4/02/2017

13. Spotkanie przy piwie

Terrance wsiadł do samochodu i już sam, bez eskorty pojechał do centrum. Na miejscu wszedł prawie jednocześnie z dwoma z ochrony w cywilu razem z obcymi ludźmi. Wchodząc automatycznie stał się kimś innym. Bardziej zmęczony. Uśmiechnął się słabo o Tommy'ego i usiadł obok. Zamówił piwo.
- Cześć staruszku - przywitał się z uśmiechem. - Tyle czasu cię nie widziałem... damn - zmierzwił włosy Tommy'ego. Jak dawniej.  - Dobrze wyglądasz.
Czego nie można było powiedzieć o nim. Widoczne było zmęczenie. Nerwy i stres schowały się głęboko, były zupełnie niewidoczne. Tylko zmęczenie. Jakby miał poważne problemy.

Tommy wręcz przeraził się wyglądu tancerza. Czyżby tym razem wszystko działo się aż tak szybko?
- Terry - uścisnął mu dłoń na powitanie. - Rany, ile dni ty nie spałeś? Adam już wariuje?

Terrance momentalnie spoważniał i spuścił wzrok. Zmieszany.
- Aż tak widać? - mruknął. - Zdaje się, że miałeś rację.
Wyglądał na przygnębionego. Może nawet i zranionego. Przetarł twarz dłonią. Uśmiechnął się słabo
- Powiedz mi lepiej, co u ciebie... - zmieniał temat idealnie grając, że wspominanie o tamtym go boli. Oj, był w tym dobry. Lata w teatrze na coś się przydały.

Blondyn się zmartwił. Zupełnie szczerze. Nie wiedział, czy Adam zdaje sobie sprawę z tego jak działa na ludzi, ale wiedział, że inni to wykorzystują.
- U mnie w porządku. Komponuje dużo ostatnio. I zacząłem myśleć nad założeniem swojego baru. Ale tak w ogóle to myślę o tym co się teraz musi u was dziać. Czy... czy Sauli już zaczął kombinować?

-Oh, dobry pomysł. Whiskey najwyższej jakości wizytówką? - uśmiechnął się tancerz.
-Wpadałbym! ... Jakby Adam wyjeżdżał, bo no...emh... zazdrosny się solidnie robi. Nie wie, że się z tobą widzę. Bo mogłoby się trochę narobić... Czemu Sauli? ... - mówił zmęczonym tonem.
Podniósł się nieco i spojrzał na Tommy'ego zaniepokojony. Bał się. Że może być "gorzej".
- Sauli miał ostatnio w ogóle wypadek, słyszałeś? Pobili go jacyś ludzie. Ale że jak kombinować?

- Ah, czyli już się zaczęło... - podsumował Tommy, czując suchość w gardle. - Sauli i jego koledzy znowu próbują nastraszyć Adama kwasem? Boże, nie wiem kto jest bardziej żałosny w tym układzie. Sauli, który stara się zwalić wszystko na mnie, czy Adam, który związał się z tym psycholem. O Saulim mówię. Wybacz, że trochę ostatnio koloryzowałem fakty. Bałem się, że Adam podsłucha naszą rozmowę. Tak naprawdę to Sauli jest problemem.

- O czym ty mówisz? - mruknął Terry, ponownie przecierając twarz rękoma. -Rany, jestem już tym wszystkim zmęczony. Co ma Sauli do tego? Wypadek ma coś z tym wspólnego?
Patrzył na Tommy'ego. Czytał jego emocje, chłonął. Sam emanował już tylko rezygnacją, przemęczeniem i zmartwieniem.
- Powiedz mi, jak cię proszę, co wiesz... nie wiem, co z tym wszystkim robić.

- Okej. Rozjaśnię ci to - Ratliff rozejrzał się po lokalu jakby się bał, że ktoś ich podsłucha.
- Adam o niczym nie ma pojęcia. Sauli tak go zmanipulował, że we wszystkim widział winę moja lub kogoś innego. Był naiwnie wpatrzony w Sauliego, cały czas. Przepraszam cię za te telefony w nocy, kiedy się dowiedziałem, że jesteście razem. Chciałem powiedzieć ci wszystko, ale możliwe, że mają mój telefon na podsłuchu. I proszę cię, nie śmiej się - zbadałem przeszłość rodziny Sauliego i większość jego krewnych albo miała ostre problemy psychiczne albo kończyła za kratkami. A jaki jest Adam, wiesz. Dobry, niewinny, naiwny. W każdym chce widzieć dobro. Wykorzystał go, owinął wokół siebie z zazdrości i zaczął nastawiać przeciwko nam. I udało się. Zobacz, dzisiaj w zespole z czasów Trespassing jesteś już tylko ty. Widać Sauli nie wyczuł w tobie zagrożenia, ale teraz to się może zmienić.

- Oh Boże, masz rację - zamyślił się Terrance. - Zostałem tylko ja - wyszeptał patrząc martwo w jeden punkt.
- Ej, ale Adam mi opowiadał, że już przed Saulim były jakieś problemy... Cholera... Co ja mam zrobić... - zastanawiał się. - Wiesz, nie wiem, czy ja i Adam... czy to ma sens... Jakikolwiek. Bo z każdym dniem jest coraz ciężej i coraz więcej problemów... Ale wiesz, znam go od czasów Wicked. Ale skoro Sauli jest w jakiś sposób... niebezpieczny czy coś kombinuje, to chciałbym Adamowi chociaż pomóc, zanim się to wszystko rozpierdoli.
- I co znaczy, że "mają podsłuch"? Jaki podsłuch? Mają? Jacy oni?... - spojrzał Tommy'emu w oczy mocno przejęty.

- Bo były - przyznał smutno były basista, popijając swoje whisky. - Wtedy rzeczywiście było to z mojej winy. Zakochałem się i trochę mi odbiło. Ale przeszło. A potem przyszedł Sauli. Adam musiał mu o tym wspomnieć, a ten wykorzystał to przeciwko mnie. Zaczął robić ze mnie potwora. Terrance, musicie uważać. Nie mam pojęcia co może mieć w planach taki człowiek jak on.
- Oni. No, zgraja, do której należy Sauli. Przecież on już od dawna nie pracuje w telewizji. Ale pewnie nie wiedziałeś.

Spencer zamyślił się patrząc na Tommy'ego.
- Chwila... Jak to nie pracuje w telewizji? ... To bez sensu. Sam by się pobił? -szepnął cicho.
- Ja pierdolę... to się robi mocno pojebane. Nie wiesz co ja mogę z tym zrobić? Jakiś pomysł? Tobie próbował coś zrobić? ... - wyprostował się. - Tobie też zagrażał? Czy tylko cię po prostu wrabiał? Tommy, stary, z tym trzeba zrobić porządek.

- Widzisz, czułem, że jeśli powiem ci przez telefon, jaki to niby jest Adam, to zaczniesz węszyć wokoło i że przyjdziesz się ze mną spotkać. Przepraszam, musiałeś nie spać przeze mnie, ale zrozum. Dla naszego bezpieczeństwa nie mogłem mówić o tym otwarcie przez telefon. Musiałem kombinować.
- I tak, nie pracuje. Dostał niezły spadek po tatusiu, którego płatny morderca odstrzelił gdzieś w Tajlandii trzy lata temu. Starczy mu do końca życia i sto lat dłużej. Co do mnie, nie groził mi jeszcze teraz. Robił to kiedyś, jak jeszcze byłem w zespole. Zainstalował mi w telefonie jakieś chujstwo, które samo dzwoniło do niego i do Adama. Kiedy się zorientowałem i na niego napadłem, sam zaczął mi grozić. Skończyło się na tym, że musiałem dzwonić do Adama i czytać te nienormalne rzeczy do słuchawki, przy czym pilnowało mnie trzech, czterech rosłych kolesi z kastetami.
I jeśli chcesz wiedzieć, to Sauli stworzył fobię Adama. Wiedział, jaki wrażliwy jest na cierpienie innych i sprytnie to wykorzystał.
- A co można z tym zrobić? Hmm. .musielibyśmy zastawić na niego pułapkę. Tylko sprytna pułapkę.

Terrance wytrzeszczył oczy.
- Jak miałby stworzyć fobię? Tommy! To nie mysz a człowiek. Trzeba to jakoś wyjaśnić a nie "pułapki"... Ja pierdolę... okej.. - upił łyk piwa.
- Masz jakieś dowody? Nie zrozum mnie źle, ale teraz ciężko mi ufać komukolwiek, nawet Adamowi.

- Rozumiem cię - westchnął Ratliff. - Tez bym miał z tym problemy. Adam w sumie zna tylko wersje Sauliego. Innej do siebie nie dopuszczał - przyznał smutno. - I tak, mam dowody. W domu na laptopie mam zapisy rozmów z ludźmi, którzy pomogli mi ustalić kim tak naprawdę jest Sauli. No i zawsze możesz zadzwonić do Ash, Briana czy kogokolwiek innego. Oni też widzieli jak było.
- Jak stworzyć fobie? Przez traumatyczne wydarzenie. Sauli chciał, żeby Adam tańczył jak ten mu zagra. Wiec uderzał w miejsca, w których bolało najbardziej. Bo wtedy Adam szukał u niego pomocy, zbliżał się do niego jeszcze bardziej. Sauli wiedział, że Adam nie lubi patrzeć na krzywdę innych. Zainscenizował to. Totalnie przed Adamem jego ludzie oblali młodą dziewczynę kwasem po czym udawali, że chcą z Adamem zrobić to samo. To akurat wiem od człowieka, który brał w tym udział i sumienie nie dawało mu spać. Zastrzelił się parę dni po rozmowie.

- Nie pierdol... - mruknął Spencer. - Mówisz poważnie?... Słuchaj, porozmawiam z Adamem. Okej? Spróbuję chociaż. I zrobimy kiedyś dobry obiad i cię zaprosimy, co? Zgarniesz laptopa i się razem zastanowimy co i jak.. Co ty na to?
- O tym Adam mi nie powiedział... - mruknął pod nosem

- Nie wiem czy to pamięta. Nie był w stanie o tym mówić i pewnie o całej fobii dalej nie potrafi wspomnieć. Pamiętasz jak cały czas pisał do nas, że nie jest w stanie spać, bo dręczą go koszmary? Dowiedziałem się potem od Ash, że podsłuchała, że Sauli zabrał go na seans hipnotyczny. Musieli to schować przed nim w jego głowie. I tak powstał irracjonalny strach.
- To nie jest zły pomysł z tym spotkaniem. Tylko najpierw musisz spróbować pogadać z Adamem, bo nie wiem czy będzie chciał ze mną gadać. W jego głowie ja jestem tym złym.

- Ja pierdolę... - Terrance patrzył na Tommy'ego w niedowierzaniu. - Ciężko mi w to wszystko uwierzyć. Słuchaj, pogadam z nim, podzwonię... - dopił piwo. Już nie widać było zmęczenia. Był przejęty. Adrenalina działała.
- Ciężko mi komukolwiek w cokolwiek wierzyć. Uważaj na siebie też, co? Ja chyba się zbieram. Ale się jeszcze zobaczymy. Zadzwonię do Ciebie. Oh Boże... - przytulił go mocno i zmierzwił blond czuprynę. - Dzięki za wszystko. 

- Ty też na siebie uważaj - przytulił go mocno. - Będziemy w kontakcie. 
Tommy wyszedł z baru kierując się w stronę swojego domu i myśląc o tym jak bardzo dobrym aktorem musi być Sauli, że nikt niczego nie zauważył. 

Tancerz wsiadł do od początku czekającej taksówki z ochroną, która odwiozła go do domu. Reszta ochrony została i obserwowała zupełnie niewidocznie co dzieje się dalej. Napisał sucho do Adama: "Wracam do domu". W samochodzie odetchnął z ulgą, wyszedł z roli i zaczął wszystko w głowie układać. 

Adam słuchał już chyba setnej piosenki nie ruszając nawet palcem u stopy. Zawsze tak robił, kiedy czuł się kompletnie bezradny. Coś w jego głowie nie dawało mu spokoju. Jakby czuł, że zapomniał o czymś bardzo ważnym, o czymś istotnym. Te właśnie te myśli zawsze go przerażały. Zawsze niepokoiły. Nie wiedział o co chodzi, ale czuł, że to mocno przerażające. Wtedy jego telefon zawibrował, więc uniósł powieki i odczytał wiadomość. 
Trochę mu ulżyło gdy przeczytał, że Terrance wraca do domu, choć wydawało mu się, że wcześniej mówił, że po spotkaniu z Tommym przyjedzie do niego. Serce mu się ścisnęło, bo zaraz pomyślał o tym, że mogło stać się coś złego.

Spencer zatrzymał się pod domem Adama. Dom. Ich wspólne obecne miejsce schronienia... no właśnie. Wciąż schronienia? Miał klucze. Wszedł, dokładnie zamknął drzwi i szybko odnalazł Adama. Kanapa. Rzucił się na nią i mocno go do siebie przytulił. Do klatki piersiowej. Chciał go ukryć przed całym światem.
- Dobry boże, Boo... - ucałował go w czoło. - Już jestem... Już wróciłem.
Serce mu biło jak szalone, jakby próbowało wyrwać się z klatki piersiowej.
- Chodź, pakuj się. Pojedziemy do mnie i porozmawiamy... Co? - szeptał, a jego spojrzenie było jednoznaczne i prosiło, żeby się nie kłócił.
- Weźmiemy ochronę i się przeniesiemy. - mówił jeszcze ciszej. - Nie bój się, wszystko ci wyjaśnię.

Adam poczuł się autentycznie szczęśliwy, kiedy Terrance stanął w drzwiach salonu. Przytulił się do niego, wdychając z ulgą znajomy zapach i ciepło, jakby wreszcie otrzymał dostęp do prawdziwego powietrza. W jego głowie kłębiły się setki pytań, ale zbyt dobrze zrozumiał, jak ważne jest to, żeby wyjechali. 
- Dobrze, dobrze, daj mi chwilę - powiedział, odrywając się od niego i poszedł do garderoby, sypialni, a potem łazienki pakując najpotrzebniejsze rzeczy. Zabrał także telefon i resztę niezbędników i w rekordowym czasie kilkunastu minut był gotowy. 
- Możemy jechać. 
Zamknął dokładnie drzwi od domu, po czym wtaszczył swoją walizkę do samochodu Spencera i zajął miejsce po stronie pasażera. Dopiero wtedy odważył się zapytać. 
- Próbował coś ci zrobić?

Spencer czekając spisał potrzebne numery i wyciągnął ze swojego telefonu kartę. Rozbroił go. kiedy Adam wsiadł, to samo zrobił z jego komórką.
- Zaraz, kochanie, zaraz... - był podenerwowany, co najmniej jakby mieli włoską mafię na tyłku. W gruncie rzeczy tak właśnie się czuł. Kalifornijska i fińska mafia. Jechali z ochroną za sobą. Tancerz zatrzymał się przed małym sklepem. Szybko kupił kilka rzeczy, wrócił i pojechali do jego domu. Podał Lambertowi nową, kupioną kartę do telefonu.
- Zrzuciłem zdjęcia na dysk i wyczyściłem system. Masz nową kartę. Powiem ci wszystko... Sytuacja wygląda gorzej niż mogłem się spodziewać. Grałem. cały czas grałem. Aż do końca. bo mną wstrząsnął i byłem autentycznie zszokowany. Usiądź. Dam ci coś do picia... - wszędzie go było pełno, ale był spokojny. Trzeźwo układał wszystko w głowie. 

W szoku patrzył na to, co Terrance wyczyniał. Nowa karta, ucieczka, tajemnice. Coś było nie tak.
Zmarszczył lekko brwi wchodząc za Spencerem do jego domu i usiadł przy stole w jego kuchni. 
- Czekaj, Terry...nic nie rozumiem. Uspokój się i zacznij od początku.

Tancerz usiadł naprzeciwko i spojrzał Adamowi głęboko w oczy.
- Ufasz mi? Tak w pełni? Jesteś w stanie powiedzieć, że tak? I zaufasz temu, co ci powiem?... - objął jego dłonie swoimi i delikatnie je ucałował.
- Wyjechaliśmy, bo możliwe są podsłuchy. Nie wiem komu ufać ani komu wierzyć. Ale po trochu trzeba wierzyć każdej stronie i zastosować potrzebne środki bezpieczeństwa. Nie było u mnie nigdy ani Sauliego ani Tommiego w tym mieszkaniu.
Ot tak wyjaśnił dlaczego "uciekli".
- Nie ma opcji podsłuchu. Z którejkolwiek strony. A muszę ci powiedzieć wszystko i to będzie bardzo nieprzyjemne... 
- Dobrze... - Terry podsunął Adamowi coś do picia. - Dowiedziałem się więcej, niż myślałem, że się dowiem. Po pierwsze, wiem skąd twoja fobia. Po drugie... Adam, rozumiem, że możesz mieć inne zdanie, inaczej to widzisz. Ale cholera... okej... od czego ja mam zacząć. Nie naciskałem na nic. Narzekałem tylko jaki jesteś zły i zazdrosny i że powoli nie mam sił i że pewnie niedługo się rozpadniemy. Adam... znasz go długo. Ale wiesz, że ja go znam równie długo, bo jestem przy tobie od początku, a więc przy ludziach, którzy się pojawiali również. Znam go. Potrafię grać, wiem kiedy ktoś gra i kiedy kłamie. Adam... ja pierdolę. On się przejął. Był przejęty, zmartwiony i przestraszony tym co mówię i jak wyglądam.
Patrzył mu w oczy.
- A co najgorsze... ja wiem, że był szczery. Ymh... okej i na dzień dobry przyznał się, że ten pierwszy związek to rzeczywiście zepsuł, bo się w tobie zakochał, ale potem się ogarnął. Kochanie... jak Boga kocham, on był szczery. Nie chcę mu od razu ufać, zachowuję rezerwę, ale dla mnie to wyglądało jak pełna całość.
Spencer zaczął opowiadać, na razie nie mówiąc o kwasie i o tym, że go zaprosił.
- Adam... on ma dowody. Kazał mi dzwonić do Ash i reszty... Do Brooke... Oni wszystko wiedzą i widzieli... Możemy do nich rano zadzwonić i zobaczyć, czy wszystko potwierdzą. I może masz rację... Nie całowałem się z Tommym co wieczór... tylko czasem i go nie przeleciałem, ale też go dobrze znam. Oboje znamy go dłużej, niż Sauliego. Co jeśli Sauli to ten o słodkim spojrzeniu? Może nie... Ale wzięliśmy to pod uwagę? Nie. A jest to możliwe? Jest... Porzuć to w jaki sposób patrzyłeś na to do tej pory. Spójrz na to z boku... 

W głowie Adama powstał jeden wielki zamęt. Czy... czy to możliwe? Czy to wszystko byłoby możliwe?...
Poznali się przypadkiem, ale znał Sauliego. Znał. A przynajmniej tak sądził. 
Czuł w sobie wielki konflikt. Być może przyjaźń z Tommym rozwaliła się tylko dlatego, że Sauli tak chciał. Być może Terrance mówił prawdę. Przecież mu ufał. Zawsze. Jak nikomu innemu. Terrance znał się na ludziach. Wiedział, kiedy go okłamują. Według niego Tommy nie kłamał. A to znaczyło, że...że wszystko co kiedykolwiek powiedział mu Sauli było czystą fikcją. 
W sekundzie zabrakło mu powietrza; poczuł, że się dusi. Wielka rysa powstała na całej długości szkła. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, ale w środku kipiał. Nienawiść, złość, wstyd. Uczucia skierowane na samego siebie za to, że zaufał przypadkowo poznanej osobie. 
Musiał być sam. Musiał zostać sam choć przez chwilę, bo inaczej zwariuje. Puścił dłonie tancerza i pobiegł do łazienki zdążając do muszli w ostatniej chwili nim zaczął wymiotować. Zaraz potem przyszły łzy: szczerze ich nie cierpiał, bo zawsze przypominały mu jak słaby i kruchy jest w pewnych sytuacjach. Zaczęły spływać po jego policzkach samoistnie. Otarł wstydliwie pierwsze z nich i oparł się plecami o ścianę próbując się uspokoić. Wszystko co był w stanie teraz zrobić to załkać cicho. Jego świat się zawalił: traktował oszusta jak najpierw partnera, a potem dobrego przyjaciela odrzucając przy tym prawdziwą przyjaźń.

- Adam... kochanie.. - tancerz nie pytając wszedł do łazienki i mocno go do siebie przytulił.
- Chodź tu do mnie... - przytulił go do swojej klatki piersiowej i gładził po włosach. Pozwalał się wypłakać. Delikatnie i uspokajająco bujał się na boki.
- Wrócimy, kiedy ochrona sprawdzi, czy dom jest czysty. Jestem przy tobie, słońce... odkręcimy to. Tommy nie ma do ciebie o nic żalu. Ktoś tutaj mocno manipuluje. Zadzwonimy do reszty... Zaprosiłem Tommy'ego na obiad, wiesz? Był chętny przyjść. Przyniesie dowody, porozmawiamy, razem w trójkę pomyślimy, co z tym zrobić. Ćśśś.. spokojnie już... wszystko naprawimy... - zabrał go na ręce i zaniósł do łóżka. Otarł jego łzy i dalej delikatnie, uspokajająco się bujał wciąż go przytulając i trzymając blisko siebie. Serce mu pękało, gdy widział Adama w takim stanie. 

Słowa Terrance'a wbrew niemu samemu wlatywały jednym uchem wylatując drugim. Nie płakał już tak dawno, że zaraz zaczęła go boleć głowa. Na co dzień był silny, ale to było za wiele. Po prostu za wiele. Przytulił się do chłopaka kurczowo trzymając się jego koszulki i przynajmniej teraz nie myśląc o tym, jak bardzo będzie mu głupio za tą reakcje jutro rano.
Po chwili się uspokoił. Nie łkał już, ale wciąż było mu żal tych wszystkich lat, które spędził na planowaniu z Saulim przyszłości. Skrzywił się: sama myśl o Koskinenie powodowała uczucie mdłości. Bardzo chciał zasnąć, żeby zapomnieć choć na chwilę, ale wiedział, że nie będzie w stanie. Nie dziś. 
Wtedy kolejny raz ukuła go myśl, że jest coś o czym powinien pamiętać. Powinien, ale nie jest w stanie sobie przypomnieć. 
- Terry - szepnął bardzo cicho oddychając nerwowo. - To trudne jak cholera, ale wiem, że mówisz prawdę. Ty i Tommy. Kurwa mac, ale jestem idiotą.

- Nie jesteś idiotą... sam nic nie widziałem. A powinienem.
Tancerz ucałował go w czoło.
- Wszyscy czujemy się oszukani, kochanie... o fobii chcesz porozmawiać teraz, czy potem? Bo to też się dowiedziałem, ale chcę wiedzieć, czy jesteś gotowy, żeby ci wszystko wyjaśnić.

Wokalista podniósł głowę i spojrzał na niego z zainteresowaniem. Jak przed chwila zaczął się uspokajać, tak teraz panika rosła na nowo. W jego głowie, wszystko kłębiło się w jego głowie. Od nowa i od nowa rozrywając prawie czaszkę. Westchnął ciężko. Tyle by dał, żeby się dowiedzieć. Ale bal się. Bal się usłyszeć to słowo. 
- Chcę - powiedział po chwili zachrypniętym głosem. Ból w jego głowie nasilił się, a dłonie zaczęły się trząść, ale nie spuszczał z niego wzroku. - Tylko proszę, nie używaj tego słowa. Wiesz...

- Wiem, kochanie, wiem. Nie zamierzałem. Ale oddychamy, dobrze? - Terry spojrzał mu w oczy, uchylił okno i wziął wodę.
- Bo jestem pewny, że dostaniesz ataku paniki. ale jestem przy tobie. pamiętaj. Jestem tuż obok i wspieram, tak? Więc... dowiedziałem się od Tommy'ego...
Opowiadał mu historię najdelikatniej jak mógł, omijając kluczowe słowa. Opowiadał jak dziecku. Ostrożnie.
- Ash podobno słyszała, że zabrali cię na jakiś trans. Od tamtej pory ponoć nie pamiętasz. Schowano to w twojej podświadomości, żebyś do końca nie był świadomy, ale żeby mogli to przeciw tobie wykorzystywać... - trzymał go mocno za jego drżące ręce. - Ale poradzimy sobie. To też jakoś odkręcimy...
Spencer był gotowy na wymioty, na płacz, na wszystko. Wszystko miał przy sobie i był gotowy reagować.

Adam nie zaczął sobie przypominać, ale to co powiedział Terrance pasowało do jego myśli, których się bał i nienawidził. Myśli o tym, że jest coś, o czym powinien pamiętać, a jednak tego nie robi. Otworzył usta i już miał podzielić się z tancerzem tą uwagą, gdy w jego umyśle pojawił się obraz młodej dziewczyny, której twarz była polewana kwasem przez dwóch osiłków. Oglądał tą scenę z boku, ból kobiety musiał być wprost ogromny, bo jej wrzask wiercił mu dziurę w głowie. 
- O nie... - szepnął cicho zanim totalnie się zablokował nie mogąc nawet oddychać. Jego twarz była biała jak twarz topielca, którego wyłoniono z wody po długim czasie. Chciał łapać powietrze ustami, ale nie był w stanie. Zasłonił twarz dłońmi chcąc wyrzucić ten obraz ze swojej głowy. 
Może wiedział już o co chodziło, ale strach nie zniknął.

-Ćśśś Adam, Adam, kochanie, spójrz na mnie. Spójrz.
Terrance zabrał jego ręce sprzed twarzy. Ujął je w swoje dłonie. Kontakt wzrokowy. Oddychaj. Wdech, wydech, wdech, wydech... Powolutku...Oddychaj. Oddychał razem z nim. Uspokajająco. Sprowadzał go na ziemię. Kiedy już oddech wrócił, przytulił go ciasno do siebie.
- Adaś, kochanie, poradzimy sobie...pójdziesz na terapię i to ogarniemy.
Spencer nie spał całą noc, a teraz czekała go kolejna. Wiedział, że będzie musiał go uśpić. Spokojem, śpiewem, mruczeniem randomowych głupot, a potem strzec jego snu. Budzić, kiedy przychodziły koszmary i pomagać usnąć ponownie. Jego serce pękało. Ból, jaki widział na twarzy Adama odczuwał niemalże fizycznie. Ale musiał być silny. Teraz Adam naprawdę potrzebuje skały i niezawodnego oparcia. Był silny i wytrwały. Sprowadzał go na ziemię i uspokajał. W głowie notował kilka pytań. Dlaczego Sauli od tak po prostu poparł jego spotkanie z Tommym, skoro mogło być możliwe, że Tommy powie za wiele... Był tak pewien, że mu nie uwierzy? Dlaczego nikt nigdy wcześniej mu nie powiedział? Głowa pełna myśli. A nad wszystkim górowało pytanie, jak podnieść Adama? Miał tylko nadzieję, że rano będzie lepiej. Przynajmniej z Adamem. Bo on będzie ledwo żywy.

Cały czas miał ten obraz przed oczami. Cały czas. Nawet, kiedy patrzył na Terrance'a ten obraz był w tle. Nawet gdy na powrót zaczął oddychać, nieludzki krzyk wypełniał mu uszy. Siedział już spokojnie oddychając i nie myśląc. Nie mógł myśleć o niczym innym niż o tym, a zdecydowanie nie chciał o tym myśleć. Gdzieś głęboko w sercu pojawiła się nadzieja, że może dzięki temu przyzwyczai się do tego widoku i dźwięku i przestanie reagować strachem. 
- Już dobrze - wyszeptał po chwili. To wszystko było z nim caluteńki czas. Już tego nie cofnie. Chyba wolał nie wiedzieć. Chwycił dłoń Spencera w swoją. Był bardzo zmęczony, szczególnie psychicznie, ale bal się zasnąć ze względu na koszmary. Wróciło poczucie winy: Terrance musiał się nim zajmować jak małym dzieckiem, bo on w przeszłości nie potrafił związać się z kimś normalnym. 
Dlaczego w ogóle Sauli zniszczył mu życie? 
Inne myśli wróciły i wszystko było prawie w normie. Oprócz bałaganu w jego głowie i tego ogromnego pęknięcia na szkle. I bardzo, bardzo zmęczonego tancerza. Spojrzał na niego i przytulił go do siebie muskając ustami jego krótkie włosy. 
- Przepraszam cię - wyznał zachrypniętym głosem, głaszcząc chłopaka po plecach i opierając policzek na jego głowie. - Za moją reakcję. Przepraszam.

- Adam, kochanie, naprawdę nie musisz mnie przepraszać. Też mam swoje... problemy - Terry nie chciał w tej chwili używać nawet słowa "fobia". - Też mógłbym źle reagować. Cieszę się, że mogę przy tobie być i cię wspierać. Jakoś pomóc.
Ucałował delikatnie jego skroń.
- spróbuj zasnąć... obudzę cię, gdyby ci się coś śniło... Schowaj czasem dumę. Potrzebujesz mnie, więc tu dla ciebie jestem. Żeby to wszystko ogarnąć raz na zawsze. I skończ z poczuciem winy, bo tu nic nie jest twoją winą. Ne chcę słyszeć tłumaczeń...
Tancerz mówił bardzo łagodnie i cicho, usypiająco.
- Trzeba będzie przełożyć obiad u mamy. Za dużo na głowie teraz mamy... Spróbuj zasnąć. Proszę cię.

Lambert położył się nawet się nie rozbierając i od razu przyciągając do siebie tancerza i przykrywając ich kołdrą. Objął go, przytulił, nie chciał wypuścić ze swoich ramion. Cokolwiek Terrance by nie mówił, drugą noc z rzędu będzie miał problemy ze snem i to przez kogo? Przez niego. Przez Adama.
- Posłuchaj - pogłaskał go po karku i obdarzył jego włosy czułym pocałunkiem. - Jesteś dla mnie bardzo ważny i bardzo martwi mnie to, że nie możesz spać. Bardziej niż cokolwiek innego. Jestem wdzięczny, że zawsze potrafisz powiedzieć mi prawdę i chcę, by tak dalej było. A czasami czuję się jakbyś musiał niańczyć dziecko, bo tak się zachowuję. I dlatego mi głupio. Chcę, żebyś widział we mnie kogoś, na kim polegać, komu możesz powiedzieć wszystko. A nie kogoś, kogo musisz tylko chronić i trzymać od wszystkiego z daleka. Wiem, jaki beznadziejny niekiedy jestem. Ale mimo wszystko jestem dorosłym facetem. Zresztą i tak zawsze mówię ci co się dzieje. 
Już w połowie monologu wsunął dłonie pod jego koszulkę masując plecy. Chciał, żeby chłopak się rozluźnił choć trochę. Żeby przespał choć parę godzin. Żeby nie musiał więcej pić tej wstrętnej kawy.
Oprócz Terrance'a jedynym lekarstwem na smutek dla Adama była muzyka. Dlatego szybko wyszukał w pamięci jakąś piosenkę o rytmie leniwej, pociesznej kołysanki i zmieniając słowa tak żeby pasowały do postaci tancerza, zaczął cicho ją śpiewać głębokim, lekko zmysłowym głosem. Dłonie wciąż czule i niespiesznie masowały mięśnie Spencera, a ton głosu muzyka zrobił się niesamowicie uspokajający.

- Adaś, słońce, ja bardzo lubię cię chronić i się o ciebie troszczyć. Daje mi to dużo szczęścia. Czuję się potrzebny... A ja wiem, że mogę ci ufać, mówię ci rzeczy i wiem, że mogę polegać. Nawet jeśli chodzi o to, że nie ruszysz się z domu, kiedy cię o to proszę. To dla mnie bardzo ważne, że robisz o co proszę. Bo wiem, że mogę ci zupełnie ufać i polegać. Nie zajmuję się tobą jak dzieckiem, ale jak mężczyzną, którego kocham i który mnie teraz bardzo potrzebuje. Przyjdzie jeszcze czas, kiedy to ja będę potrzebował wsparcia i mogę ci obiecać, że pierwszą osobą do której się zwrócę będziesz ty. - Terrance ucałował jego czubek głowy. Uśmiechnął się, kiedy się zorientował, do czego Adam dąży.
- Widzisz... jesteś kochany. Nie jesteś dzieckiem. To współpraca. - mruknął delikatnie bawiąc się jego włosami. - Rano musisz zadzwonić do mamy... - mruknął. - I nie rób nic beze mnie. Z łóżka mi nawet nie uciekaj, bo zejdę na zawał. jeśli obudziłbym się sam.

Muzyk śpiewał, głaskał i cmokał w przypadkowe miejsca tancerza, póki ten nie zasnął w jego ramionach. Poczuł się dużo lepiej, dużo spokojniej, kiedy chłopak wreszcie sam się wyciszył i zaczął miarowo oddychać. Spokój. To był ten spokój, ten cudowny spokój, który poczuł po raz pierwszy w Hallstatt. Znowu było idealnie. Cmoknął jego policzek, powoli ze śpiewu schodząc do nucenia, a potem do cichego mruczenia i sam już nie wiedział, kiedy zasnął. Tej nocy nie miał żadnych snów.