9/12/2016

9. Było ich dwóch

Adam doprowadził się do porządku i przyszedł do sypialni w dość obcisłych szarych dresach. Uśmiechnął się na widok tancerza i bardzo szybko zanurkował pod pościel obok niego. Głowa opadła mu na ramię Terrance'a, który przeglądał instagram. Zachichotał widząc jedno ze zdjęć Holly. Na pewno nie było ono robione w Hallstatt, co znów przywołało wspomnienie o sposobie, w jaki Mia przyłapała tancerza na kłamstwie w restauracji.
- Nadal mnie bawi sposób, w jaki cię zagięła.
Przez chwilę było cicho, Adam głaskał udo Terrance'a.
- Hej. Chciałbym pogadać. 


Spencer zaśmiał się cicho.
- Taa.. aż sam byłem ciekaw, gdzie w takim przypadku są. I wiesz co jest najgorsze? Już kij, że widać, że to wielkie budynki i tak dalej i NY czy tam Paryż, ale wszystko jest otagowane - zaśmiał się szczerze i ucałował czoło Lamberta.
- Przyjemnie pachniesz - uśmiechnął się i odłożył telefon. - Słucham.
Oparł się i dopijał swoją herbatę patrząc na srebrnowłosego.

- Nie chcę, żeby było między nami niezręcznie - zaczął Lambert. - Nie chcę. A patrząc na to, jak zareagowałeś wczoraj na to, co robiłem to prędzej czy później do czegoś takiego między nami dojdzie. Dlatego chciałbym pogadać - chwycił go czule za dłoń. - Powiedz mi proszę, co jest nie tak. Czego oczekujesz.

Tancerz zaśmiał się, po czym uśmiech powoli zszedł z jego twarzy i zgasł.
- Oczekuję, że będę na górze - dopił herbatę do końca i odstawił kubek. - Głupio mi o tym gadać. Cholernie głupio.
Wyplątał swoją dłoń z uścisku chłopaka i przetarł nerwowo twarz. Dało się zobaczyć, jak się spiął.

Adam zmarszczył brwi.
- Dla mnie to też nie jest łatwy temat, ale o takich też trzeba rozmawiać. I dla mnie to też niełatwe, bo bycie na dole jest dobre od czasu do czasu, ale nie nieustannie.

- Adam, nie będę na dole - spojrzał na niego zupełnie poważnie. - Jeśli to ci rujnuje związek, godzi jakieś wewnętrzne ego to no przykro mi, szybko to skończymy zanim dobrze się zaczęło albo zostaniemy starymi gejami z winem, oglądającymi seriale i jadącymi na ręcznym. 
- I nie rozumiem, nie daję ci przyjemności? ... - spojrzał na Adama zupełnie poważny.

- No to nie miej do mnie pretensji jeśli kiedyś przez "przypadek" zrobię ci "krzywdę" w publicznej toalecie - wokalista spojrzał na niego zmrużonymi oczami, ale ton jego głosu był żartobliwy. Choć tak naprawdę sam nie wiedział czy żartuje. Czuł, że jest w pewnym sensie zły. Tam wewnątrz.
- Nie o to chodzi, przecież to wiesz. Ale te dwie przyjemności, od "brania" i "dawania" sporo się między sobą różnią i czuję się rozdrażniony jeśli przez dłuższy czas nie mogę zaspokoić którejś z nich. Chcę, żebyś to wiedział.

Terrance jedyne co teraz czuł to wewnętrzną frustracje. Nie nadaje się. Nie da mu tego, czego Lambert potrzebuje. A mogło być tak pięknie. Fuck. Co za spierdolona sytuacja. 
- Daj mi chwilę, dobrze? Niedługo wrócę. Postaram się wrócić jak najszybciej. Proszę...
Tancerz wstał, szybko się przebrał i wyszedł. Mdliło go. Nie odszedł tak daleko, kiedy zwymiotował. Z nerwów przez wspomnienia...
Poszedł do miasteczka. Po papierosy. Było już ciemno. Palił wdychając piekący dym głęboko do płuc, który przyprawiał go o lekkie zawroty głowy. dawno nie miał papierosa w ręce. Ale czuł, że teraz to było niezbędne na ukojenie nerwów. Nie wziął telefonu.

Pojawiły się jak burzowa chmura. Pretensje do samego siebie. Miał wrażenie, że wszystko schrzanił tylko dlatego, że chciał być szczery. A przecież obiecał mu, że taki właśnie będzie.
Kiedy Spencer wyszedł, muzyk wiedział, że musi odreagować. I że wróci. Ale nie zmieniało to faktu, że czuł, jak powietrze nagle robi się ciężkie, zimne, zatrute. Nie potrafił nim oddychać. Czuł, jak powoli się dusi.
Wstał, ubrał się i wyszedł na dwór mając wielką ochotę komuś przyłożyć. Ale był tu sam. 
Usiadł na ławeczce z totalnym mętlikiem w głowie.

Spencer wypalił nerwowo dwa, może trzy papierosy i powoli wracał do domu. Zauważył Adama siedzącego na ławce. Zachował dystans.
- Wstyd mi. - mruknął. - I mam poczucie winy. Wybacz, jeśli śmierdzę. Paliłem. I wymiotowałem - ukrył twarz w dłoniach. Zbierał się w sobie.

Był podenerwowany, ale z gracją to ukrył.
- Chciałeś odreagować, rozumiem to. Nie mam do ciebie pretensji, Terrance.
Zmarszczył brwi i spojrzał na niego.
- Wymiotowałeś? Cisnęło cię bardziej niż mnie. Ja tylko nie mogłem...oddychać.  

- Cholera jasna, Lambert... czuję, że muszę ci powiedzieć choć nie chcę. A muszę, bo mi na tobie zależy. Choć jak ci powiem nie mam pewności, jak to się potoczy. I wstyd mi o tym mówić. O tym, czego teraz ode mnie wymagasz. Wstydzę się tej przeszłości i do dziś czuję się winny z jej powodu - odpalił kolejnego papierosa.

Spojrzał na niego oczekująco. Czuł, po prostu czuł, że coś takiego musiało mieć miejsce. Adam znał wiele osób, które lubiły być na górze, sam do takich należał. Ale żadna z nich nigdy nie reagowała tak gwałtownie na choć wzmiankę dotycząca zmiany roli.

- To trauma, okej? - zaczął tancerz. - Byliśmy w klubie. Ty zajęty Saulim, jechaliście już powoli do hotelu, ja się nawaliłem w trzy dupy i to był cholerny błąd życia. Wzięło mnie dwóch do darkroomu. Gdybym pił mniej to bym był w stanie bardziej ustać na nogach czy cokolwiek. Gdyby był chociaż tylko jeden. Ale było ich dwóch - przetarł nerwowo twarz dłonią i mocno zaciągnął się dymem. - Wzięli mnie właściwie na sucho i nie miałem ani drogi ucieczki ani władzy w kończynach żeby uciec, okej?
Czuł jak go mdli. Splunął za ławkę i skrzywił się mocno.
- Ugh, god... potem przeżywałem traumę. Kiedy rano obudziłem się w takim stanie w jakim nigdy nie chciałem się budzić. Zniknąłem wtedy na trochę i chodziłem po lekarzach, bo się bałem, że mi jeszcze sprezentowali coś, co mi skróci życie...
Schował twarz w dłoniach.
- Możemy już do tego nie wracać? I jeśli "haha" zabawnie chciałbyś mnie "haha skrzywdzić" w toalecie, to prawdopodobnie bez zmrużenia oka bym ci szczękę wybił. I przykro mi, że nie spełnię twoich wymagań. I zabawne, że nie mogłeś oddychać bo co, bo diva nie dostanie tego, czego chce? - otworzył się trochę pod naciskiem. Więc razem ze szczerością wyszła ta frustracja i złość. Dopalił papierosa i zaczął się kierować już zupełnie do domu czując, że będzie znów wymiotować. I się nie pomylił. Wrócił, zawisł nad toaletą, a potem umył zęby, przemył twarz zimna wodą i położył się do łóżka. Miał zupełnie dosyć tego dnia. Sfrustrowany, zły, upokorzony, zażenowany, zawstydzony z mocno zranioną godnością. Nie był pewien, czy zaśnie tej nocy.

- Oczywiście, nie wracamy do tego tematu - zapewnił go Adam, w myślach analizując już całą sytuację. Był wściekły. Nie miał pojęcia, co to byli za kolesie, nie pamiętał nawet za dobrze kiedy to było. Ale czuł, że gdyby ich spotkał, mógłby zobaczyć winę w ich oczach. Zacisnął dłonie w pięści, ale nie dawał po sobie poznać jak bardzo jest wkurzony. Gdyby ich spotkał i zorientował się, że to oni, urządziłby ich tak, że sami siebie by już nigdy nie poznali. Wstał z miejsca.
Był tak zły na ich zachowanie, że nawet nie trafiły do niego osobiste docinki tancerza.
Wszedł do domu i udał się w stronę barku. Otwierając wódkę myślał tylko o tym, że swoim zachowaniem przypominał Terrance'owi tak okropną sytuację. Napił się z butelki mając gdzieś, że mocny alkohol parzy jego gardło jak nigdy. Odłożył wódkę i wrócił do sypialni. Kiedy zobaczył Spencera wyglądającego jak kupka nieszczęścia, na nowo poczuł wściekłość. Co się stało to się nie odstanie, ale musi zrobić wszystko, żeby przeszłość nie zaszkodziła temu co mają teraz.
Nie pomagał mu jednak fakt, że w takich momentach Terrance najczęściej wybierał samotność, izolację. Nie chciał żadnej pomocy, odtrącał ją.
Położył się do łóżka, bardzo delikatnie się do niego przysunął i zauważając gęsią skórkę na jego ramionach, okrył go dokładnie, po czym odrobinę się odsunął nie będąc pewnym, czy Terrance życzy sobie aż takiej bliskości w tym momencie.  

Tancerz czuł się cholernie upokorzony. Poczucie winy tylko rosło. I złość. Raz, że musiał się odezwać, bo nie mówił o tym nikomu i nigdy. Ze wstydu po prostu i zażenowania. Dwa, że Lambert się zachował, jakby to naprawdę on miał problem. Poważnie, alkohol? Powiedział mu, a ten już tego nie był w stanie udźwignąć i poszedł w alkohol? Świetnie... Ale no racja. To problem, że nie spełni swojej "potrzeby". Ciekawe, że będąc w trasie i nie spełniając żadnej jakoś sobie radził.
Nie był w stanie usnąć. Myśli pojawiały się jedna za drugą i nie dawały ani chwili spokoju. On powinien pić. Ale czuł, że to mogłoby się źle skończyć, więc leżał tylko w milczeniu, czując się podle i unikając spojrzenia Lamberta. Był cholernie spięty. Wszystkie jego mięśnie były mimowolnie napięte.

Postanowił w końcu przerwać tą niezdrową, ciężką sytuację.
Przysunął się do tancerza i objął go chcąc choć trochę go uspokoić. Dłoń gładziła plecy Terrance'a.
- Terry, żadna z tych rzeczy nie była twoją winą - powiedział spokojnie, cicho, ale dobitnie, dzięki tym słowom uspokajając również swoją żądze mordu. - Dziękuję, że powiedziałeś mi prawdę - delikatnie zaczął masować mięśnie jego pleców chcąc pomoc mu się uspokoić.

- Była moją winą, bo nigdy się tak nie upiłem. Nie powinienem był...
Był zły. Jego ton był zły. Mięśnie były twarde jak kamień. Ciężkie do rozmasowania. Miał ochotę uciec i się schować. Działo się to, co zazwyczaj w takich sytuacjach. Zamykał się emocjonalnie w sobie. Mury jak się burzyły, tak teraz urosły grubsze niż zwykle.

- Nawet gdybyś był spity do nieprzytomności nikt nie miał prawa cię tykać. Może... może zamiast o tym myśleć, opowiedz mi o jakimś wydarzeniu, które wspominasz bardzo miło.
Mówił spokojnie chcąc jakoś mu pomóc oderwać się od przykrych myśli. Typowa zagrywka - zajęcie ich czym innym. Miał nadzieję, że Terrance da szansę tej metodzie. Wciąż masował go delikatnie, choć zaczął się coraz bardziej wczuwać w próbę rozluźniania jego bardzo spiętych mięśni, więc i ruchy stawały się mocniejsze.  

- Adam, nie mam ochoty w ogóle nic mówić. Mam teraz ochotę spać i zapomnieć, ale nie zasnę. Tego jestem pewien. I przepraszam, że nam wyjazd psuję - mruknął. 
Czuł się bardzo, bardzo źle. I próbował się rozluźnić. Intensywnie próbował, mięśnie powolutku się rozluźniały.

- Nie masz za co przepraszać - w spokojny ton głosu wdarły się czułość i troska. - Zajęcie myśli czymś innym pomaga. Właśnie dlatego zaproponowałem ci opowiedzenie czegoś.
Zauważył, że tancerz spinał się już trochę mniej, co przyjął z uczuciem ulgi. Bardzo nie chciał, żeby Terrance musiał o tym myśleć przez całą noc. 

- Ehh oj, Adaś, Adaś... - tancerz westchnął ciężko i ciepło go do siebie przytulił. - Kochane, że próbujesz. Pomęczę się do rana, może z czasem padnę, to trochę się prześpię i rano będzie lepiej.
Pocałował go delikatnie w czoło.
- Zajęcie myśli działa. Jeśli dziecko zgubi kotka albo się uderzy. Wtedy można odwracać uwagę... - mruknął. 
- Chodźmy po prostu spać. Jeszcze raz przepraszam...

Przytulił go mocno, po czym skupił się na masowaniu mięśni jego ramion.
- Terry, nie przepraszaj mnie, nic się nie stało. Jeśli dasz radę, postaraj się myśleć o czymkolwiek innym. Chociażby o tańcu.
Uśmiechnął się muskając ustami jego brodę.
- A jak się wyśpisz, zrobię ci pyszne śniadanie i zbierzemy się na przechadzkę. Tu jest tak pięknie, że humor sam ci się poprawi.

Westchnął cicho, ale ciężko. Przeczesywał delikatnie palcami srebrne włosy. Usnął dopiero praktycznie nad ranem. Padł ze zmęczenia. Całą noc po prostu przyglądał się spokojnej uśpionej twarzy Lamberta. Zdążył wypalić całą paczkę fajek co jakiś czas wychodząc na balkon. Dokładał drewna do kominka. Ciężko było mu zająć myśli, więc zajmował ręce. Aż zupełnie nad ranem po prostu padł wtulony w poduszkę.

Adam obudził się wcześnie. Terrance spał. Zauważył, że drewno zaczęło się dopiero dopalać w kominku, co znaczyło, że chłopak zasnął bardzo niedawno. Muzyk wyślizgnął się z łóżka. Chciał cmoknąć policzek Terrance'a, ale nie chciał go budzić, więc tylko okrył go lepiej kołdrą i udał się do łazienki. Po porannej toalecie i dokładnym sprawdzeniu lakieru na paznokciach, ubrał się i zszedł do kuchni, gdzie zaczął parzyć kawę. Miał nadzieję, że tancerz pośpi spokojnie chociaż kilka kolejnych godzin. Martwił się o niego. Rozkopanie nieruszanych od dawna przeżyć musiało sprawić mu ogromny wewnętrzny ból. Ale w pewien sposób Lambert cieszył się, że Spencer zdecydował mu się o tym powiedzieć.
Pił kawę powoli przygotowując sobie wszystko na zrobienie śniadania, a w międzyczasie siadał ze swoim wiernym opasłym notatnikiem, gdzie zapisywał wszystkie swoje kompozycje jeszcze od czasów szkolnych. Być może dzięki tej rozmowie, może za sprawą zmiany otoczenia, miał dziś sporo pomysłów na nowe piosenki.

Spencer nie pospał zbyt długo. Sen miał płytki, więc nawet cicho gotująca się woda w kuchni była w stanie go obudzić. Czuł się koszmarnie zmęczony. Usiadł, przetarł dłońmi twarz, mruknął ze zrezygnowaniem widząc, że Adama nie ma obok. Wstał i poszedł do kuchni. Przytulił się ciasno do pleców Lamberta, dłonie zaplótł na jego brzuchu i oparł czoło o jego ramię. Wciąż był senny, ale czuł, że już nie uśnie.
- Dzień dobry. - mruknął cicho i ucałował chłopaka delikatnie tuż za uchem. - Wyspałeś się?

- Dzień dobry - Adam podniósł się znad notesu i delikatnie oparł swoją głowę o głowę Terrance'a. Trochę go zmartwiło, że chłopak już wstał.
- Usiądź, zrobię ci kawy.
Wstał dość niechętnie oddalając się od znajomego ciepła, ale po chwili już stawiał kubek przed Spencerem.
- Wyspałem się nawet - powiedział patrząc z troską na niego. - A kiedy ty właściwie poszedłeś spać?
Wstawił przygotowane już wcześniej danie do piekarnika i usiadł na przeciwko Terrance'a.  

- Ymm, nie wiem. Ale było już jasno - mruknął. - Chodź tu do mnie... - przysunął się bliżej i znów przytulił. Zupełnie zaspany.
- Dziękuję - rzucił a propos kawy i upił spory łyk. - Co robisz? Coś nowego? Pokaż... - uśmiechnął się słabo.

- Rany, Terry, już po tobie widzę, że padniesz najpóźniej po południu. Dlatego moją propozycją na dzisiaj jest leniwe spędzanie czasu polegające na leżeniu. Możemy na przykład coś obejrzeć albo po prostu pogadać o byle czym. Albo mogę ci poczytać - Adam pocałował chłopaka w szyję.
- Dziś zjemy zapiekankę warzywną z sosem serowym - uśmiechnął się. - To serio nic wielkiego, zwłaszcza, że jest prostsza do zrobienia od jajecznicy. A już na pewno od kaczki w pomarańczach.

- Ym... kochany  jesteś, wiesz? - spojrzał na Lamberta i uśmiechnął się ciepło. Czule pocałował go w policzek.
- Możesz mi pośpiewać nowości, co tam tworzysz. I możemy coś obejrzeć. Albo pogadać o bzdurach. - ucałował chłopaka jeszcze raz, ale tym razem w ramię.
- I cieszę się strasznie, że umiesz gotować - nawet się cicho słabo zaśmiał upijając kolejny łyk kawy.

- No to zjemy i pójdziemy do łóżeczka. Hah, nowe kompozycje jeszcze nie mają w pełni słów, ale mogę ci zaśpiewać kilka swoich bardzo starych, choć niektóre są żenujące lub pod melodie znanych hitów.
Adam roześmiał się, objął zmęczonego Terrance'a i przytulił go do swojej klatki piersiowej delikatnie głaszcząc po plecach.
- Książka "Gotowanie dla opornych" i każdy jest się w stanie tego nauczyć. Dostałem ją od mamy na urodziny dwa lata temu, żebym "nie jadał ciągle nie wiadomo czego z marketów i knajp" - zaczął naśladować ton Leilii.

Tancerz uśmiechnął się i sennie ziewnął.
- Mhm, okej. Nie szkodzi, że nie są gotowe. Jestem ciekaw po prostu jak cię Austria inspiruje. A twoja mama jest świetna. I poważnie, podziwiam, że się nauczyłeś.

- Pokażę ci, pokażę - Adam uśmiechnął się i pogłaskał go po głowie. Miał jeszcze coś powiedzieć, ale wtedy włączył się minutnik w piekarniku.
- Oho, wygląda na to, że nasze jedzonko gotowe.

***

Po śniadaniu poszli do łóżka. Adam włączył jakiś film, ale i tak go głównie przegadali. Potem zaprezentował Terrance'owi fragmenty utworów, które napisał, kończąc to piosenką o bardzo ironicznym wydźwięku ułożoną przez niego pod melodię Billie Jean MJ'a w szkole średniej.
Muzyk przytulał tancerza praktycznie cały ten czas, głaskał jego ramiona, plecy i klatkę piersiową delikatnie i z uczuciem, chcąc w jakikolwiek sposób pomóc mu się odprężyć, wyciszyć, zasnąć.

Terrance już prawie usypiał, ale roześmiał się a propos jego wersji Billie Jean.
- Oh boże, to urocze. Wydaj to. Wydaj to dla mnie. Jedną sztukę. Oddam wszystkie pieniądze - zaśmiał się i pocałował Lamberta w szyję. 
- Kochane... muszę ci kiedyś pokazać, co ja robiłem w szkole średniej - mruknął - Też będziesz mógł się trochę uśmiechnąć...

Muzyk zaśmiał się.
- Wydam. Specjalnie dla ciebie.
Przytulił policzek do jego włosów.
- Co takiego robiłeś w liceum? Ciekawość mnie zżera.

- Tańczyłem. Rasowy przyszły club kid - zaśmiał się Spencer. - Takie to biedne było... niewiele umiałem, ale bardzo chciałem umieć wszystko, tak wiesz... na już! Tu i teraz! Więc wszystko mi się plątało.

Adam zaśmiał się z rozczuleniem próbując to sobie wyobrazić.
- Musiałeś być mega uroczy, mała ambitna bestyjka - cmoknął jego czoło i pogładził go po policzku.
- Masz to gdzieś nagrane?

- No jasne, że mam! - śmiał się Terry. - Mama była fanką numer jeden. Zawsze się wcisnęła do pierwszych rzędów. A było ich maks trzy! I wszystko kręciła. Wszystko mam w domu - uśmiechnął się.

- Musisz mi to kiedyś pokazać - muzyk zachichotał ponownie całując jego włosy i mocniej przyciskając go do siebie jakby chciał go ochronić przed całym światem.

- Pokażę. jak tylko wrócimy.
Terrance gładził delikatnie jego klatkę piersiową. Sen nie przychodził.
- Chcesz mnie udusić? - zaśmiał się cicho i ucałował biceps Lamberta.

- Nieee - zaśmiał się rozluźniając odrobinę uścisk aby się upewnić, że Terrance może swobodnie oddychać.  - Po prostu czuje się dobrze mając cię tak blisko.
Adamowi nie chciało się spać i z tego co zauważył, Terrance też był od tego daleko. Ale leżenie razem w zupełnym komforcie i ciszy działało na niego bardzo kojąco. Znów czuł wokół siebie ten przedziwny, niesamowity spokój, który dopadł go wczoraj nad jeziorem.

- Jeszcze dzisiaj nie tańczyłem - mruknął nagle Spencer. - Jak będę miał trochę sił to pójdę. Dzień bez tańca dniem straconym.
Wtulił nos w szyję Lamberta drażniąc go nieco swoim oddechem. - Ymm, tak na marginesie to dobrze się z tobą śpi, wiesz? - gładził Adama delikatnie po żebrach.

Przymknął oczy całkowicie zrelaksowany.
- W tej chwili, przykro mi to mówić, ale nadajesz się tylko do spania, kochanie. Więc puszczę cię tańczyć dopiero jak odpoczniesz.
Uśmiechnął się na dźwięk kolejnych słów.
- Mmm, i vice versa. Dawno tak dobrze nie spałem jak obok ciebie.

Tancerz uśmiechnął się pod nosem.
- No dobrze, kochanie - mruknął z przekąsem i spojrzał na telewizor. - Nic z tego nie wiem - zaśmiał się cicho.

***

/dwa dni później/
Siedzieli na jednej z polan wśród górskich szczytów i podziwiali niesamowite, zapierające dech w piersiach widoki. Szli już przez kilka godzin robiąc małe przerwy od czasu do czasu, ale to był pierwszy dłuższy postój. Poruszali się dobrze oznaczonym szlakiem, więc mieli przynajmniej nadzieję, że się nie zgubią. Rozpalili ognisko w wyznaczonym miejscu i zajęli się pieczeniem kiełbasek. Adam zapomniał zabrać ze sobą telefon i przeklinał sam siebie, kiedy tylko widział coś wartego uwiecznienia, czyli praktycznie co chwilę. Przytulił do siebie Terrance'a od razu częstując go whisky, które wyciągnął z plecaka.
- Nigdy sobie nie wybaczę, że zostawiłem telefon - mruknął zauważając ciekawe formacje skalne nieopodal.
Oprócz narzekania na brak urządzenia, miał dobry humor. Cały czas żartował z Terrancem albo wymyślał naprędce jakieś suchary i opowiastki. Przepełniało go szczęście i ekscytacja z odkrywania nowego miejsca.

- Dobrze, że go nie wziąłeś - powiedział Terrance. - Odpoczniesz trochę. I więcej zapamiętasz, niż na płasko zapiszesz na zdjęciu.
Upił łyk whiskey i czule go pocałował.
- Tego, żadne zdjęcie ci nie odda. Jedynie dobra pamięć - uśmiechnął się ciepło. - Odpocznij czasem od mediów. Nie jest ci to niezbędne.
Tancerz podsunął Adamowi jedzenie i sam już zaczął się zajadać. Było lepiej. Rozmowa sprzed dwóch dni wyblakła. Ale też sam Terrance postanowił, że na przyszłość nie będzie górował, przejmował inicjatywy, ani nawet wprowadzał Lamberta w jakieś podniecające akty. Był cholernie grzeczny, co aż kłóciło się z normalnym zachowaniem tancerza. I dużo tańczył. Czasem przemierzał ścieżkę tanecznymi krokami zamiast marszu. Wygłupiał się, ale bliskość skurczyła się do pocałunków i przytulania. Dystans.
- Myślisz, że uda nam się rzeczywiście dzisiaj tam wejść? - uśmiechnął się.
 
Adam czuł, że Terrance trzymał go na dystans, ale wiedział, że chłopak będzie potrzebował sporo czasu, żeby pod tym względem dojść do siebie. Zresztą seks nie był dla niego najważniejszy. Mógłby z nim nawet siedzieć do końca życia na tej pieprzonej kanapie i oglądać seriale jak stary gej póki rzeczywiście naturalnie nie osiwieje. Oddał mu pocałunek głaszcząc go po policzku i z uśmiechem sam zabrał się za jedzenie.
- Nie mam pojęcia - odpowiedział pomiędzy jednym a drugim kęsem. - Pogoda jest dobra i dość późno robi się ciemno, wiec powinniśmy dać radę. I rozbijemy namiot na samym szczycie.

- Jeśli będzie bezpiecznie oczywiście - zauważył trzeźwo Terry. - Wolałbym nie schodzić ze szczytu w środku nocy staczając się z niego - zaśmiał się. 
- Jak wrócę do LA, to zajmę się wspinaczką. Taką z prawdziwego zdarzenia. Że wiesz... po ścianach pionowych wchodzą - uśmiechnął się na swój pomysł. - Znajdę jakieś fajne ściany, kogoś kto mi pomoże to ogarnąć i spróbuję.

- Fajny pomysł - pochwalił go Adam. - Z tym swoim zgrabnym tyłkiem daleko znajdziesz. Już żałuję, że nie jestem wykwalifikowanym instruktorem - zaśmiał się szczerze.
- Spokojnie, damy radę. Ten szlak nie należy do trudnych.

- Ja już cię tam widzę jako instruktora... - zaśmiał się. - Nie byłbym w stanie obstawić, który by spadł pierwszy i jak szybko. Mamy w ogóle plany na jutro? Wieczorem może jakaś fajna kolacja, na mieście, co? Bo przy okazji chciałbym porozmawiać - uśmiechnął się ciepło popijając whiskey.

- Klepałbym cię po tyłku, żebyś wspinał się wyżej - śmiał się Adam.
- Doskonały plan. Znajdziemy coś fajnego i eleganckiego, chcę się napić fancy wina. Jest najlepsze do poważnych rozmów.
Obejmował ciasno Spencera obserwując dym ulatujący z dopalającego się ogniska. Miał nadzieję, że Terrance nie zauważy, że lekko się spiął. Przypuszczał, że może wiedzieć, o czym chce pogadać, ale z drugiej strony trochę się bał. W niewyjaśniony sposób bal się, że Spencer mu po prostu powie, że ich związek nie ma sensu. Właściwie martwił się o to od tego dnia, w którym wprost zapytał tancerza, dlaczego tak boi się zmiany ról.
- Będziemy musieli ruszać niedługo, żeby nas noc na jakiejś ścieżce nie zaskoczyła.

- Czy ja wiem czy taka poważna... - uśmiechnął się Spencer. - Na pewno znacząca...Mhm, zaraz dojemy, dopijemy i się zwijamy. I co się tak spiąłeś, co? Wszystko okej?

- Wciąż jestem za fancy winem - zaśmiał się Lambert. - Tak, tak, w porządku. Po prostu czasami coś głupiego wpada mi do głowy. Nie ma się co martwić.

- Jakie głupie rzeczy?
Tancerz się przejął, splótł swoją dłoń z dłonią Adama i podsunął mu whiskey. - Chcesz dopić?

Pogładził jego dłoń kciukiem.
- Boję się, że odejdziesz - powiedział szczerze. - Z zespołu, z mojego życia. Nie jestem ideałem i czasami robię, mówię rzeczy, których potem żałuję, ale nie umiem ich już cofnąć. Widzisz, myśli tego typu...
Czuł się zakłopotany.
- Nie, nie, pij. Z moim szczęściem to pewnie po wstawieniu się, zleciałbym w jakąś przepaść.

- Adam, nie planuje ci powiedzieć, że cię zostawiam, przestań - Terrance uśmiechnął się, ujął podbródek chłopaka i czule, niesamowicie czule go pocałował.
- Póki czasem chowasz divę i próbujesz też mnie zrozumieć, to jest dobrze, okej? A wiem, że się starasz.
Patrzył mu w oczy.
- Już dobrze?

Lambert odwzajemnił pocałunek czując, jak serce zaczyna mu szybciej bić.
- Tak, wiem. Po prostu...jak mówię, czasami nachodzą mnie takie myśli. Podświadomie.
Ścisnął mocniej jego dłoń. Ale nie boleśnie.
- Chyba naprawdę pora ruszać.
Wstał i z lekkim uśmiechem zaczął zbierać ich rzeczy.

Tancerz westchnął cicho.
- Pytanie dlaczego cię to tak nachodzi. Seks jest tak ważny, że uważasz, że z czasem po prostu ty nie wytrzymasz i ja pod naciskiem się poddam i odejdę? Czy o co chodzi, poważnie.. - patrzył na niego i pomagał mu się zbierać, zaczął od zgaszenia ogniska.

- Nie - zaczął muzyk cicho, spokojnie, szczerze. - Po prostu boję się, że zmęczę cię ja sam. Swoimi humorkami, których mi z wiekiem przybywa. Daj spokój z seksem. On nigdy nie był dla mnie najważniejszy. Wtedy powiedziałem po prostu jak to ze mną jest, ale to nie znaczy, że nie mogę próbować tego zmienić. Miałem być szczery i dlatego uznałem, że to ważne. Ale chcę, żebyś wiedział, że będę się starał to zmienić.

- Nie jest ważny, ale sam powiedziałeś, że się frustrujesz a propos potrzeb...
Terrance zaczął wszystko pakować do plecaka.
- Jak mnie zmęczysz to pójdę, zapalę sobie, powspinam się, wrócę i będzie dalej dobrze. A po za tym... to ja się martwię. Że z czasem nie będziesz miał jak mnie zmęczyć. Znam cię. Porwie cię zaraz praca i tyle cię będę widział, co raz na tydzień jak wpadnę odwiedzić cię w studiu - uśmiechnął się pod nosem.

- Ej, ej - Adam podszedł do niego. - Nie żartuj sobie, nie wytrzymam tygodnia bez ciebie. Zaczynasz mnie poważnie uzależniać - uśmiechnął się i przytulił go do siebie ponownie wdychając zapach swojego szczęścia.
- Zrobię wszystko, żebyśmy mieli dla siebie dużo czasu.

- Mhm - zaśmiał się tancerz. - Przez najbliższy miesiąc, potem do mnie nawykniesz. Zawsze jestem i będę obok. I że po tygodniu jak wrócisz, ja będę i będziemy mogli nadrabiać tydzień nie widzenia się - uśmiechnął się ciepło, nieco odsunął, pogładził po zaroście i czule, delikatnie, krótko pocałował.

- Zobaczymy, Niedowiarku. Żebyś się nie zdziwił - zaśmiał się piosenkarz grożąc mu żartobliwie palcem i założył plecak na plecy. - Gotów?

- Zobaczymy - zaśmiał się Terry i poszli. Wreszcie dotarli. Spencer już na szczycie wyciągnął swój telefon i zrobili kilka zdjęć. Tancerz rozbił namiot sam widząc, jak Adam się z nim męczy. Śpiwory i koce do środka, a potem kolejne ognisko. Uśmiechał się pod nosem. Pierwszy raz będzie spał jako już dorosły pod namiotem i to z ważną osobą.
- Niesamowite widoki - mruknął i przytulił plecy Adama patrząc na miasteczko z którego przyszli. - Cieszę się bardzo, że jesteśmy tu razem. że mogę podziwiać to wszystko razem z tobą.

- I ja również się bardzo z tego cieszę, Terry. Że tu jesteśmy,  razem. Tylko my. To miejsce już na zawsze będzie tylko nasze.
Lambert uśmiechnął się ciepło i odwrócił do Terrance'a. Pocałował czule ukochane wargi.

Spencer przyciągnął Lamberta bliżej za koszulkę i czule odwzajemnił pocałunek z uśmiechem. Szczęście, szczęście, szczęście.

***

Przyjemna atmosfera się utrzymywała. Było między nimi po prostu dobrze. Sielanka. Spędzili spokojną noc pod namiotem przytulając się i nie mogąc się od siebie oderwać i sobą nacieszyć. Rano Spencer musiał się poruszać, tak jak to miał w zwyczaju. Więc biegał, potem tańczył, siłownia w sielskich warunkach. Podnosił nawet większe kamienie nie zwracając uwagi na śmiech Adama.
- Nie śmiej się, ja tu w formie zostaję!

Dzień mijał im miło na dalszym zwiedzaniu okolicy. Wieczorem poszli do restauracji na kolację. Widział, że Adam się nieco stresuje i denerwuje. Dlatego też zamówił dobre wino i uzupełniał mu regularnie kieliszek. Sam też chętnie popijał do jedzenia.
- Strasznie nam czas tutaj ucieka. Jeszcze trochę i wrócimy do LA - uśmiechnął się.

Odkąd wrócili z gór, humor Adama był fantastyczny. Mimo to w sercu mocno się denerwował nadchodzącą kolacją i tym, co Terrance chciał mu powiedzieć, ale nie chciał dawać tego po sobie poznać. I nawet mu się to udawało.
Dawno tez się tak nie wystroił jak dzisiaj. Zwyczajną koszulkę zastąpiła czarna koszula opinająca się tam gdzie powinna, a rękawy podwinięte do łokci odkrywały tatuaże. Ułożył włosy i skrócił przydługi zarost. Uznał, że od czasu do czasu musi to robić, żeby czuć się lepiej.
Upił łyk wina i uśmiechnął się dość kwaśno.
- Niestety. Najlepsze rzeczy najszybciej się kończą - musnął jego dłoń swoimi palcami. - Musimy zrobić tą imprezę dla całego zespołu po powrocie.

- Ooo, o tym zapomniałem, ale masz rację. Trzeba. I chciałem porozmawiać o powrocie do LA... - upił łyk wina i spojrzał Adamowi w oczy. 
- Dużo o wszystkim myślałem. Bardzo dużo. Po tym wszystkim co się stało... - uśmiechnął się delikatnie.
- Ale najpierw powiedz mi, jakie są twoje najbliższe i późniejsze plany po powrocie, pomijając imprezę...

Przygryzł wargę i zamyślił się.
- Za trzy tygodnie zaczynam próby z Queen w Londynie do nowej trasy. Wszystko to skończy się w połowie wakacji. Na potem nie mam jeszcze żadnych planów. A nad czym myślałeś? - zapytał z uśmiechem.

Terrance kiwnął twierdząco głową.
- Myślałem długo i... zespół wie, rodzina wie... i uznałem... że może... - jeszcze ciężko mu było mówić o uczuciach i całych związkowych sprawach.
- Może przestalibyśmy się chować. Znaczy wiesz, wolałbym zachować jaką taką prywatność, ale no nie wiem... może kłamanie nie ma sensu i trzymanie się za ręce na ulicy nie skończyłoby się tak źle jak mi się wydawało. Emm... Mia mnie w sumie zainspirowała. Że może... może po prostu będziemy dostawać takie urocze zdjęcia do podpisania... Media mogą mi tyłek fotografować w sumie... Jak już najbliżsi wiedzą... No i to kwestia czasu.. Więc może po prostu ... po prostu nie czekajmy, aż ktoś nas przyłapie i narobimy sobie nerwów tylko, no wiesz... - wzruszył lekko ramionami patrząc w ukochane błękitne oczy . Nie był pewien czy Adam zrozumiał cokolwiek z jego dukania, ale też nie do końca chciał być nachalny.

Uśmiech Adama robił się coraz szerszy z każdym kolejnym zdaniem wypowiedzianym przez Terrance'a. Tętno znów przyspieszyło.
- Naprawdę? Jesteś na to gotowy? Terry, ja mam gdzieś media, serio. Po prostu chciałem dać czas tobie. Miałeś dużo rzeczy do przemyślenia, potrzebowałeś przestrzeni, na początku przecież nawet ode mnie. Ja nie mam z tym problemu. Jestem z tobą szczęśliwy i nie chcę tego ukrywać - przez stół chwycił jego dłoń i splótł ich palce razem. Uśmiechał się. Choć wydawało się to niemożliwe, promieniał jeszcze bardziej.
- Myślę, że powinniśmy najpierw dać znać fanom. Symboliczne zdjęcie na instagram z naszych wakacji. Pieprzyć media, jak mówię. I tak się dowiedzą.

Terrance roześmiał się radośnie i skradł z ust Adama delikatny krótki pocałunek.
- Diva atakuje. Kochanie, chcesz, to postuj - uśmiechnął się. - Zdjęcia masz. Jestem aż taką zdobyczą, że wręcz trzeba się chwalić? - był rozbawiony. Upił kolejny łyk wina.
- Odbezpieczasz się jak granat.

- Terry - zaśmiał się. - Mimo wszystko to moi Glamberts i wolałbym, żeby dowiedzieli się ode mnie, a nie z jakichś brukowców. I przestań, nie atakuje żadna Diva, po prostu ja jestem typem osoby, która lubi się dzielić z innymi szczęściem i przypuszczam, że dobrze o tym wiesz.
Trzymał jego dłoń, nie puszczał jej cały czas.
- Teraz ja ci coś powiem. To miejsce już zawsze będzie dla mnie magiczne. Nie musimy o nim nikomu mówić. Ale wpadłem na pomysł, żeby kupić tu dom i wracać co jakiś czas. Może kiedyś, po latach, na stałe. Co o tym myślisz?

- A ja przypuszczam, że oni wiedzieli zanim my się w ogóle dowiedzieliśmy. I że nie trzeba nic mówić - roześmiał się. - Ymm, myślę, że się gorączkujesz bardzo. Przyjdzie czas, że będziemy chcieli tu wrócić i wrócimy, to nad tym pomyślimy, co? - szczęście się w nim przelewało.
- Kochany jesteś. Daj palec, połknie cię w całości - zaśmiał się i znów krótko czule pocałował.
- Powoli. Z niczym i nigdzie nam się nie spieszy.

- To była tylko luźna myśl - wyszczerzył się. - Po prostu wpadła mi do głowy, kiedy szliśmy szlakiem wśród drzew. Wszędzie było tak spokojnie i tak pięknie. I...tak jakoś poczułem, że zostawię tu kawałek swojego serca. Ale masz rację. Powoli.
Uśmiechnął się szczęśliwy i delikatnie cmoknął usta Terrance'a nie chcąc dać mu się odsunąć.

- Może z czasem. Powoli - powiedział Spencer zgodnie i pocałował chłopaka nieco dłużej. - Wieczorem chętnie bym cię całego wycałował, ale czuję, że najpierw twitter, instagram i media, co? - zaśmiał się cicho.

- Kochanie, wstawi się jedno zdjęcie z podpisem na instagram, udostępni na facebooku i twitterze i niech się dzieje co chce - uśmiechnął się Adam radośnie patrząc mu w oczy. - Wiesz co... znów zostawiłem telefon w domu, tym razem celowo. Tak mnie uzależniasz, że już nawet jego nie potrzebuję.

- Woow - zaśmiał się cicho tancerz. - Cieszę się. Na dobre ci wyjdzie. Odpoczniesz w końcu.
Pogładził jego miękki zarost i ...ponownie pocałował. Cóż, jest tu tylko Mia, która jeśli się okaże jędzą to ich okradnie z chwili i porobi zdjęcia i pochwali się za tydzień na swoim instagramie. Ale ufał Adamowi co do dziewczyny, więc po prostu go pocałował. W miejscu publicznym. Czule.

Odwzajemnił pocałunek, jego prawa dłoń pieściła kark Terrance'a, lewą wciąż miał splecioną z dłonią chłopaka. Czuł się idealnie, w tej właśnie chwili czuł, że jego radość i szczęście rosną do niebotycznych wręcz rozmiarów. Nie znałby już słów, żeby określić to, jak wielką miłością darzył Spencera. Nie mógł uwierzyć to, że siedzą sobie w restauracji i tak po prostu całują. Że Terrance nie chce się z tym kryć. Sądził, że tancerz będzie potrzebował trochę więcej czasu, ale w tej chwili to nie miało już znaczenia. Jego uczucia znów rosły i przepełniały go całego.
- Może poprosimy o rachunek i wymkniemy się stąd? - oderwał się na chwilę, żeby to zaproponować i wrócił do całowania Terrance'a. To nie były drapieżne, dzikie pocałunki, tylko raczej namiętne, pełne miłości i uczuć.

- Tak. Wracamy do domu. Terrance pocałował go krotko raz jeszcze i zawołał o rachunek. Zanim Adam zdążył zacząć się kłócić zapłacił za wszystko, podziękował Mii i pociągnął chłopaka za dłoń. Splecioną. Wrócili do domu. Właściwie prosto do łóżka. Całował go mocno, namiętnie, ale z uczuciem. Kierował się w stronę łóżka. Nie było pośpiechu. Tylko pasja. Był nad nim. Blisko. Ciało przy ciele. Delikatnie gładził jego zarost i bok. Chciał być jak najbliżej.

Objął go za kark jedną ręką, drugą wsunął pod jego koszulkę gładząc plecy, nogi splótł na jego biodrach. Ciepło. Jak najwięcej ciepła, jak najbliżej siebie. Całował jego usta namiętnie, gorąco i długo, nie chcąc się odrywać i przyciągając go do siebie jak najbliżej.

Przylegali do siebie ciasno. Czuł, jak mur wokół jego serca powoli się wali. To i w pocałunek wkradało się stopniowo więcej i więcej uczucia. W pocałunek i w dotyk. A dotykał go z namaszczeniem. Zaczął powoli rozpinać koszulę srebrnowłosego obnażając klatkę piersiową chłopaka i brzuch, który już chwilę później delikatnie badał gorącymi dłońmi. Powoli. Oderwał się nieco i obsypywał twarz Lamberta delikatnymi drobnymi pocałunkami. Chciał go rzeczywiście całego wycałować i całego mieć dla siebie. Całując jego szczękę powoli zszedł na szyję. Delikatnie, pasjonująco. Całując kochał każdy milimetr jego ciała. Choć jeszcze się głośno do tego nie przyznawał. Zostawiał po sobie wilgotne ścieżki i malinki. Rosnące uczucie. Namaszczenie. Całował jak najdroższy skarb jaki posiada. Zszedł na klatkę piersiową wciąż całując.

Czuł coraz więcej gorąca bijącego od Spencera, od jego dłoni i ust. Głaskał jego włosy, palcami pieścił kark i oddychał coraz szybciej. Po jego ciele przechodziły fale ciepła kumulując się w podbrzuszu. Jego męskość stwardniała.
Ale nie czuł dzikiego pożądania. Była tylko miłość.

Spencer pieścił każdy milimetr. Delikatnie i dokładnie zajął się sutkami, a potem znaczył wilgotną ścieżkę w dół brzucha chłopaka. Powoli zaczął dobierać się do spodni. Chwilę później Adam był już tylko w bokserkach. Tancerz dał sobie chwilę na nacieszenie się tym widokiem. Podziwiał. Aż jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem srebrnowłosego. Patrzyli na siebie tak czule ale i z pragnieniem. Spojrzenia płonęły rozczulającym zakochanym pragnieniem.

Nie odrywał wzroku od pięknych karmelowych oczu Terrance'a. Widział w nich miłość, której z każdym dniem było coraz więcej. Z każdym spojrzeniem było jej coraz więcej. Z uśmiechem podniósł się do pozycji siedzącej i pocałował chłopaka w te ponętne usta. Smakując go z lubością, ściągnął z niego koszulkę. Dłonie powędrowały na klatkę piersiową Spencera pieszcząc sutki, usta dokładnie całowały szyję. Po chwili zjechał dłońmi na uda tancerza i zatrzymał je trochę wyżej, na rozporku. Rozpiął go i powoli zaczął zsuwać z niego spodnie, ustami pieszcząc prawy skutek chłopaka.

Nie był w stanie ani nie miał ochoty kryć podniecenia. Z jego ust wyrywały się zadowolone pomruki. Gładził delikatnie kark muzyka, sunął dłońmi niżej, do ramion, żeby po chwili zsunąć koszulę Lamberta. Pieścił dotykiem mięśnie ramion, barków, później pleców. Delektowali się sobą. Wciąż i wciąż głodni. Z czułością i powoli pożerali się nawzajem. Dłonie błądziły nienasycone i rozgrzane.

Powoli, z uczuciem objął Terrance'a w pasie i przytulił bliżej swego ciała. Aż sapnął od ilości uczuć, którą przeżywał, kiedy przysunęli się tak blisko siebie. Dłonie dokładnie pieszcząc dół jego pleców zjechały na pośladki i  zaczęły je z równą czułością pieścić. Muzyk obcałowywał klatkę piersiową tancerza wolno schodząc ustami w dół. W końcu położył go na plecach delikatnie, jakby był najbardziej wartościowym skarbem i całował jego brzuch, podbrzusze. Powoli zsunął z niego bokserki całując uda. Z wyczuciem przesunął najpierw palcami po całej długości jego przyrodzenia, potem językiem; nie nieśmiało, ale pewnie, umiejętnie. Zaczął pieścić jego członka dłonią, wciąż delikatnie, ale z wyczuciem i pewną dozą wprawy. Pochylił się, pocałował główkę jego penisa i wsunął go do swoich ust. Oplótł mięśnie ust ciasno wokół członka Terrance'a drugą dłonią pieszcząc jego jądra. Powoli, rytmicznie, wsuwał i wysuwał go ze swoich ust wciąż pieszcząc trzon prawą dłonią.

Gdyby o tym nie rozmawiali to by się zdenerwował, ale jako że się otworzył to ufał temu, co Adam robi. Uniósł biodra pomagając chłopakowi. Szybko i mocno się spiął, ale pozytywnie. Jego ciało przeszył niesamowity prąd i skumulował się w podbrzuszu. Oparł się na łokciach i przyglądał się poczynaniom Lamberta.
- Oh boże, Adam - z jego ust wydobył się głęboki, gardłowy i męski jęk. Wplótł jedną z dłoni we włosy chłopaka, delikatnie je przeczesywał. Powoli przestawał nad sobą panować. Srebrnowłosy nie wiedział jak to na niego działa, a jeszcze skurczybyk miał technikę. Oddech tancerza był ciężki, bardzo ciężki. Sapał z podniecenia, wyrywały się też głębokie podniecające w samym brzmieniu jęki. Adam robił to tak dobrze, ale jednocześnie bez pośpiechu, co było przyjemnie drażniące i doprowadzało Spencera do szaleństwa.

Kąciki ust piosenkarza rozszerzyły się na dźwięk jęków Spencera, ale nie przerwał pieszczot. Czuł się za to bardzo mile połechtany. Wsunął dłonie pod pośladki chłopaka pieszcząc je i masując delikatnie, a tym samym pogłębiając połyk. Po chwili poczuł, że szczyt tancerza jest już blisko. Zaczął połykać jego nasienie, nie przestając dłońmi muskać jego pośladków, ud i jąder. Wysunął go z ust dopiero, kiedy ostatnia kropla spermy przepłynęła przez jego gardło. Z lekkim bólem mięśni twarzy położył się obok niego, pogładził go po czole i ustami musnął jego policzek. Prawa ręka objęła tancerza i Adam zaczął głaskać mięśnie jego brzucha czekając, aż Terrance dojdzie do siebie.

Terrance czuł się jak po przebiegnięciu maratonu. Zdyszany, zaskoczony, że dotrwał, ale i szczęśliwy. Doszedł do siebie i niedługo później...był go głodny. Oh drogi boże, jaki był teraz głodny.
- Adam, co ty ze mną robisz - oddech wciąż się jeszcze nie uspokoił, ale wyszeptał to i wpił się w jego usta. Całował wyjątkowo mocno i namiętnie. Z pasją. I coraz większym pożądaniem. Ale uczucia w tym wszystkim nie odstępowały ich na krok. Jego dłonie były wszędzie. Chwila później, a bokserki Adama poleciały w kąt. Pożerał go. Pożerał namiętnie, ale z uczuciem. Był już nad nim, dłonie pieściły pośladki, przy czym przylegał do niego praktycznie zupełnie całym ciałem. Jak najbliżej. Chciał być jak najbliżej.

Lambert zaśmiał się wesoło zanim zaatakowały go usta tancerza. Objął go, mocno przycisnął do siebie czując jak jego męskość twardnieje coraz bardziej. Oddawał mu dzikie, coraz bardziej namiętne pocałunki zapalczywie walcząc swoim językiem o dominację. Zamruczał kilka razy prosto w jego usta czując, jak przyjemność rozchodzi się po jego ciele. To było naprawdę obłędne. Jeszcze nigdy nie czuł się tak zakochany i tak kochany.

Kiedy nacieszył się ukochanymi piegowatymi wargami zatęsknił za całą resztą, więc dość szybko zszedł po szyi na klatkę piersiową, a stamtąd na brzuch. Nieco się droczył i dokuczał całując podbrzusze, uda, starannie omijając jego męskość i zostawiając co jakiś czas malinkę.
- Wywróżyłem nam. Stare geje na ręcznych jadą - zaśmiał się cicho, kiedy objął jego penisa swoją dłonią i zaczął go powoli masować. Powoli a dokładnie. Góra dół. 
- Tyle, że nawzajem... - mruknął uśmiechając się łobuzersko i chwilę później sam się odwdzięczał biorąc jego męskość do ust, praktycznie po nasadę i pieścił go dokładnie językiem. Przykładał się. Po tym, co sam dostał miał ambicje doprowadzić Lamberta do czystego szaleństwa. Dłonie w tym czasie pieściły pośladki. Stopniowo powoli przyspieszał i ssał mocniej.

Adam przygryzał wargę, żeby stłumić jęki, ale niedługo udało mu się to kontrolować. Jego westchnienia i sapnięcia były tak melodyjne, jakby tworzył z nich piosenkę. Czuł, że wariuje. Podniecenie wymieszane z krwią buzowało mu w żyłach podnosząc ciśnienie. Terrance pieścił go niesamowicie umiejętnie i dokładnie. Oddechy urywały się, były coraz cięższe. Znów czuł, że jest tu, na Ziemi, jedynie ciałem. Jego umysł latał gdzieś w przestworzach. Zacisnął palce na pościeli i wypiął biodra w przód powoli czując nadchodzące spełnienie.

Przeszło mu przez myśl, żeby go trochę potorturować, przerwać, potrzymać go na krawędzi, ale był na tyle pochłonięty nim samym, uczuciami, że pomysł zgubił się tak samo szybko jak i pojawił. Kiedy Lambert wypchnął swoje biodra do przodu, już cała jego męskość była w ustach Spencera. Za nic nie przestał. Chwilę później sperma chłopaka zalała mu gardło. Połknął wszystko, scałował z jego członka cały bałagan, jakiego narobił i całując powoli wracał na górę wciąż i wciąż głodny. Nie był w stanie się oderwać. Upajał się bliskością, smakiem, ciepłem, zapachem, dotykiem srebrnowłosego. Delikatnie gładził mięśnie jego ramion pożerając z pasją jego szyję i zostawiając po sobie ślady na kolejne kilka dni.

Powoli wracał do rzeczywistości czując ciepło Spencera przy sobie. Jego serce było rozpalone do czerwoności uczuciem, które ostatnio niesamowicie się rozrosło. Już nim nie promieniał, nie emanował. Teraz miał wrażenie, że cały składa się z miłości do tancerza. Miał wrażenie, że Terrance'a kocha każdy najmniejszy milimetr jego ciała. Otworzył oczy, ujął twarz chłopaka w swoje dłonie i czule pocałował. Płonące w nim uczucia tyko rozjuszyły skrywane pożądanie sprawiając, że wciąż miał ochotę na więcej i więcej. Więcej Terrance'a.

Tancerz całował niesamowicie czule i z uczuciem. Świat nie istniał poza nimi. Nie było dookoła nic, tylko oni. Ciepło, uczucia, pasje i pożądanie. Emocjonalne jak i fizyczne. Oboje wciąż głodni, chcący więcej i więcej. Po jakimś czasie jednak na chwilkę się oderwał. Wolał się upewnić.
- Mogę? - mruknął wprost do jego ust, patrząc w to zakochane spojrzenie Lamberta, a ręką sięgając po gumkę.

Doskonale wiedział, o co chodzi Terrance'owi, ale mimo wszystko rozczulił go fakt, że chłopak zapytał. Nie był do końca przekonany, ale chęć posiadania Spencera tak blisko, jak najbliżej siebie, była w tej chwili silniejsza, okraszona podnieceniem. Dlatego pokiwał twierdząco głową wciąż patrząc na niego tym samym ciepłym, pełnym miłości, zamglonym spojrzeniem. Gdzieś w zakamarkach jego umysłu przemknęła myśl, że kiedyś naprawdę oszaleje przez swojego tancerza.

Nasunął prezerwatywę na swoją męskość i wrócił do pocałunków. Dłońmi pieścił jego pośladki, a potem delikatnie wejście z odrobiną lubrykantu. Całował niesamowicie czule. Uczucia kolejno się obnażały. Gorąco wymykało się z jego serca, zalewało go i sprawiało, że wszystko co robił, było cholernie czułe i troskliwe. Gotował się od środka. Najchętniej wziąłby go tu i teraz, szybko, mocno i długo, ale z tym wygrywały uczucia, czułości i ta troska właśnie. Byle by go nie skrzywdzić. Był zbyt ważny. Zbyt cenny. Ciało przy ciele.
Przylegał do niego ciasno. Jak najbliżej. Bliżej, więcej. Więcej więcej więcej... 
Wciąż całując srebrnowłosego, powoli i delikatnie napierał swoją męskością. Powoli wypełniał go w całości, po czym się oderwał. Nie odsunął się. Ich wargi dzielił może centymetr. Patrząc Adamowi w oczy zaczął powoli się w nim poruszać. Rytmicznie, dość mocno, ale powoli. Lambert mógł poczuć ciężki oddech Spencera na swoich wargach. Jego spojrzenie płonęło od uczuć. Tym razem po raz pierwszy nie był to ani zwierzęcy seks ani czuły. W końcu naprawdę się kochali.

Zagryzł mocno wargę, kiedy Terrance zagłębił się w nim. Specyficzny ból obudził się tam na dole. Automatycznie zaczął oddychać szybciej. Nie odrywał wzroku od oczu Terrance'a. Było tak, jakby patrzył w serce chłopaka. Widział każde pojedyncze uczucie. Te piękne tęczówki przesłoniły mu cały świat. Nie liczyło się nic poza nimi.
Od razu dostosował się do rytmu tancerza. Ból ustąpił, podniecenie na nowo skumulowało się w podbrzuszu. Cicho stękał prawie w usta Spencera wciąż na niego patrząc. Patrząc w najpiękniejsze oczy na świecie. Palce Adama zacisnęły się na mięśniach ramion Terrance'a.

Ujął jedną z dłoni Adama i splótł ją ze swoją. Okradał go z delikatnych, czułych pocałunków. Ruchy jego bioder stawały się stopniowo bardziej stanowcze. Utrzymywał kontakt wzrokowy. Obaj już dawno opuścili ciała i mentalnie łączyli się teraz w jedno. Bliżej, bliżej.. I więcej. Wciąż więcej. Z ust Spencera wyrywały się czasem niesamowicie seksowne pomruki zadowolenia i jęki. Na twarzy malowała się czysta przyjemność wraz z pełną gamą uczuć w spojrzeniu.

Ścisnął mocniej jego dłoń muskając jego usta swoimi. Uczucia parowały z niego przedostając się na zewnątrz, ogarniając jego i tancerza i splatając ich ze sobą tak mocno, że Adam już nie był pewien, gdzie kończył się Terrance, a gdzie zaczynał on sam. Byli jednością. Idealnie dopasowane puzzle. Ułożona układanka. Komplet. Pełnia. Całość.
Jego oddech znów przyspieszył.

Tancerz zatracił się w chwili. Rytm jego bioder powoli przyspieszył. Czuł przy swoim podbrzuszu, jak męskość Adama twardnieje. Chwilę później nieco się podniósł puszczając jego dłoń, swoją przesunął w dół ciała chłopaka i wziął jego członka w dłoń. Jego biodra wciąż się bujały penetrując jego wnętrze, a dłoń zaczęła masować jego męskość tym samym tempem. Ten sam rytm. Za cel miał wspólny koniec. Stopniowo przyspieszał, mocniej zaciskał dłoń czasem skradając z jego ust czułe pocałunki.

Nowa fala gorąca przeszyła go całego skupiając się w podbrzuszu, kiedy Terrance zaczął pieścić jego członka. W ogóle już nie czuł bólu. Pragnął tylko jego dotyku i bliskości całym sobą. Zaczął jęczeć coraz głośniej w ogóle nad tym nie panując. Przyjemność rozdzierała go od środka, a on nie miał ochoty jej się przeciwstawiać. Gdy po pewnym czasie pierwsze krople nasienia zaczęły wypływać z jego przyrodzenia, poczuł obezwładniającą rozkosz i ramionami przycisnął Terrance'a bliżej siebie.

Spencerowi nie brakowało już wiele. Kilka kolejnych pchnięć i zalała go fala przyjemności, kiedy doszedł. Jednocześnie ukąsił delikatnie Lamberta w szyję. Czysta przyjemność. Adam doszedł jednocześnie. Terrance powoli się z niego wysunął, gumka wylądowała koło łóżka, na podłodze. Zaczął go delikatnie obcałowywać. Czuł, że nie ma sił na prysznic ani nie pozwoli srebrnowłosemu nigdzie pójść, więc schodząc szybciutko na klatkę piersiową, a potem na brzuch chłopaka, delikatnie zlizał i scałował z niego jego nasienie, po czym zostawił na jego brzuchu czuły drobny pocałunek. Wrócili na ziemię. Czuł się błogo jak nigdy, ciasno przyległ do Adama przytulając go do siebie i delikatnie całując jego szczękę. Czule i z troską.

Kiedy oprzytomniał z orgazmu, usta Terrance'a wciąż błądziły po jego ciele. Był ledwie żywy, ale uśmiechnął się przygarniając chłopaka do siebie. Dawno już nie przeżył dwóch tak intensywnych szczytowań w tak krótkim odstępie czasu. Przymknął oczy tuląc się do Spencera. Oddychał łapczywie jak po wyczerpującym treningu. Tętno powoli się uspokajało, ale wszystko co czuł do chłopaka nie zmalało choćby na chwilę. Złapał jego dłoń w swoją i splótł ich palce razem. Uniósł głowę i krótko, z miłością pocałował usta tancerza. Zapach Terrance'a zakręcił mu w głowie, zahipnotyzował go i upił. Nie chciał się od niego odsuwać ani odrywać.

Spencer uspokoił swój oddech i chwilę później leżał obok chłopaka ciasno go do siebie przytulając. Jak najbliżej. Gładził jego kark, a splecioną dłoń pieścił gładząc jej wierzch kciukiem. Ucałował srebrnowłosego w czoło. Poczuł zmęczenie, zrobił się senny. Przepełniała go taka ilość uczuć, czuł się tak zrelaksowany i spokojny, że poczuł senność.
- Zaraz zasnę - mruknął cicho i zaśmiał się szeptem.

- Śpij, śpij - odszepnął Adam wtulając nos w zgięcie jego szyi. Oderwał się od niego tylko na chwilę, żeby nakryć ich kołdrą, po czym ponownie mocno objął chłopaka i przytulił do siebie. Pocałował go w skroń, pogładził jego krótkie włosy i zsunął dłonie na jego plecy. Jedną z nich na powrót odnalazł dłoń tancerza i splótł ich palce ze sobą. Nie wyobrażał sobie, żeby był w stanie zasnąć bez tego gestu.

- Adam? - mruknął Terry ledwo dosłyszalnie nie otwierając oczu, jakiś czas po tym, kiedy chłopak ich okrył i splótł ich dłonie, tym samym mącąc błogą ciszę. 
- Topisz moje serce - powiedział jeszcze ciszej. - Myślę, że mogę mieć jakiś wylew.

Lambert zaśmiał się równie cicho, cmoknął jego włosy i przytulił jego głowę do swojej klatki piersiowej obejmując go delikatnie w karku.
- Nie strasz mnie - szepnął przytulając policzek do jego głowy. - Nie wiem co bym zrobił, gdybyś serio dostał wylewu.
Pogłaskał jego kark tym razem całując go w skroń.
- Jesteś dla mnie najważniejszy na całym świecie.

- Dobrym pomysłem byłoby zadzwonienie po pomoc - tancerz uśmiechnął się sennie. Gdyby był mniej zmęczony to by się zaśmiał głośno. - Ale poważnie. Topisz mnie. I potraktuj to jako już prawie wyznanie - mruknął i ucałował go na oślep trafiając w podbródek.

- Też cię kocham - powiedział tak cicho, że nie wiedział czy Terrance słyszy. Ale to nie było ważne. I nie było ważne czy Spencer mu powie, że go kocha. Adam patrzył w jego oczy i widział tam to wszystko, co nie chciało przejść chłopakowi przez gardło. Czuł jego dotyk, jego pocałunki i odbierał całym sobą uczucie, które rozkwitło w sercu Terrance'a. Nawet jeśli on sam był zbyt zakłopotany, żeby to przyznać, Lambert to wiedział.
Przytulił do siebie chłopaka jeszcze bliżej i nawet nie wiedział, kiedy zasnął.

Spencer uśmiechnął się ciepło. Chwilę później zauważył, że Adam już śpi.
- Ja... ja chyba ciebie też - wyszeptał cichutko. Adam tego nie usłyszał, bo spał, ale przyznanie się przed samym sobą było istotne. Ciaśniej go przytulił i chwilę później sam już zapadł w głęboki sen. Śniły mu się najprzyjemniejsze rzeczy. Śnił spokojnie o przyszłości, o kolejnym prostym dniu, o tej ukochanej piegowatej twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz