7/28/2016

3. Potrzeba nam czasu

Kilka godzin później wszyscy siedzieli już na lotnisku czekając na samolot, który się opóźniał. Spencer siedział zaspany i cichy jak nigdy. Myślał. O niczym konkretnym w tej chwili. Analizował własne uczucia i sytuację, ale się w nie nie zagłębiał. Ślizgał się po temacie. Oparł głowę o ramię Darwina.
- Usnę tu. Usnę.
Darwin spojrzał na Terrance, a potem na Adama przyłapując się na myśli, że tancerz powinien kleić się do innego ramienia, ale nic nie powiedział.
Ross spacerował znudzony.
- Dobrze że teraz, a nie w trasie, bo mielibyśmy schrzanioną sytuację z czasem - westchnął nawiązując do opóźnień. - Idę do bufetu. Chce ktoś coś? Kawy?
- Jaaa - zawołał Terry - ale mocną.

- Weź mi jakiegoś energy drinka, tylko nie jagodowego - powiedział Lambert podnosząc na chwilę głowę pochyloną nad telefonem. Siedział właśnie na swoim prywatnym koncie na Facebooku i sprawdzał, co słychać u jego znajomych z LA. Choć Adam zdecydowanie należał do osób, które uwielbiały się dzielić swoim szczęściem z całym światem, to tym razem nawet nie zajął miejsca obok Terrance'a. Zbyt dobrze go znał i wiedział, że dla tancerza takie sytuacje są zwyczajnie niezręczne. Za to kiedy tylko ich spojrzenia się spotykały, puszczał mu oko uśmiechając się radośnie. To akurat całkowicie rozbrajało Spencera i Adam widział, jak na wargi jego chłopaka wkrada się uśmiech. W takich chwilach czuł, jak coś w nim rozkwita i śpiewa. Czuł się doceniany, czuł się piękny i zakochany najbardziej na całym świecie.

Lambert się uśmiechał. Piękny widok. W końcu się uśmiechał. Oczywiste było, że odwzajemni uśmiech. Kiedy Adam się już uśmiechał, to uśmiechał się zarażając. Cieszył się też, że dawał mu trochę przestrzeni. Było mu to teraz bardzo potrzebne. Ignorował też Holly. Czuł, że dziewczyna na każdym kroku go ocenia i analizuje. Co jej do całej sytuacji? Nie miał pojęcia i liczył, że w końcu sobie odpuści. Poprawił się na krześle i zabrał się za przeglądanie Twittera. Kiedy się znudził, napisał na Twitterze prywatnie do Adama.
„Banan ci z twarzy nie schodzi. W końcu wróciłeś do życia. Cieszę się.” - uśmiechnął się pod nosem i zerknął rozbawiony na Adama.

Holly obserwowała szczerzących się do siebie chłopaków z dziwną miną. Kiedy poszła do Lamberta zapytać o to, czy zakaz umawiania się między sobą już nie obowiązuje,  jej szef popatrzył na nią poważnie i zadał jej jedno jedyne pytanie. Było ono bardzo proste, ale jednocześnie niezwykle skomplikowane: „Kochasz Darwina, prawda?"
Po raz pierwszy ktokolwiek dał jej do zrozumienia, że sama nie jest mistrzynią udawania. Zawsze lubiła spędzać z basistą czas. Nawet jeśli ten wkurzał ją niemiłosiernie. Miał cięty język tak samo jak ona i wiecznie sobie dogadywali. Ale czy to znaczyło, że go kocha? A może to nie było nic wielkiego? Ot przyjacielskie dogryzanie. Ale skoro tak, to dlaczego zawsze stroiła się i malowała na śniadanie w hotelu, kiedy miała świadomość, że Johnson może być w bufecie? Dlaczego zawsze starała się mu zaimponować tańcem, znajomością miejsc, w które jechali, ilością obejrzanych filmów? Czyżby rzeczywiście coś do niego czuła?
Wyglądało na to, że czeka ją niespokojna, pełna rozmyślań podróż.
*
"A ja się cieszę, że Cię widzę, Terry" - Adam zaczął w skupieniu odpisywać na wiadomość. "Wziąłeś sobie słuchawki czy znowu zapomniałeś?"
Muzyk wciąż śmiał się z niego po tym, jak Spencer zostawił swoje ukochane słuchawki w hotelu w UK i w czasie podróży budził ich wszystkich, żeby pomogli mu szukać. Hotel w porozumieniu z Adamem w końcu wysłał je pocztą do obiektu, w którym mieli kolejny koncert.

Darwin nie zwrócił uwagi na Holly, ale niechcący zwrócił uwagę na to, co pisze Terrance.
- Wiesz, że Adam siedzi jakiś metr od ciebie? - parsknął śmiechem patrząc na Terrance. - Jesteście tacy nieporadni czasami.
Terrance podniósł się, lekko uderzył kumpla w ramię śmiejąc się.
- Gdzie mi tu patrzysz. Sobą się zajmij. Z Holly sobie pociskaj. Wam to akurat dobrze wychodzi - parsknął i odpisał Adamowi. - Mam je ze sobą. Tym razem je mam. I przestań się ze mnie nabijać. Poczekam, aż ty zapomnisz którejś z swoich błyskotek, albo zgubisz ulubioną parę butów, Mr. Diva! I co zrobiłeś z Holly? Po raz pierwszy nie widzę jej gryzącej wszystkim tyłków.

"Powiedzmy, że dałem jej do myślenia, mały Złośliwcu. Ma się teraz nad czym zastanawiać. I zejdź mi z moich butów. Ja się nie ruszę z hotelu póki nie sprawdzę czy wszystko mam i dobrze to wiesz" - napisał do tancerza.
- Twoja kawa - Ross podszedł do Terrance'a i wręczył mu kubek na wynos. - A wy co, już pierwsza kłótnia? - przesunął wzrokiem po dystansie jaki dzielił Terrance'a i Adama.

„Nie ja tu jestem złośliwy. Ja jej w tyłek nie wchodzę i nie wciskam się w życie prywatne. Menda... Tak tak, bo zawsze ci KTOŚ przed wyjściem przypomni, że JESZCZE coś powinieneś pakować. Zapominalski!"
Terrance wziął kubek od Adama i uniósł brew - Jaka pierwsza kłótnia? - zapytał zbity z tropu upijając łyk kawy. Darwin spojrzał na Holly.
- Znaczy, że już wszystkim powiedziałaś, czego się nasłuchałaś? - nie potrafił ukryć rozbawienia i zapytał ze sporym uśmiechem na twarzy.

Darwin się uśmiechnął do Terrance'a i dłońmi pokazał, że się myli.
- Nie siadaj na Holly. My wszyscy domyślaliśmy się tego od dłuższego czasu.
- Właśnie - ugodowo dorzucił gitarzysta. Holly spojrzała zdumiona na Darwina, ale szybko odwróciła wzrok i nie powiedziała ani słowa.
Ross poszedł zanieść puszkę energetyka Lambertowi. Brook i Peter, jeszcze nie do końca trzeźwi po wczorajszej imprezie, rozłożyli się na podłodze i przysypiali opierając się o siebie plecami.
*
- Dzięki - muzyk z wdzięcznością odebrał puszkę zimnego napoju od gitarzysty, szybko ją otworzył i upił duży łyk. Mimo, że wesołkowaty nastrój nie opuszczał go ani na chwilę, siedzenie i czekanie na lotnisku naprawdę potrafiło znużyć. Szybko odczytał wiadomość od Terrance'a i uśmiechnął się. "Menda" w ustach tancerza zawsze miała ten czuły wydźwięk, dlatego od razu zrobiło mu się cieplej na sercu po przeczytaniu tego słowa.
"No już, już, nie unoś się tak. A czemu siedzisz tak daleko ode mnie? Boisz się, że cię zjem?"

Terrance spojrzał wymownie na Adama. Wzrok mówił sam za siebie.
- No to mnie masz. Jak śliwkę w kompocie. - upił kolejny łyk kawy, kiedy zobaczył, że Brook i Peter przymierzają się do drzemki, Ross zajęty sobą, a Darwin zajęty dogryzaniem i droczeniem się z Holly, wstał i przesiadł się siadając koło Adama, opierając się tak żeby czuć się wygodnie.
- Ja w tym układzie jestem od jedzenia - powiedział zupełnie poważnie z dominacją w głosie, po czym uśmiechnął się zadziornie do srebrnowłosego. - I teraz poważnie czuję się oszukany. Wszyscy wiedzieli, widzieli, domyślali się, a ze mną leciałeś w kulki i kłamstwa. Nie wybaczę Ci tego - uśmiechnął się pod nosem popijając kawę.
*
Darwin koniec końców zirytował się na Holly, ale pozytywnie, w żartach. W zamian zaczął ją torturować łaskotkami. I ciasno trzymając przy sobie, żeby nie mogła uciec.

- O, tak, wszyscy wiedzieli - Adam przymrużył ironicznie oczy i spojrzał na tancerza.
- Bo Holly powiedziała Darwinowi, a popatrz na nich - tu brodą wskazał na basistę i tancerkę, którzy przytuleni do siebie, wygłupiali się w najlepsze. W pewnym momencie usta Johnsona przesunęły się po szyi Hyman, a ona zachichotała cicho obejmując go mocniej.
- Przecież oni by mnie posądzili o zabicie ostatniego wilka na świecie, gdyby to miało uratować tyłek Holly.
Lambert zaśmiał się odkładając telefon.
- A tak w ogóle to nie pamiętam, żebym się na cokolwiek z tobą układał.

Terrance przyglądał się Holly i Darwinowi. Dotarło do niego jak bardzo jest ślepy. Zupełnie ślepy.
- No to ja się teraz układam. Kto pierwszy ten wygrał. Jestem na górze - zaśmiał się i lekko klepnął Adama w udo.
- Zaklepane - i pokazał mu język mocno rozbawiony sytuacją. Patrzył mu w oczy i miał ochotę… Oh boże poważnie miał ochotę go pocałować. Chociaż drobny pocałunek. Ale ludzie, kamery, telefony i snapchaty są wszędzie... Damn.
*
Darwin mocno trzymając Holly i łaskocząc w najlepsze krzyczał:
- Odwołaj to, złośnico! Nie dam ci spokoju!
Darwin koniec końców złożył drobny pocałunek na szyi Holly.
- Ehh... będę za tobą tęsknić, jak już dotrę do domu - zaśmiał się i ciepło uśmiechnął. - Mimo, że mnie nie lubisz - dodał już ją puszczając.

- Po pijaku się nie liczy - spojrzał na niego z udawanym oburzeniem, ale za chwilę roześmiał się szczerze. Lewa dłoń Adama zatrzymała dłoń Terrance'a na swoim udzie. Wokalista splótł ich palce razem nie przestając się uśmiechać, po czym przygryzł dolną wargę. Uwielbiał się całować, a na samą myśl o ustach Spencera czuł ciarki na całym ciele. Przez halę lotniska wciąż przechodziło sporo ludzi. Może gdyby był Holly, zacząłby całować Darwina tu i teraz. Ale był Adamem Lambertem. Po pierwsze, sławny. Po drugie, gej. Nie bardzo chciało mu się wywoływać jakikolwiek skandal, dlatego odtrącił dłoń tancerza i wstał z miejsca.
- Może rozprostujemy trochę kości? - rzucił niby mimochodem do Terrance'a.
*
Holly wtuliła twarz w zgięcie szyi Darwina i nawet kiedy ją puścił nadal kurczowo trzymała się jego koszulki.
- Możemy pisać do siebie. I odwiedzać się. Adam też pewnie niedługo coś wymyśli.

- Gdyby po pijaku się nie liczyło, to by nie było rozmowy i całej reszty następstw - uśmiechnął się z przekąsem. Spiął się delikatnie, kiedy Adam ujął jego dłoń. Halo? Prosił o trochę czasu i przestrzeni. Do czego on dąży? Do pokazaniu światu, że to już oficjalne? Rozluźnił się, kiedy Adam puścił jego dłoń. Ulżyło mu, ale jednocześnie żałował. No drama. No scandal.
Rozprostować kości? Oh Lambert, wiem co masz na myśli.
- Chodź. - rzucił i ruszył już przed siebie, ale wolno, żeby Adam mógł dołączyć.
*
Darwin uśmiechnął się ciepło, przytulił dziewczynę ciaśniej do siebie i pogładził pocieszająco po ramieniu.
- Masz na myśli, że mam wsiąść w samolot i kiedyś przylecieć, żebyś dalej miała komu dokuczać?- zażartował cały czas przytulając Holly.

- Ty już mnie nie łap za słówka, dobrze? - Adam zabrał ze sobą pustą już puszkę, którą wyrzucił do kosza.
- Długie siedzenie nie jest dobrym pomysłem, jak boli cię tyłek - powiedział tak cicho, żeby tylko tancerz mógł go usłyszeć. - Ah, z tą dłonią, wiem że nie lubisz robić czegoś takiego publicznie, ale nie mogłem się powstrzymać.
Przechodzili akurat obok łazienki, więc Adam szturchnął Spencera łokciem w bok.
- Muszę skorzystać z toalety i wiem, że ty też musisz, więc chodź.
Weszli do środka. Adam rozejrzał się. Kabiny nie były tutaj tandetnymi, plastikowymi ściankami. Każda z nich była małym, osobnym pomieszczeniem. Korzystając z pustki w głównym pomieszczeniu, chwycił chłopaka za dłoń i pociągnął do jednej z kabin.
Nie dał mu długo czekać. Kiedy tylko drzwi zamknęły się za nimi na zasuwkę, Adam przyparł Terrance'a do ściany przytrzymując mocno i władczo jego ramiona. Jego usta od razu wpiły się w usta ciemnoskórego, a język utorował sobie drogę pomiędzy wargi. Adam sprawiał wrażenie chcącego zrobić to wszystko, co nie udało mu się ostatnim razem. A może robił to dlatego, ze teraz Spencer był całkowicie trzeźwy...
Wciąż przytrzymując go przy ścianie lewą dłonią i mocno całując, prawą władczo objął go w pasie przyciągając do siebie.
*
- Dokładnie tak - zaśmiała się, nosem muskając jego szyję i ramię. - Ale nie chcę, żebyś to robił "kiedyś". Chciałabym się częściej z tobą widywać.

Terrance zaśmiał się wesoło i szczerze apropo obolałego tyłka Adama.
- Biedny… pomasować? - zażartował i kiedy wchodzili do łazienki, klepnął lekko Adama w ten jego biedny tyłeczek. Kiedy weszli do kabiny, Adam ich zamknął i się w niego wpił - zaśmiał się rozbawiony i odwzajemnił pocałunek z pasją i z prawdziwym wczuciem, jednak wciąż rozbawiony. Bardzo ale to bardzo delikatnie przez koszulkę uszczypnął srebrnowłosego w sutka. Wplótł palce w włosy wokalisty, przeczesał je i objął przyjaciela za kark uśmiechając się przez pocałunek. "Oh Lambert, poważnie myślisz, że pozostaniesz taki władczy? To takie urocze, kiedy próbujesz" przeszło przez myśl Spencera.
*
Darwin uśmiechnął się i spojrzał Holly w oczy - Ktoś tu się przywiązał? Kochana, od kiedy ci się tak na czułości i tęsknotę zbiera, hm? - uśmiechnął się i pogładził Holly po policzku. Niby po przyjacielsku. Swobodnie.

Prawa dłoń Adama wciąż sunęła niżej, aż dotarła do pośladków Terrance'a. Wokalista dopchnął go do ściany i wsunął prawą nogę między nogi Terrance'a. Przerwał na chwilę pocałunek obsypując mokrymi całusami szyję tancerza. Pokąsał ją parę razy w tym samym czasie mocno chwytając go za krągłe pośladki. Po chwili jego dłonie znalazły się na umięśnionych udach tancerza, a palce Lamberta wpijały się w nie pożądliwie. Wspomagając się ścianą, odrobinę podniósł Terrance'a tak, że ten mógł opleść nogi wokół jego bioder, co i tak zrobił odruchowo, bo tak już z ludźmi bywa. Twarz tancerza znajdowała się teraz wyżej niż twarz Lamberta. Adam spojrzał w jego oczy z zawadiackim uśmiechem, który w mgnieniu oka zaczął się zmieniać w coraz bardziej pikantny. Ulokował dłonie na jego pośladkach dociskając tym samym swój brzuch do jego krocza. Cicho syknął i zaśmiał się zmysłowo kiedy poczuł, że jego chłopak twardnieje. Sunąc ustami po jego luźnej koszulce, wyczuł stwardniałego sutka i przez materiał chwycił go między wargi.
*
- A ty nie będziesz za mną tęsknił? Za naszymi, wygłupami, kłótniami, imprezami? - Holly zatrzepotała rzęsami stojąc bardzo blisko Darwina. Jej usta już prawie musnęły jego usta, kiedy wyszeptała:
- Ktoś inny pewnie będzie cię wtedy wkurzał, co?

- Ymmm… Adam, nie rozkręcaj się... jesteśmy w kiblu.. - zaśmiał się cicho i westchnął błogo z zadowoleniem. - Jak ci tak bardzo zależy na mojej erekcji i przyjemności, to powinieneś być na kolanach, kochany - wplótł dłoń w jego włosy i mocno go pocałował i chwilę później udało mu się z powrotem stanąć na ziemi i obrócić, tak, że teraz on przyciskał Adama do ściany. Tancerz pokąsał wargę srebrnowłosego i delikatnie zwilżył ją koniuszkiem swojego języka.
- Dać ci palec, to pożresz rękę nawet nie po łokieć, a całe ramię - powiedział, przesunął swoją dłonią po podbrzuszu Adama w dół i stanowczo, mocno ale z wyczuciem zacisnął dłoń na męskości Adama przez spodnie.
- Napaleńcu - i złożył na jego ustach drobny przesłodki pocałunek. Postanowił go troszkę potorturować, od kiedy jest tak niecierpliwy i rozgrzany. Nie tak szybko, kochanie bo spłoniesz. A wszyscy wiemy, że oczekiwanie potęguje wrażenia.
*
Darwin delikatnie uniósł podbródek Holly i spojrzał jej w oczy.
- Będę. Jasne, że będę - uśmiechnął się ciepło i ją przytulił. Nie wiedział, czy w tej chwili może sobie pozwolić na cokolwiek więcej. Raz, że są zespołem... niby Adam jest z Terrancem, ale wszystko jest jeszcze tak nie ogarnięte, że nie wiedział co w sumie byłoby na miejscu. I dziewczyna znów się może chamsko droczy i owija go wokół palca?
- I wątpię, że znajdę drugiego takiego wrednego człowieka - zaśmiał się ciepło gładząc ją po plecach.

Adam popchnął Terrance'a na przeciwległą ścianę i zaśmiał się mu cicho do ucha.
- Chyba zapomniałeś, słońce, że jeszcze ja tutaj jestem.
Jednym zręcznym ruchem obrócił tancerza twarzą do ściany. Przez chwilę wodził czubkiem nosa po jego karku, żeby w końcu go tam ugryźć. Nie było to bolesne kąsanie, ale na tyle mocne, ze zostawiało odcisk zębów i roznosiło dreszcze po ciele. Dłonie Lamberta powędrowały na sutki tancerza, pieszcząc je przez chwilę potem niżej, przez mięśnie brzucha aż do bioder. Wtedy zadzwonił telefon wokalisty. Odebrał, w tym samym czasie pieszcząc pośladki Terrance'a jedną dłonią i nie pozwalając mu się odwrócić.
- No, co jest? No... Mhm... Dobra. Już idziemy.
Zakończył połączenie wsuwając telefon do kieszeni. Jego dłonie od razu przyciągnęły do siebie biodra Spencera, a usta zaatakowały prawe ucho. Zmysłowym ruchem otarł się o jego pośladki swoją twardniejącą męskością, po czy wciąż trzymając dłonie na jego biodrach, przykucnął i przytulił twarz do jego tyłka.
Kiedy wstał, chwycił jego dłoń w swoją.
- Chodźmy już lepiej, za chwilę będzie nasz samolot.

- Damn, Adam, nie - skrzywił się, próbował się wyrwać, kiedy Adam finalnie odebrał telefon, a potem chwycił jego dłoń. Szybko ją zabrał teraz widocznie zły i zdenerwowany.
- Tego się bałem. Szybko te obawy spełniasz. Raz - mówię nie, dwa - nie słuchasz, trzy - mieliśmy się do cholery nie śpieszyć - nieco uniósł ton.
- Damn, Adam. Rano mieliśmy rozmowę, że spróbujemy, że z czasem... okej. Robię mały krok, zmniejszam swoją przestrzeń dla Ciebie, a ty byś mnie tu od razu gwałcił. Zdrowy jesteś? Kilka godzin! Ja sobie żartuję... a… uh - tancerzowi brakło słów. - Na to się nie pisałem. Zgrywasz wrażliwca, wyjeżdżasz mi z pięknymi wyznaniami, z tym, że mnie kochasz, a teraz to wszystko poszło w pizdu i chcesz się pieprzyć w kiblu. Człowieku. Myślałem... zrozumiałem, że szukasz związku, nie tyłka, żeby wsadzić. A na marginesie nie jestem typem uległego. I wiesz to nie od dzisiaj. Ja pierdole...nie, nie, nie, nie... - westchnął ciężko, otworzył drzwi i ruszył w stronę reszty.
- Za szybko - wyszeptał sam do siebie próbując się uspokoić.
- Za szybko - dołączył do reszty i wszyscy zaczęli pakować się na pokład samolotu. Terrance zajął swoje miejsce i patrzył gdzie siada reszta. Darwin usiadł obok Holly i nie zajęło im długo, żeby zacząć się kłócić i przekomarzać choćby o głupią paczkę orzeszków.

Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć spanikowany Terrance wybiegł z łazienki. Adam westchnął cicho. Dobra, może rzeczywiście trochę przesadził. Ale czy to, że Spencer nie był typem uległego miało znaczyć, że jego własne potrzeby miały na tym tracić? Co to to nie. On nie będzie mu podstawiał tyłka pod nos w każdej sytuacji. W ogóle, co to miało znaczyć, że nie był uległy? Okej, Spencer nie dawał na prawo i lewo, ale osobie, z którą się spotyka to naprawdę mógłby popuścić z tonu. Tak ogólnie. Nawet nie teraz. Po prostu kiedyś. Przeklinając samego siebie wyszedł z łazienki i udał się w miejsce, gdzie siedział jego zespół.
Tancerza już nie złapał, ale tak się akurat złożyło, że miał miejsce obok niego, więc usiadł obok z miną winnego człowieka.
- Dobra - powiedział cicho. Te słowa zdecydowanie były przeznaczone tylko dla Spencera.
- Przesadziłem, przyznaję. Ale zrobiłeś mi wybuch nie z tej ziemi, kiedy ja tylko chciałem cię dotknąć. Dotknąć i tyle. Przecież nie przeleciałbym cię w pieprzonej łazience na pieprzonym lotnisku - parsknął cichym śmiechem wiedząc doskonale, że to zdanie akurat mija się z prawdą.
- No dobra, może bym i to zrobił. Ale na pewno nie na tym etapie. Poza tym sam też doskonale wiesz jakim jestem człowiekiem. Więc nie wiem, skąd to twoje zdziwienie. Może pogadamy na ten temat spokojnie? Zamiast uciekać?

Terrance był spięty jak cholera. Wciąż zdenerwowany.
- Bawi cię to? - spojrzał na niego dość chłodno. - Za dobrze cię znam i za dobrze czułem twoje intencje. Nie wciskaj mi kurwa kitu. I od kilku dni zaczynam się gubić i właśnie zaczynam nie rozumieć. Taki jesteś? I mam nie być zaskoczony? To ja podziękuję, wiesz? Przypominam ci ponownie. Minęło kilka godzin, ty odpierdalasz, zachowujesz się, jakbyś myślał kroczem, kiedy ja próbuję sobie wszystko poukładać i połączyć kropki, bo uznałem, że dam temu szanse. A teraz siadasz, niby mówisz, że przesadziłeś, ale się śmiejesz. Pogadałbym, jeśli traktowałbyś mnie poważnie. A skoro jest jak jest to nie mam ochoty teraz z tobą rozmawiać, Lambert. Nie denerwuj mnie. - mówił wszystko szeptem, tak żeby reszta nie usłyszała, ale zespół szybko wyczuł zmianę atmosfery między tą dwójką.
*
- No i to nie potrwa długo się wydaje - mruknął do Holly podjadając jej orzeszki.
- Już jakaś drama. Spotkał się silny charakter z silnym charakterem. Będziemy mieli rozpierdol...
Brook chcąc nie chcąc usłyszał część rozmowy i po prostu zamilkł.
Terrance odwrócił wzrok w stronę okna.
- Cieszę się, że dałem ci trochę szczęścia. Przez kilka godzin. Ale się chyba nie nadam.

Adam poczuł, że tego nie wytrzyma.
- Masz rację, zachowałem się jak kompletny kretyn, ale teraz widzę, że musiałem to wszystko źle zrozumieć. Zamiast o tym, że chcesz przestrzeni pomyślałem o czymś całkiem innym - dodał jeszcze ciszej całkiem już skruszony.
- Naprawdę strasznie cię przepraszam, Terry. Wiem, zawaliłem.
To w tym momencie zachciało mu się płakać, pochylił więc głowę czując palący ból w piersiach.
- Jestem zbyt wielkim idiotą, żeby kiedykolwiek zasługiwać na skarb, którym jesteś.

Nie ruszał się, nie odzywał, prawie nie oddychał po tych słowach. Przygryzł policzek od środka wpatrując się w koniuszki butów.
Nie zauważył nawet tego, że cały ich zespół wpatruje się tempo w tą scenę.

Tancerz nie patrzył na niego.
- Przestań. Po prostu przestań. I zacznij mnie słuchać. Tego co do ciebie mówię. I nie rób dramy. Po prostu jeśli chodzi ci tylko o seks to sobie odpuść i tyle - poprawił się na siedzeniu i upił łyk wody. Zaschło mu w gardle.
- Jesteśmy przede wszystkim przyjaciółmi. Sam mi to rano powiedziałeś. Najtrafniejsze związki powstają z przyjaźni. Więc dalej mimo wszystko traktuj mnie jak przyjaciela. Bo miałem wrażenie, że w sekundę to wymazałeś i potraktowałeś mnie jak typowego kolesia z klubu, którego poznajesz, a potem już nigdy ponownie nie widzisz. Ale w porządku. Przeprosiłeś. Daj mi czas - wciąż na niego nie patrzył.
Zespół wpatrywał się w nich bez słowa. "Co. się. stało?" pytanie brzęczało w głowie każdego z nich.


***

Lot trwał dość długo. Terrance ani razu nie odezwał się do Adama chyba, że przeprosił kiedy chciał przejść do toalety. Nie spojrzał na niego, zignorował, odciął się słuchając muzyki dopóki nie ochłonął. Reszta zespołu z czasem usnęła. Zauważył kątem oka, że Adam nie może zasnąć. Minęło kilka godzin. Dalej czuł się niedobrze. Adam się nie zmieni w pięć minut i jest zagrożenie, że za kolejne pięć znów zrobi coś głupiego, ale powoli przesunął dłoń po udzie Lamberta na spotkanie jego dłoni i splótł ją ze swoją.
- Gnojek - mruknął w sumie sam do siebie i srebrnowłosy pewnie to usłyszał, ale teraz zrobił to już z małym uśmieszkiem. - Nie wiem jak ja z tobą wytrzymam - dorzucił z przekąsem.

Na niczym nie mógł się skupić, wiec po prostu siedział wpatrzony w jeden punkt. Był już bardzo zmęczony, ale kiedy chciał zasypiać nic z tego nie wychodziło. Nie próbował już więcej rozmawiać z Terrancem, właściwie to nie rozmawiał z nikim. Jedyną rzeczą jaką zrobił było pójście do łazienki, gdzie ze złością ocierał spływające łzy. Lambert nienawidził ciszy, w której było pełno wrogiego napięcia. Wolał kiedy ludzie krzyczeli czy bili. Milczenie było dla niego największą karą.
Kiedy więc siedząc już na swoim miejscu poczuł dłoń Terrance'a nieśmiało wspinającą się po jego udzie pomyślał, że to mu się tylko śni. Że wreszcie zasnął. A jednak nie. To naprawdę Spencer chwycił jego dłoń, a potem wypowiedział te wszystkie słowa. Poczuł ulgę, ale wciąż nie był przekonany czy to już koniec kiedy obracał się w jego stronę.
- Dostałem nauczkę. Możemy już serio o tym zapomnieć? To najchujowsze kilka godzin w moim życiu.
Prawą dłonią pogłaskał dłoń tancerza.

- Zapomnimy jeśli będzie lepiej. Czas, Adam, czas. Teraz chodź do mnie i trochę się prześpij - przyciągnął Adama do siebie i objął go. - Ale dalej cię póki co nie lubię, żeby było jasne. Kocham cię jak najlepszego przyjaciela, ale nie lubię, więc nie wyskakuj proszę z niczym głupim. Sam jestem już zmęczony - otulił siebie i Adama kocem. Była już noc.
- Jakie masz plany tuż po powrocie? Ja chyba pojadę do mamy. Dzień matki był, to wpadnę z kwiatami czy coś... - zmienił temat na bardziej neutralny przytulając Lamberta do swojej klatki piersiowej.

Przytulił się do niego nie pragnąc już robić niczego innego. Splótł palce swojej lewej dłoni z palcami lewej dłoni chłopaka i nakrył ją prawą dłonią.
- Jasne, Terry. Masz to jak w banku. Następnym razem będę myśleć właściwym mózgiem.
Uspokoił się, wyciszył i poczuł ogarniające go zewsząd zmęczenie. W ramionach Terrance'a było mu tak dobrze, że mógłby zasnąć wręcz natychmiast, ale wciąż się przed tym powstrzymywał.
- Też pojadę do mamy. Zawsze robi dużo dobrego jedzenia kiedy wracam - uśmiechnął się lekko. - Poza tym kupiłem dla niej coś w Europie. Będzie idealne na Dzień Matki. A ty zastanowiłeś się już, gdzie wyjedziesz na wymarzone wakacje?

Terrance uśmiechnął się pod nosem i przymknął powieki. Rozluźnił się w końcu. Pewne było, że Adam będąc tak blisko poczuł, jak rozluźnia się mięsień za mięśniem.
- Ymmh.. temat jedzenia to zły temat. Zjadłbym taką stertę dobrego domowego jedzenia - zaśmiał się prawie szeptem. - I co kupiłeś takiego dobrego? - gładził delikatnie kciukiem wierzch dłoni Lamberta.
- Emm... niee... przez ciebie zupełnie wypadło mi to z głowy. Ale może rzeczywiście jakieś Miami. Nie mam pojęcia.

- Znam ten ból, w tej chwili marzę o tłustym BBQ mojej mamy - uśmiechnął się. - Pomyśl sobie, że to już koniec i niedługo chociaż przez parę dni będziesz mógł jeść wszystko.
Zamknął oczy, a kiedy próbował znów podnieść powieki stwierdził, że są zbyt ciężkie.
- Kupiłem jej wspaniały rzeźbiony zegar na kominek przedstawiający kowala przy pracy, zawsze o takim marzyła - mówił coraz ciszej, coraz bardziej zaspanym głosem.
- A może powinieneś się wybrać do... - ale Spencer nie dowiedział się, jaka była propozycja Adama, bo po chwili wokalista spał już mocno, przytulony do niego.

Tancerz uśmiechnął się ciepło, pocałował delikatnie Adama w czoło i poczuł się dużo lepiej. Mimo jego głupich zachowań czuł teraz emanującą od Adama miłość. Nie musiał nic robić. Ale ją czuł. A w nim obudziła się potrzeba ochrony i dbania o srebrnowłosego. Chwilę bawił się jego włosami, ale z czasem sam usnął przytulając policzek do czoła Adama. Spali przytuleni, dopóki nie obudził ich głos obsługi informujący wszystkich, że niedługo przystąpią do lądowania.
Zespół nie zwracał na nich już zupełnie uwagi, od kiedy sami obudzili się wcześniej i zauważyli, że Terrance z Adamem śpią ciasno w siebie wtuleni. Darwin też myślał pół lotu co zrobić z Holly.
*
Kiedy wylądowali, wszyscy wyszli i zaspani odbierali swoje bagaże. Chwilę później zaczęli się przytulać, żegnać i rozdzielać. Holly i Darwin pożegnali się już ze wszystkimi, więc basista poszedł odprowadzić dziewczynę na taksówkę. Pomógł taksówkarzowi spakować jej bagaże i stanął przed nią nieco zdenerwowany, ale uśmiechnięty.
- Więc... koniec trasy. Wracamy wszyscy na swoje śmieci... - uśmiechnął się ciepło - Będę bardzo tęsknić.
*
Chwila i Adam z Terrancem też zostali sami. Było lepiej, ale wciąż niezręcznie. Sami, ale wciąż dookoła tłoczyli się ludzie z bagażami. Mają się przytulić i tyle, czy przytulić, dać buziaka, może nie zrobić nic? A przy tym wciąż byli bardzo zmęczeni i zaspani.

Holly stała obok Darwina przy otwartych drzwiach taksówki. Na myśl o rozstaniu, choćby chwilowym, jej serce ściskało się z żalu, ale taka była rzeczywistość i tancerka musiała się z tym pogodzić.
- Mam nadzieję, że spotkamy się niedługo - spojrzała nieśmiało na Johnsona. To nie było za bardzo do niej podobne. - Masz odbierać moje telefony, bo jak nie, to chyba oszaleję - dodała rozpaczliwie czując, że oczy zaczynają ją piec. Przytuliła się więc do niego, żeby nie miał możliwości tego zauważyć.
*
Adam spojrzał na Terrance'a kompletnie nie wiedząc jak ma się zachować. Rozejrzał się. Obok nich nie było nikogo, kto by się nimi interesował. Przechodzący ludzie byli zajęci powitaniami z przybyłymi, swoimi bagażami czy telefonowaniem na taksówkę. W końcu uśmiechnął się prawie przepraszająco do Spencera.
- Jeśli teraz mi powiesz, że naruszam twoją strefę osobistą, to przysięgam, że zrobię ci krzywdę.
Lambert objął tancerza, przyciągnął do siebie i przytulił mocno, wtulając policzek w jego ramię. Pomyślał z goryczą, że stracił tyle czasu na użeranie się z tym uczuciem, że prawie już nic mu nie zostało. Mama znowu pomyśli, że zakochał się w jakimś chłopaku z Europy i dostanie wykład o związkach na odległość. A ten związek? Co prawda między nimi nie było aż tyle kilometrów, ale wciąż nie mogli widywać się codziennie. W dodatku Adam nie chciał się mu narzucać. Mieli zbyt mało czasu razem, żeby tracić go na niepotrzebne kłótnie.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo będę tęsknił - szepnął prosto w ucho Spencera przelewając w te słowa całą swoją miłość.

Basista zaśmiał się, przytulił ją cieplutko, po czym objął ją w pasie, przyciągnął bliżej, uniósł delikatnie jej podbródek i złożył na jej ustach drobny, delikatny pocałunek i spojrzał jej w oczy badając reakcję.
*
Terrance uśmiechnął się ciepło, ciasno przytulił do siebie Adama i zmierzwił mu włosy.
- Też będę tęsknił. Zwłaszcza za twoimi dramami - szepnął z uśmiechem i zaśmiał się ciepło. - Za tydzień będę już wolny. Możesz wpaść do mnie, po mnie, albo ja do ciebie. Hmm? - pogładził wokalistę delikatnie po karku. Dużo ciepła między nimi. Dużo ciepła. W końcu należyta atmosfera to i Terrance się uśmiechał.

Odwzajemniła jego pocałunek i oparła swoje czoło na jego czole. Jej dłonie objęły jego policzki. Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Pod koniec maja chcę odwiedzić kuzynkę w San Francisco. Spotkamy się?
*
Adam uśmiechnął się głaszcząc plecy tancerza. Tydzień. Dla stęsknionego człowieka to prawie rok zwłaszcza, jeśli nie może zasnąć. Ale mieć świadomość, że za jakieś siedem dni znów go zobaczy, przytuli, powygłupia się - to dodawało mu w tym czasie siły, bo przez kilka chwil autentycznie się bał, jak poradzi sobie z tym rozstaniem.
- W takim razie jeszcze ustalimy, kto do kogo przyjedzie przez ten tydzień, w porządku? Może akurat wpadniemy na pomysł jakichś szalonych wakacji.
W tamtej chwili poczuł, że nie chce go zostawiać. Choćby na niedługi okres czasu. Ale nie miał wyjścia. Obaj mieli inne życia i musieli do nich wrócić. Chociaż na chwilę. Mimo to wciąż obejmował go z całą mocą i czułością, jakby się bał, że tancerz mu ucieknie.

Johnson uśmiechnął się ciepło.
- Jasne. Daj tylko znać, jak będziesz w mieście - pogładził delikatnie biodro dziewczyny i złożył na jej czole drobny pocałunek. - Jesteśmy w kontakcie, tak? I będę odbierał telefony... - zaśmiał się ciepło.
- Jedź  bezpiecznie, złośnico - uścisnął ją jeszcze raz i puścił.
*
Terrance zaśmiał się cicho.
- Wtedy musiałbym wytrzymać z tobą dłuższy czas i to na obcym gruncie - poweselał. - Jak byś chciał znowu mnie zwierzęco pożreć, nie miałbym jak ani dokąd uciec - żartował wciąż gładząc kark Lamberta. Odsunął się trochę, sprezentował mu szybkiego buziaka w policzek.
- Wracajmy. Mamy kontakt. I to tylko tydzień - jeszcze raz krótko przytulił Adama, ciepło i z troską i powoli ruszył w stronę swojej taksówki machając mu na pożegnanie i posyłając buziaka, a zaraz potem się z tego śmiejąc.

- Tak, tak, cały czas w kontakcie - uśmiechnęła się. Chwyciła Darwina za dłoń wsiadając do taksówki i z żalem ją puściła zamykając drzwi. Od razu wyciągnęła telefon i wysłała do basisty sms "Już tęsknię". Uśmiechnęła się smutno podając kierowcy adres, a kiedy ruszyli, załkała cicho.
*
Gdy Terrance się od niego odsunął poczuł, jak oddala się od niego całe jego szczęście. Doskonale wiedział, że spotkają się za ten tydzień, ale to nie znaczyło, że było mu łatwiej w tym momencie. Odmachał mu uśmiechając się, po czym długo stał w tym samym miejscu patrząc za tancerzem. Dopiero kiedy wsiadł do taksówki i oddzielił ich od siebie tłum ludzi, odwrócił się. Przez chwilę nie miał ochoty nawet się ruszyć. Czuł się tak, jakby nagle zabrakło mu powietrza. Od czasu "Ghost Town" Terrance zawsze kręcił się gdzieś obok, był w pobliżu. A teraz naprawdę odjechał. W jednej chwili z Adama ulotniła się cała radość, ale musiał się pozbierać. Nie pozwalając sobie na ani chwilę słabości, wyciągnął telefon i zadzwonił po taksówkę.

Darwin w drodze do samolotu do SF odebrał smsa od Holly i uśmiechnął się szeroko do samego siebie. „Ja też. Napisz, kiedy dotrzesz bezpiecznie do domu. XOXO”
Wysłane. Poszedł na samolot. Szczęśliwszy. Już czując, że mu jej brakuje. Jej uśmiechu, trafnych ripost, zapachu, ciepła.
*
Terrance wsiadł w taksówkę i poczuł niesamowite zmęczenie. Został sam. Wypuścił z siebie powietrze. Odetchnął. Będzie w stanie sobie wszystko poukładać. Wyciągnął telefon i zaczął przeglądać snapy, a potem zdjęcia... Dużo zdjęć z Adamem. Lambert na każdym promiennie się uśmiechał i przytulał. Jak mógł tego nie widzieć. Kolejne zdjęcie - z imprezy. Adam już właściwie wtulony w tancerza. Kolejne - kiedy Terrance dawał mu buziaka - Adam rozbawiony, ucieszony niczym dziecko. Niczego nie widział. Jakim idiotą trzeba być? Poczuł, że żałuje, że jedzie w innym kierunku. Może powinni spędzić dzień czy dwa sam na sam, razem to ogarniając. Jednak brał co miał. Może tak być musi, że muszą chwilę od siebie odpocząć i zatęsknić. Napisał tylko do Adama - „Naprawdę, żałuję, że dowiedziałem się o wszystkim tak późno.”

Kiedy tylko Holly dotarła do domu, zrobiła sobie selfie na jego tle wysyłając buziaczka Darwinowi i wysłała mu to zdjęcie MMSem. Poszła przywitać się z rodziną. Brakowało jej basisty, dlatego w głowie zaplanowała przesunięcie wizyty u Cindy na wcześniejszy termin. A potem starała się cieszyć czasem ze swoimi bliskimi.

1 komentarz:

  1. Widzę, że Adam walczy o bycie DOM.
    Jeszcze walczy. Czekam, aż się podda. Dzięki gurls za wypaczenie mojej psychiki.

    Kocham! I przechodzę do czwórki

    OdpowiedzUsuń