby dotknęła jego męskości.

- Oj daj spokój, Boo. Pobudzisz krążenie. Na dobre ci wyjdzie. Uwaga, biegnę! - Terrance zaśmiał się, wziął rozbieg, i zapewne po drodze pochlapał Adama. Potem zanurkował i kilka sekund później wynurzył się z krzykiem i szerokim uśmiechem na twarzy. Był szczęśliwy jak cholera. Uśmiechał się do Lamberta.
- Jest pięknie! Po prostu się zanurz - zaśmiał się.

Pełen obaw piosenkarz w końcu przykucnął wydając z siebie cichy, wysoki pisk, kiedy woda dotknęła jego klatki piersiowej, ale nie wycofał się.
- Dawno nie pływałem - stwierdził zanim zdecydował się odpłynąć od brzegu. Od razu położył się na wodzie brzuchem do góry.

Tancerz zaśmiał się cicho.
- Pięknie śpiewasz, pięknie - zauważył ze śmiechem a propos pisku. Sam też zaczął pływać, nurkować, droczyć się z Lambertem, zaczepiać i dokuczać. Bawili się jak dzieci. Beztrosko.

Popływali trochę, powygłupiali się, aż w końcu wyszli na brzeg, żeby przeschnąć. Nie planowali pływania, więc nie mieli przy sobie ręczników. Potem ubrali się praktycznie nawzajem.
- Idziemy coś zjeść? - zapytał Lambert zapinając rozporek Terrance'a i z uśmiechem całując jego usta.

Spencerowi uśmiech nie schodził z twarzy.
- Mhm. Jedziemy nawet - odwzajemnił krótki pocałunek. - Idziemy i wszamiemy coś dobrego. Ciekawy jestem co tutaj jedzą.
Poprawił Adamowi koszulkę i zaraz wsiedli na rowery. Pojechali z powrotem do centrum. Wybrali małą przytulną restaurację, którą polecił im starszy pan zapytany o miejscowe jedzenie. Niedługo później już jedli zadowoleni, trochę czasem podjadając sobie z talerzy, trochę kradnąc sobie jedzenie z widelców i trochę się karmiąc nawzajem, bo zamówili dwa różne dania, żeby móc spróbować od razu dwóch rzeczy. Jedzenie szybko znikało z talerzy.

Muzyk bawił się świetnie próbując ciekawych potraw. Wspominali właśnie pewną imprezę z czasów Glam Nation Tour, kiedy Tommy pomieszał wódkę z piwem i fałszował na balkonie hotelowym póki nie zwymiotował.
- Terry, idę na chwile do łazienki, bądź grzeczny, dobra? - zażartował Adam i puścił do niego oko zanim wyszedł.
*
Posprzątała właśnie stoliki na górze i już miała wychodzić, kiedy barmanka zawołała ją do siebie.
- Mia, zanim wyjdziesz popytaj jeszcze przy stolikach czy czegoś komuś nie trzeba.
- Dobrze, mamo.
Dziewczyna ponownie chwyciła tacę i westchnęła wracając na salę. W końcu doszła do stolika w rogu, ale planując już spotkanie ze znajomymi, nie zauważyła od razu siedzącej przy nim osoby.
- Może podać coś jeszcze?  - zapytała po angielsku.


- Emm, nie dziękuję. Prosiłbym w sumie rachunek - Terry uśmiechnął się ciepło do dziewczyny popijając bezalkoholowego drinka. A co. Miał być miły, to jest. Jeszcze z nią może porozmawia.
Liczył jedynie, że Adam nie wróci zbyt szybko. Pewnie przejmie się tym, że wygląda źle w nieułożonych włosach i na nic się zdadzą tłumaczenia tancerza, że jest dobrze jak jest.

Mia uśmiechnęła się na widok Terrance'a.
- Mam nadzieje, że nad jeziorem mieliście dużo prywatności - powiedziała takim tonem, jakby doskonale wiedziała, co chcą ukryć przed światłem dziennym.
- Zaraz przyniosę rachunek.

- Przepraszam, co? - zapytał Spencer nieco oburzony. Liczył na uprzejmość, nie na sugestie. Nie tak, nie tak! On miał podziękować i zasugerować, że ich wcale nie widziała. Nie na odwrót, że ona coś sugeruje...
- Mmm.. Adam cię pamięta - mruknął. - Pozostaje mi przekazać wdzięczność za pomoc... O ile cię nie myli z kimś innym w sumie. I za pomoc w mieście.
Kiwnął głową.
- I byłbym też wdzięczny, gdyby jednak nikt się nie dowiedział, że jesteśmy tu wszyscy na wakacjach...
Kłamstwo. Tak. Przecież mogą tu być z Holly i resztą...
Oh boże, ale po co w sumie to mówi... Po co.... Zrobił się nieco spięty i nerwowy.

- Ja nic nie mówiłam - uśmiechnęła się dziewczyna. - Po prostu nikt nie wyjeżdża na takie zadupie, żeby nie mieć prywatności, spokojnie. Naprawdę mnie pamięta? - wyszczerzyła się, co ukazało urocze dołeczki w jej policzkach.
- Więc zapewne wiesz, co się działo po koncercie? Cieszymy się, że Adamowi udało się uciec. Jedna z koleżanek oberwała od tych panien pięścią w oko, ale to nieważne.

- Nie wyjeżdża się na wakacje, żeby dalej mieć flesze za plecami.
Terrance rozluźnił się, uśmiechnął ciepło i pokiwał twierdząco głową.
- Opowiadał mi zaraz po tym jak się ulotniłaś. - zaśmiał się cicho - Przykro mi. Ale dziękujemy za waleczność!

- Nie chciałam wam przeszkadzać, przyjechaliście odpocząć, rozumiem to. Choć nadal jestem w szoku, że wybraliście Hallstatt. Idę po rachunek.
Mia odeszła w stronę baru, a po jakiejś minucie wrócił Adam. Uśmiechnął się siadając przy stoliku.
- Tak sobie myślę, że powinniśmy iść dziś wcześniej spać. Trzeba jutro wstać o świcie.

- Rozmawiałem z naszą przewodniczką... pracuje tutaj - Terrance spojrzał na Adama mówiąc cicho.
- Podziękowałem jej za pomoc po koncercie i w mieście... - pogładził dyskretnie muzyka po udzie.
- Zostawię jej fajny napiwek się podpiszemy na czymś, co? I uciekamy. Chętnie położę się wcześniej i poprzytulam - uśmiechnął się ciepło.

- Mówiłem, że to miła osoba - uśmiechnął się Lambert. Pogłaskał dłoń Terrance'a nim ten ją cofnął, po czym zaczął grzebać po kieszeniach.
W końcu wyciągnął czarny pisak.
- Masz coś na czym możemy się podpisać?

Tancerz się rozejrzał.
- Nie mamy nic, ale hej, zawsze nosisz przy sobie pisak? - śmiał się. - Serwetka? Czy może jej zaproponujemy, żeby nam dała coś do podpisania?

- Zboczenie zawodowe - piosenkarz przesunął pisakiem między palcami. - Zawsze to ludzie mają coś do podpisania, a ja mam coś, żeby się podpisać. Masz rację, zapytamy jej.
Kiedy dziewczyna podeszła do nich z rachunkiem, Adam uśmiechnął się do niej jak do starej znajomej, na co ona odpowiedziała tym samym.
- Hej, dziękuję za pomoc - powiedział do niej uprzejmie. - Przyniosłabyś nam coś, żebyśmy mogli zostawić ci autografy?
- Poważnie? Dziękuję! - podekscytowała się, ale nadal była na tyle cicho, żeby nie zwracać niepotrzebnie niczyjej uwagi. - Już wracam! - poszła na zaplecze dość szybko.
Adam zaśmiał się do Terrance'a.
- Co za przeurocza dziewczyna. Czemu nie mamy takich normalnych fanek u nas?

Terry cicho się zaśmiał. 
- A ty jesteś diva, wiesz? Ja bym zapytał czy chce. A ty każesz już iść, bo na pewno chce... Nie mówię, że nie, bo to oczywiste, że zakochana w tobie... - i w głowie Terry'ego pojawiła się myśl, że dziewczyna zakochana, tak samo jak i on...Myśli same go już nachodzą.
- Ale diva mode się uruchomił widzę - zaśmiał się. Miał ochotę skraść Adamowi krótki pocałunek, ale dziewczyna mogła zaraz wrócić i ich zobaczyć. Nie ryzykował, ale przyłapał się na tym, że zerkał na usta Lamberta.
- I nie wiem... Choć w sumie w LA to media są bardziej namolne, niż ludzie. Europa na odwrót. Tu ci ludzie prędzej przez okno do hotelu wejdą przecież. W LA jak już to kulturalnie zaczepiają na ulicy. Bezczelni są jedynie panowie w krzakach.

Adam zaśmiał się szczerze.
- Dziewczyna pilnowała, żeby namolne kobiety mnie nie rozszarpały po koncercie, a ja mam jej pytać czy chce mój autograf? Terry, to rzecz tak oczywista jak to, że jesteś najseksowniejszy na świecie.
Przygryzł wargę zauważając na co patrzy Terrance.
Już powiedzieć coś na temat paparazzich, ale wtedy wróciła dziewczyna i podała Adamowi zdjęcie. Lambert zaśmiał się radośnie na widok fotografii.
Zdjęcie przedstawiało jego i Terrance'a na scenie na ostatniej trasie. Tancerz muskał ustami policzek wokalisty. Adam poczuł motyle w brzuchu zostawiając podpis przy swojej sylwetce, po czym podsunął fotografię Terrance'owi.
Terrance postarał się nie roześmiać widząc zdjęcie. Uśmiechnął się tylko szeroko.
- Yeeey, urocze. Niesamowite, jakie wy rzeczy z tłumów czasem wyłapiecie. Ja też? ... - spojrzał na dziewczynę rozbawiony, po czym podpisał się obok swojej sylwetki.
- Proszę - uśmiechnął się szeroko i zapłacił za wszystko z rzeczywiście sporym napiwkiem. - Reszta dla ciebie - przysunął i zdjęcie i pieniądze do dziewczyny i puścił do niej oczko. Wciąż się ciepło uśmiechając.
"Może nie byłoby tak źle? Może po prostu dostawalibyśmy tego typu zdjęcia do podpisania. Może nie byłoby aż takiego bałaganu... Media znajdą nas prędzej czy później. Prędzej czy później będą o nas pisać. Wystarczy ich ignorować, prawda? Może nie ma się czego obawiać..."
Wszystkie tego typu myśli przewijały mu się przez głowę.

- Dziękuję wam - uśmiechnęła się oglądając zdjęcie. - Gdybyście potrzebowali pomocy w miasteczku, pracuję tutaj. Pytajcie o Mia.
- Dziękujemy,  Mia - Adam wstał i bardzo delikatnie chwycił ją za dłoń. Uśmiechnęła się patrząc mu w oczy, po czym popatrzyła to na Terrance'a to na Adama.
- To ja wam dziękuję! Za wszystko. A, właśnie - spojrzała na tancerza.  - Zanim zaczniesz mówić nieznanym ludziom o tym, że jesteś tu z resztą ekipy upewnij się, że nie dodają zdjęć z całkiem innych miejsc.
Adam zdusił śmiech na myśl o tym, że Terry tak zapalczywie bronił ich intymności.
- Miłego dnia - uśmiechnęła się Mia i odeszła od stolika kierując się do baru.

Terrance uderzył się dłonią w czoło.
- Oh boże... a ponoć to zwyczajna fanka! A już wyśledzi, gdzie kto jest! - zaśmiał się. - I wiesz co? Dzięki niej przestałem tęsknić za Holly. Ta sama liga! - czuł się zażenowany ale i rozbawiony. 
Wyszli na zewnątrz. 
- Oh boże, Adam... jakim ja jestem idiotą, czasem... - zaśmiał się głośno wsiadając na rower. 

Adam rechotał cały czas nie mogąc się powstrzymać.
- Nie rozumiem, w ogóle po co zacząłeś o tym gadać. Założę się, że ona po prostu obserwuje nas wszystkich na instagramie, a reszta na pewno szaleje tam ostatnio. Ale cię załatwiła!
Zdusił w sobie śmiech, ale wciąż chichotał wesoło. Skierowali się w stronę wyjścia z miasteczka.

- Damn, nie wiem powiedziałem, że my jako wszyscy .. Najgłupszy przekręt w moim życiu. - roześmiał się Terry.
Dotarli do domku, tancerz zabezpieczył rowery. 
- Słońce, zrobisz mi herbaty? ... Wieczór się zbliża, chłodno się robi. Ja wezmę prysznic i rozpalę w kominku w sypialni. - mówił idąc już do łazienki.

- Jasne, że ci zrobię.
Adam poszedł do kuchni i zaczął parzyć zieloną herbatę śpiewając głośno po kolei każdą piosenkę, jaka przyszła mu do głowy. Przy okazji podrygiwał sobie i używał łyżki jako mikrofonu. Terrance miał taniec, a Adam śpiew, który zawsze wyzwalał w nim szczęście.

Spencer bardzo lubił słuchać jego głosu, więc się nim cieszył kiedy wyszedł z łazienki w spodniach od pidżamy i zabrał się za rozpalanie ognia w kominku. Po ostatnim ognisku dochodził do większej wprawy. Już po chwili ogień powoli rósł, a on tylko dokładał drewna. Dołączył do śpiewania. Bo też zły w tym przecież nie jest. Więc ciszej, ale dołączył i poszedł do kuchni. Zaszedł chłopaka od tyłu i go objął. Ucałował jego kark. Ciepło i spokój.

Znajome, dobre ciepło przy sobie. Przytulił dłonie Terrance'a, które obejmowały go w pasie.
- Skradasz się jak kot, Kotku - Lambert zaśmiał się cichutko i bardzo śpiewnie. Odwrócił się do chłopaka i pocałował go czule, ciepło, krótko, po czym podszedł do blatu i nalał gotowej herbaty do kubków. Wziął je w dłonie i wręczył mu jeden z uroczym uśmiechem.
- Twoja herbata.

- Tańczę odkąd pamiętam - odparł Terry. - Gracja i zwinność to jednak moja silna strona. Więc jakbym chciał, to mógłbym tu wejść zupełnie bezdźwięcznie- zaśmiał się cicho.
- Dziękuję - skradł kolejny krótki pocałunek i upił łyk herbaty. 
- Rozpaliłem w kominku. Jakby nam było w nocy zimno, bierzemy kołdrę, poduszki i śpimy na dywanie - zaśmiał się.

- Nie ma sprawy - muzyk napił się i odstawił kubek na blat. - Idę pod prysznic, więc przez chwilę zostaniesz sam. 
Cmoknął jego policzek i ruszył do łazienki. Zaczął się porządnie myć. Po wodzie w jeziorze miał wrażenie, że jego skóra się dziwnie klei, a i z włosów nie był zadowolony. Na szczęście lakier nie zaczął odpryskiwać. Zaczął sobie nucić coś pod nosem.

Sam Terrance wziął oba kubki, postawił je na szafkach przy łóżko i ulokował się już pod kołdrą siadając po turecku i przeglądając instagrama, żeby dowiedzieć się, gdzie w takim razie jest reszta zespołu. Okazało się, że Brook dodał kilka zdjęć z Osaki, Holly i Darwin byczyli się na plaży w Los Angeles, Peter lansował się ze swoimi kuzynkami pod wieżą Eiffla, a Ross imprezował w Nowym Jorku. 
W międzyczasie tancerz popijał swoja herbatę.

1 komentarz: